Skip to main content

Antypolski MSZ III RP

portret użytkownika Z sieci

Krzysztof Baliński, MSZ polski czy antypolski? Warszawa 2013

„W polityce zagranicznej III RP interes narodowy się nie liczy, nie został nawet wyraźnie określony. Miast niego wcielana jest w życie kosmopolityczna doktryna, serwilizm wobec zagranicy, nieudolność i defensywność. Po 1989 r. przejęto sposób działania i myślenia PRL-owskich poprzedników. W praktyce dyplomatycznej popełniono wiele karygodnych błędów, poczynając od złego traktatu z Niemcami, poprzez złe traktowanie mniejszości polskiej na Wschodzie, aż do złego modelu integracji z UE. MSZ i jego działalność jest fragmentem większej całości i ilustracją kondycji Rzeczypospolitej. W sensie politycznym jest emanacją braku rozliczenia komunistycznej nomenklatury, wpływu grubej kreski na losy Polski i spisku lewicowej opozycji z komunistami przy okrągłym stole. Na jego przykładzie dobrze widać demontaż naszego państwa, brak promocji interesów czysto polskich, kierowanie się interesem wąskiej grupy rządzących’ (s.17).

Duża część odpowiedzialności za ten stan rzeczy wiąże się z Bronisławem Geremkiem. To on został głównym dozorcą resortu polskiej polityki zagranicznej w 1989 r., a w latach 1993-1997, kiedy rządziło SLD, nadal kierował sejmową Komisją Spraw Zagranicznych mając niekwestionowany przez nikogo wpływ na politykę zagraniczną i dysponując nieograniczonym poparciem ze strony A. Kwaśniewskiego i środowisk związanych z gen. W. Jaruzelskim. Pełnię władzy realnej zagarnął wraz z możliwością kierowania MSZ w 1997.

To o B. Geremku i o R. Sikorskim jest ta książka.

Geremek wychodził z założenia, że interesy polskie na Zachodzie najlepiej reprezentują byli komunistyczni agenci spenetrowani przez sowieckie KGB, którzy w PRL zajmowali się szpiegowaniem państw NATO lub jawnie deklarowali swoją wrogość dla idei pełnej niepodległości Polski (s.32), wiernie strzegąc wpojonych im zasad przyjaźni polsko-radzieckiej (s.42). Cały garnitur tych politycznych kreatur został nie tylko nienaruszony, ale i dopchnięty jeszcze nowymi nabytkami tej samej proweniencji przez Z. Siemiątkowskiego na pięć minut przed oddaniem władzy przez SLD i A. Kwaśniewskiego w 2005 r.

Przejęcie MSZ przez Annę Fotygę niewiele mogło zmienić w tak krótkim czasie , w jakim rządziła koalicja PiS (2005-2007). Nie tylko, że A. Fotyga nie mogła wykonać zbyt wielu ruchów kadrowych, ale każda taka próba i decyzja przeprowadzenia w tym resorcie niezbędnych czystek narażała ją na zmasowaną krytykę dawnych aparatczyków PZPR i pozwoliła na przyklejenie jej na stałe czarnego image'u.

Większość jej decyzji i tak anulował R. Sikorski, który ściągnął do MSZ w 2007 swoich protegowanych z MON, gdzie dominowała formacja ludzi umysłowo zabetonowanych w epoce PRL, zapewniając temu resortowi zastrzeżoną dla niego przez komunistów w 1989 ciągłość ideologiczną. Kierowanie resortem przez Sikorskiego na zasadzie relacji kadrowych obowiązujących w wojsku i cechujących stosunki dowódcy z podległymi mu adiutantami, nasyciło dodatkowo MSZ po 2007 r. ludźmi miernymi intelektualnie, a „lingwistyczny” jedynie patriotyzm szefa resortu nie wytyczał nigdy busoli narodowej jego podwładnym.

W niczym jednak nie przerósł swego poprzednika.

B. Geremek stał się niedościgłym mistrzem dla swoich ideowych następców także w metodach działania. Miał np. zwyczaj cynicznego kwitowania ostrych uwag krytycznych kierowanych pod jego adresem mniej wicej w taki sposób: „Oponenci to niewielka, zacofana, krzykliwa mniejszość, która nie rozumie potrzeby historycznego kompromisu, a ich argumenty to odwetowy jazgot” (s.43). Gdyby zestawić z jego wypowiedziami najbardziej znane strofy Sikorskiego, czy W. Bartoszewskiego, to niezależnie od różnicy w tonacji i w dosadności pewnych określeń, można powiedzieć, że MSZ wypracował sobie po 1989 pełną ciągłość nonszalancji, cynizmu i buty w oficjalnym ignorowaniu polskiego interesu narodowego.

Już w dekadzie lat 90. było co krytykować: to Geremek obsadzał swoimi ludźmi główne struktury przygotowujące wejście Polski do NATO i UE i budował je w taki sposób, by powrót do struktur dawnego Układu Warszawskiego możliwy był w każdej chwili. Podstawą tej szatańskiej układanki były właśnie sprawdzone wcześniej kadry, zapewniające wierność zewnętrznym mocodawcom.

Trudno więc nie przyznać racji Autorowi, kiedy pisze, że: „Najbardziej uderzającym zjawiskiem w MSZ jest recydywa kadrowa ludzi związanych rodzinnie z twórcami PRL. Obecna [2013] elita resortu to drugie pokolenie, [to] dzieci działaczy o stalinowskim rodowodzie sięgającym Komunistycznej Partii Polski, synowie wysokich urzędników i bonzów gmachu na Szucha, głównie żydowskiego pochodzenia, zmuszonych w 1968 r. do opuszczenia stanowisk w wyniku wewnątrzpartyjnych rozgrywek. W 1989 r. pod rządami Mazowieckiego, z inspiracji Geremka i z błogosławieństwem Wałęsy przejęli ster dyplomacji i do dziś kontynuują dzieło rewolucji” (s. 55). Zapewniali zresztą w 1968, że na pewno tu powrócą!

Powrócili i konsekwentnie prowadzili własną politykę kadrową, która w ocierała się już o jawną selekcję narodowościową. Jej wariant w formie anegdotycznej też został w książce przywołany: „Gdy w 2001 r. Geremek na stanowisko ambasadorskie w Szwajcarii mianował przedstawiciela mniejszości cygańskiej, stara poczciwa MSZ-owska woźna Gienia J. ze zgrozą wyszeptała” *Każden jeden, byle nie Polak!* I to memento jest do dzisiaj aktualne.(…)

Aby zrobić karierę w polskiej dyplomacji, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska - pisze już całkiem na serio Autor - trzeba, jak wskazuje doświadczenie, spełniać jeden z trzech parametrów: żydowskie pochodzenie, esbeckie przeszkolenie i rekomendacja partyjna Michnika (a ten daje ją tylko tym dwóm pierwszym). Często owe „trzy zalety” chodzą razem. Ideałem jest ich połączenie. Takich „trzygwiazdkowych” dyplomatów jest w MSZ całkiem sporo” (s. 85).

Warto poczytać o nominacjach kadrowych zapewniających kontynuację koterii żydowsko-ubeckich i przyjrzeć się biogramom poszczególnych osób (indeks osobowy jest na samym początku książki), w tym np. Ryszarda Schnepfa (s. 359-367), czy A. Olechowskiego (s. 270-277), będącego symbolem prestiżowego dna i krańcowego juz upadku wizerunku dyplomaty III RP. (W niczym mu to oczywiście nie przeszkadza brylować w reżymowych mediach, głównie w TNV24, i nadal odgrywać roli "zatroskanego o losy Polski prawdziwego patrioty".)

Roli WSI i rosyjskiej sieci agenturalnej poświęcony jest cały rozdział VIII: „Przez agentów, z agentami, dla agentów”. Znakomity!

Natomiast senator LIBICKI wierzy w pomyłkę Radka Sikorskiego.
http://jflibicki.salon24.pl/523439,wierze-w-pomylke-radka-sikorskiego-al...

Koteria żydowska polskiej dyplomacji:
Ryszard Schnepf
"22 września 2012r. Ryszard Schnepf objął stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Waszyngtonie. Po uzyskaniu akceptacji ministra sprawa zagranicznych i premiera, mianował go na nie prezydent Bronisław Komorowski.(...). Schnepf może być wręcz modelowym przykładem "udanej" wymiany elit i "recyklingu" pokoleniowego w Polsce posierpniowej, gdy dyplomacja padła łupem opcji politycznej i narodowościowej związanej z nomenklaturą PRL sprzed marca 1968r., de facto tych samych, co za czasów Bieruta i Bermana, elit władzy. Korzenie rodowe Schnepfa tkwią głęboko w stalinizmie. Jest synem sławetnego płk. Maksymiliana Schnepfa - pochodzącego z Ukrainy Żydowskiego funkcjonariusza NKWD, oficera Informacji Wojskowej, potem zaś funkcjonariusza UB i SB w Krakowie i wreszcie szefa Studium Wojskowego na Uniwersytecie Warszawskim do marca 1968 (po odejściu z UW nie emigruje do Izraela, zostaje aktywnym działaczem Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce). Jak wynika z ustaleń IPN w 1945r. płk. Maksymilian Schnepf brał udział wraz z wydzielonym oddziałem specjalnym NKWD w "operacji augustowskiej", w rezultacie której zlikwidowano ponad 700 mieszkańców Ziemi Augustowskiej.

W 1991 roku młody Schnepf z poręki Krzysztofa Skubiszewskiego a na polecenie Bronisława Geremka (był jego wychowankiem w Instytucie Historii PAN), został "z marszu", nie mając ku temu żadnych kwalifikacji i przygotowania, ambasadorem w Montevideo. Wśród tamtejszej Polonii sympatią się nie cieszył. Przeciwnie - od pierwszych chwil skłócony z nią, judził i rozbijał jej struktury. Przez potomków Polaków w Urugwaju i Ameryce nazwany został - z uwagi na dwuznaczną konduitę (wg Polonii miał się zajmować głównie geszeftami z miejscowymi Żydami oraz handlem sprowadzanymi bezcłowo luksusowymi samochodami) - "awanturnikiem polskiej dyplomacji". Tam wsławił się organizowaniem haniebnej nagonki na przywódcę Polonii w Ameryce Łacińskiej Jana Kobylańskiego i odwołaniem go z funkcji honorowego konsula RP. (...)

Po powrocie z Kostaryki, gdzie był w latach 2001-2005 ambasadorem, Cimoszewicz mianuje Schnepfa swoim przedstawicielem, szefem Zespołu ds. Obchodów 25 Rocznicy Powstania NSZZ "Solidarność". Zakpił sobie przy tym zdrowo z ideałów Sierpnia. Syn oficera bandyckiej Informacji Wojskowej, spadkobierca PZPR, która strajkujących robotników wtrącała do więzień, obsadził na czele zespołu do obsługi obchodów patriotycznego zrywu Polaków reprezentanta opcji głoszącej i realizującej program ledwo ukrywanego wstrętu do wszystkiego co polskie, opcji, która ideały "S" roztrwoniła. Do pomocy w zespole przydzielił Schnepfowi żonę byłego komendanta Wyższej szkoły Oficerskiej Milicji Obywatelskiej w Pile, której elewowie i wychowankowie pacyfikowali w stanie wojennym obchody rocznic podpisania Porozumień Sierpniowych." (s. 359-360)

Po wygranych wyborach przez PiS w 2005 doradcą premiera Marcinkiewicza został nie kto inny, tylko właśnie R. Schnepf. Potwierdziło to tylko obawy przedwyborcze, że Pis wygrywa wybory, a Schnepfy będą rządzić." Pomimo rozmaitych zachowań i wypowiedzi godzących w polskie interesy (sprawa gazociągu północnego) zatrudniony został w MSZ, gdzie objął stanowisko w gabinecie min. A. Fotygi. Blokował tam wszystkich spoza tzw. korporacji Geremka, miał wpływ na ruch kadrowy w MSZ i podsycał konflikt z Janem Kobylańskim i Polonią Amerykańską.

"Jako główny doradca premiera Marcinkiewicza ds. zagranicznych Schnepf szczególnie gorliwie zajmował się sprawą odszkodowań dla Żydów za mienie pozostawione w Polsce oraz lobbingiem na rzecz organizacji żydowskich z USA, domagających się od Polski miliardowych odszkodowań. (...) W trwających negocjacjach z Żydowską Komisją Roszczeniową (Jewish Claims Conference) Schnepf miał być gwarantem doprowadzenia do szybkiej zgody na odszkodowania. (...). R. Schnepf aktywnie działa w środowiskach żydowsko-masońskich: Fundacja Shalom rodziny Szurmiejów, współorganizuje lożę B'nai B'rith.

Kiedy Sikorski w 2008 wysunął jego kandydaturę na ambasadora w Madrycie, rozpętała się burza. Wyciągnięto mu publicznie wszystkie brudne sprawy: pranie brudnych pieniędzy, sprzedaż w Paragwaju tytułu honorowego konsula RP J. Goldenbergowi, Żydowi niemieckiemu nie mającemu nic wspólnego z Polską, kryminalne zarzuty, które oficjalnie nigdy nie zostały mu przedstawione. Pomimo to nominację ambasadorską otrzymał.

Więcej. Wcześniejsze nominacje na placówki konsularne w USA powodowały, że MSZ za czasów Sikorskiego przekształcił - zdaniem Autora - polskie stosunki z USA w stosunki żydowsko-amerykańskie, które w żaden sposób nie mogą chronić polskich interesów na kontynencie amerykańskim.

(Krzysztof Baliński, MSZ...)
Za: http://lubczasopismo.salon24.pl/komunisci/post/527113,antypolski-msz-iii-rp

4.6125
Ocena: 4.6 (160 głosów)
Twoja ocena: Brak

Andrzej Olechowski

portret użytkownika Piotr Korzeniowski
5

W przeglądzie tego wielce honorowego towarzystwa - "filarów" MSZ, a właściwie przeglądzie ich postępków i wyczynów, nie może zabraknąć kuriozum polskiej dyplomacji, polskiego życia politycznego i politycznego geszefciarstwa - Andrzeja Olechowskiego, ministra spraw zagranicznych w latach 1993-1995.
Po aferze z lustracją (na liście Macierewicza TW "Must") w niesławie odchodzi z MSZ, ale polityki nie odpuszcza. Olechowski w znaczny stopniu odpowiada za degrengoladę MSZ. Jest przykładem oportunizmu, kariery za wszelką cenę, wprost lumpizmu politycznego. Człowiek, który z definicji ministrem być nie powinien. Modelowy okaz "męża stanu" PRL-bis, łączącego politykę z biznesem, geszeftami, działającego bez żadnej koncepcji i wizji Polskiej racji stanu. Postać groteskowa, z "przeszłością", o pokrętnym życiorysie i dużych problemach z tożsamością polityczną.(...)
Publicysta prawicowego tygodnika skonstatował [1993]: *Dopracowano się nawet bezprecedensowej unii personalnej. Olechowski został ministrem, a prowadzący go za czasów peerleu oficer [G. Czempiński] zajął się czuwaniem nad ochrona państwa uosabianego przez ministra*. W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania, precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska(...)"

Obrotowy w każdym calu:
"Byłem przy okrągłym stole, bo był okrągły."
"Tylko ja jestem bezpartyjny, a wszyscy inni są."
"Czym małpa wyżej na drzewo wchodzi, tym bardziej pokazuje tyłek."
"Kręcenie wszędzie gdzie się da trochę grosza" - to niemal życiowa maksyma.
Podsumowany przez S. Michalkiewicza: "to temat dla naturalisty co to klasyfikuje i nazywa glisty."
MARTABRONK
Za: http://lubczasopismo.salon24.pl/komunisci/post/527113,antypolski-msz-iii-rp

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.