Naiwna moda antypartyjności urosła do rangi tańców wokoło rzekomych antysystemowców. Nieraz na problem uwagę zwracałem. Wynik wyborów z I tury nakazuje wrócić do problemu. Nic innego, jak dominacja partyjności, nie mogło się zdarzać po tym, jak towarzystwo z KKK i Komunistycznej Bezpieki do współpracy się wzięło (kierownictwa owych). W III RP, którą udało się powołać po tym, jak ustalono, że będzie ordynacja proporcjonalna z gwarancją w postaci zapisu w konstytucji tubylców – musiała nastąpić polityczna gangrena.
Zaczęło się w Samorządach. Koterie polityczne (partie) próbowały ograniczyć koterie biznesowo-postkomunistyczne. Samorządowe koterie, tu mamy oryginalny przykład PROM-u – manitkomanii, przekształciły się w koleżeńsko-rodzinne kliki po to, aby wykręcić się spod dominacji lidera partyjnego – politycznego. Wystarczyła propaganda o niebezpieczeństwie upartyjnienia samorządu, żeby mniejszości chodzące na wybory wypromowały autentyczne partyjniactwa z ideologią antypartyjności. Antypartyjność tutaj, to niechęć do politycznych partii – jednej normalnej formy funkcjonowania grup pretendujących do administracji - jak nazywają władzy. Majstersztyk dla motłochu. Trzeba tylko liderów owego zaciągnąć na diety. Tu przypomnę: mamy radnych, którzy od np. 20 lat pożerają dietę, a nie wykonali ani jednej formy, nie zaangażowali się w żaden projekt, nie przeprowadzili ani jednej oryginalnej np. uchwały.
Obserwuję liderów antysystemowych i widzę, kto ich finansowo wspomaga. To, moi mili parafianie, sytuacja z 1989 i jeszcze kilku lat po tym roku. To budowanie na nowo oligarchii. To forma prania pieniędzy przerobionych na zmianie ustroju, a jeszcze nieprzepranych.
Dość o tym, kto chce to widzi.
Potrzeba przewrócenia obecnego układu ustrojowego, ustawodawstwa, a nie siania propagandy dla…
witold k
12 maja 2015
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz