z naszego archiwum
W moim życiu niezbyt ciekawie wspominam lata, w których trwał stan wojenny, a mija 30 lat od tego momentu. Wprowadzenie go w naszym kraju bardzo zakotwiczyło się w mojej głowie. W niedzielę w programie telewizyjnym co chwilę puszczano tylko słowa Jaruzelskiego. Rano w poniedziałek mąż poszedł do pracy, synek obudził się zaraz po jego wyjściu. Zaczęliśmy wyglądać przez okno, z 10 piętra, a tu ... masa czołgów, samochody wojskowe,wojsko, etc. Przez mój umysł przeszło: wojna. Był to dla mnie niesamowity szok. Bardzo to przeżyłam. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam się z tym pogodzić. Co teraz?
Zaczęło się. Czołgi, armatki wodne, pojazdy wyjeżdżające na ulice naszych miast. Czuliśmy się jak w czasie wojny, tylko zastanawialiśmy się, do kogo będą strzelać. Chciano nas zastraszyć, upokorzyć. Ciągle dowiadywaliśmy się i nie tylko - widzieliśmy pobitych, aresztowanych, nękanych, mordowanych.
W sklepach zaczęło brakować podstawowych produktów do życia, stał sobie tylko ocet. Mleko i ser żółty dla dziecka - tylko przydział. Jak zjadało więcej, był problem. Czekolada jedna na cały miesiąc, mięso i buty na kartki. Trudno było wytłumaczyć, szczególnie dzieciom, taki stan rzeczy. Rzucano co jakiś czas towar tzw. bez przydziału, który był rozchwytywany w mig. I znów nic nie było. Życie nasze polegało na bieganiu od sklepu do sklepu za potrzebnymi do życia rzeczami i stanie w kolejkach nawet po kilka godzin. Najgorsze, gdy brakło, kiedy doszła kolej kupowania. Za sweterkiem dla dziecka np. stałam ok.4 godzin i niestety, nie kupiłam. Czyniono tak, aby ludzie mieli się o co między sobą kłócić.
Na pamiątkę tego okresu została mi kartka z przydziałem na mięso, nie dlatego, że miałam ich za dużo, ale dlatego, że pani w sklepie mięsnym chciała mi sprzedać na nią mięso, które się nie nadawało do jedzenia. Mówiła, że mi się zmarnuje kartka. A robiła tak, że świeże chowała, a stare upychała.Wybrałam kartkę. Z tego czasu mogłabym opowiadać wiele, jak wszyscy musieliśmy zdobyć coś dla domu, cieszyliśmy się, że mogliśmy coś kupić, a jakże przykre było to, że nie każdemu się to udało.
Było naprawdę ciężko.
Dlaczego to wspominam? Ponieważ chciano skłócić nas - Polaków między sobą. Winą za taki stan rzeczy chciano obarczyć Solidarność. Poniekąd udało się to. Ludzie zabiegani, zdenerwowani wspominali lepsze czasy za komuny.
Dziś też widać ludzi zniechęconych, niezadowolonych z życia, wciąż narzekających, ciągle im źle, ciągle mają za mało. Ciągle szukają winnych, a sami z siebie nic nie dają. Co mają powiedzieć te rodziny, które potraciły swoich najbliższych i widzą, że ich odejście na nic się nie zdało.
Nie chciałabym wracać do tamtego czasu, w którym chciano z nas wyrwać to, co w nas dobre, częściowo się to udało. A jak jest teraz? Czy to powtórka?
Małgorzata K www.malgorzata.kowalczyk.info.pl
13 grudnia 2008
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Do późnych godzin 12 grudnia
Do późnych godzin 12 grudnia siedziałem i pisałem kolejny list do Lecha Wałęsy. Wyrażałem w nim pretensje do Solidarności, że tak spokojnie patrzy na penetrujące zakłady pracy ekipy – już nie pamiętam ich nazwy... nazywaliśmy je "Inspekcje robotniczo-chłopskie"
Napisałem, że jeśli pozwolimy sobie na te penetracje do nie będziemy się nazywać.- Kunta Kinte lecz Tobi to z ówczesnego filmu o amerykańskich niewolnikach „Korzenie”
W poniedziałek 14, rano swym wystąpieniem na zakładowej stołówce wpadłem w samo centrum komunistycznej inwigilacji. W następnych miesiącach i latach poświęciłem na rzecz antykomunizmu wszystko... Od około 10 lat nie jestem członkiem NSZZ „S” służę jej i tak będzie do mojego końca.
witold k
Dziwny jest ten świat...
Pamiętam dzień, kiedy w stanie wojennym poszłam do sklepu koło "kwadratu", aby kupić chleb dla rodziny. Zastałam tłum ludzi czekających na dostawę tego chleba. W pewnym momencie usłyszałam krzyk i wielkie poruszenie. To do sklepu wchodzili panowie z koszami chleba. Nagle widzę, że po wielkim sklepie szybują bochenki, rzucane jak piłki. Tym bochnem chleba dostałam w głowę. Ktoś jednak zdobył ten chleb ale inni rozerwali go na kawałki. Wyszłam ze sklepu bez chleba, ale upokorzona do końca. To władza ludowa tak mnie upokorzyła i upodliła.Dziś co prawda nie stoi się w kolejkach po chleb, ale upokarza się Polaków kłamstwem, ośmieszaniem, pracą do 67 roku życia, wzrostem cen, podatkami, "samobójstwami" itd. Dzieje się tak w państwie rzekomo demokratycznym i wolnym w którym jednak człowiek nic nie znaczy, chyba, że jest to człowiek z partii rządzącej. Biada nam Polacy!