ZOFIA JANICKA z Hartmanów
odeszła do domu Pana 27 listopada 2012 roku
Urodziła się 10 marca 1923 r w Piotrkowie Trybunalskim i tu przeżyła osiemdziesiąt dziewięć lat.
Dom rodzinny, w którym się wychowała miał decydujący wpływ na całe jej życie.
Ojciec – doktor Gustaw v. Hartmann był lekarzem ogólnym i jednym z niewielu wówczas specjalistów z zakresu okulistyki. Posiadał dużą wiedzę zawodową oraz znajomość wielu innych dziedzin. Odznaczał się wysoką kulturą i prawością charakteru. Udzielał się społecznie. Dla córki pozostał na zawsze wzorem i autorytetem.
Matka – Helena z Dadzibóg-Kamieńskich Hartmanowa była spadkobierczynią najlepszych tradycji patriotycznych i humanistycznych. Promieniowała dobrocią i życzliwością.
Druga wojna światowa zburzyła spokój Rodziny. Ojciec – lekarz i oficer rezerwy w kampanii wrześniowej został wzięty do niewoli i tam nabawił się ciężkiej choroby serca. Nastały trudne i niespokojne czasy dla szesnastoletniej wówczas Zosi. Już wtedy podjęła pierwszą w życiu pracę. Po kampanii wrześniowej w piotrkowskim szpitalu Św. Trójcy znalazło się wielu rannych polskich żołnierzy i ludności cywilnej. Zosia zgłosiła się tam do pomocy
w charakterze sanitariuszki P.C.K. Praca była trudna. Ranni leżeli na noszach, na podłogach
i na podwórzu. Późną jesienią 1939 r. i w mroźną zimę 1940 r. trwała akcja przesiedlania ludności polskiej z północnych i zachodnich województw włączonych do Rzeszy na teren Generalnej Guberni. Do Piotrkowa nadchodziły pociągi towarowe z transportami wysiedlonych rodaków. Ludzie byli zmarznięci, głodni i chorzy. Na piotrkowskim dworcu kolejowym powstał wówczas punkt P.C.K., który posiadał środki opatrunkowe i własną kuchnię. Czynny był całą dobę. Zosia związana z Ruchem Oporu, pełniła tam stałe dyżury
w systemie trójzmianowym.
Jeszcze tejże jesieni 1939 r. profesorowie zamkniętych przez Niemców polskich szkół średnich zorganizowali t.zw. „komplety tajnego nauczania”, dzięki którym Zosia uzyskała maturę. Lekcje odbywały się w kilkuosobowych grupach młodzieży w domach prywatnych, również
w mieszkaniu Zosi, które miało trzy niezależne wejścia, co dawało większe poczucie bezpieczeństwa. W czasie okupacji hitlerowskiej tajne nauczanie groziło obozem koncentracyjnym zarówno nauczycielom, jak i uczniom.
Chcąc zdobyć zawód, który pozwoliłby przetrwać okupację, Zosia zapisała się do Szkoły Pielęgniarek przy ulicy Koszykowej 78 w Warszawie. Była to jedna z niewielu szkół
z internatem dostępnych wówczas dla polskich dziewcząt. Szkoła ta wprawdzie chroniła od wywiezienia na przymusowe roboty do Niemiec, ale warunki bytowe, nauki i pracy były tam bardzo trudne. Było głodno i chłodno, ale bywało jeszcze gorzej, kiedy podczas bombardowania stolicy trzeba było przez wiele dni i nocy pełnić dyżury na sali operacyjnej, opatrunkowej i przy rannych, z których wielu leżało na podłodze, gdyż brakowało miejsc na łóżkach szpitalnych.
Po dwu latach wykładów, ćwiczeń, zdaniu egzaminów i odbyciu obowiązkowych praktyk, Zosia wróciła do domu ze świadectwem dyplomowanej pielęgniarki.
W domu panowała bieda i wielki smutek po śmierci jej ukochanego Ojca. Trzeba było pracować, żeby zdobyć środki na życie i przetrwanie.
Nowo zdobyty zawód okazał się pożyteczny. Otrzymała pracę w Szpitalu Św. Trójcy
i pracowała tam do końca okupacji na sali opatrunkowej Oddziału Chirurgicznego, pod kierunkiem Ordynatora – wspaniałego chirurga doktora Jerzego Suffczyńskiego.
Niezależnie od oficjalnej pracy w szpitalu, Zosia była czynnie zaangażowana w konspiracyjnej Służbie Sanitarnej Armii Krajowej. Z narażeniem życia niosła pomoc medyczną rannym
i chorym partyzantom oraz ich rodzinom – robiła zastrzyki, opatrunki, była łączniczką. Terenem Jej działania był Piotrków, ale zdarzał się czasem rozkaz wyjazdu poza miasto.
Mieszkanie, które dzieliła z Mamą i bratem, było stałym punktem kontaktowym. Tutaj odbywały się kursy szkolenia sanitarnego i wojskowego, tutaj łączniczki odbierały opatrunki indywidualne, leki i materiały opatrunkowe. Należy podkreślić, że cała ta działalność była możliwa dzięki aprobacie i pomocy Matki, która była wielką patriotką i wspaniałym Człowiekiem.
Koniec wojny i okupacji umożliwił polskiej młodzieży dalszą naukę. Zosia zawsze pragnęła iść w ślady swojego ś.p. Ojca. Zapisała się na medycynę w Poznaniu, gdzie już od marca 1945 roku, po uprzednim odgruzowaniu wspólnymi siłami Collegium Anatomicum i innych budynków uczelni, zaczęły się zajęcia i wykłady. Na trzecim roku medycyny Zosia przeniosła się na stomatologię i już w 1949 roku otrzymała dyplom lekarski.
W grudniu 1950 r. wyszła za mąż za poznanego wcześniej mgr Stefana Janickiego, absolwenta Wydziału Prawno-Ekonomicznego Uniwersytetu Poznańskiego. W marcu 1952 r. przyszła na świat ich córeczka Maria, a w 1955 r. syn Marek.
Do końca 1953 r. Zofia pracowała na terenie miasta i województwa poznańskiego, kolejno:
– w ambulansie dentystycznym Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia w Poznaniu,
– w Międzyszkolnej Przychodni lekarsko-dentystycznej w Wągrowcu,
– w Centralnej Poradni Lekarskiej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Poznaniu,
– w Zakładzie Protetyki Akademii Medycznej w Poznaniu.
W tych czasach obowiązywały t.zw. „przydziały pracy”. Po dłuższych staraniach Ministerstwo Zdrowia wyraziło zgodę na przeniesienie się z Poznania do Piotrkowa. Tu lekarz stomatolog Zofia Janicka zrobiła drugi stopień specjalizacji. W placówkach piotrkowskiej służby zdrowia pracowała przy fotelu stomatologicznym aż do emerytury – to jest do końca 1983 roku,
a potem jeszcze na części etatu w Spółdzielni Lekarzy Specjalistów do końca 2000 roku. Łącznie na stanowisku lekarza stomatologa przepracowała ponad 50 lat.
Lubiła swoją pracę i pacjentów. Służyła im całym sercem i wiedzą, jak mogła najlepiej. Była dobrym i uczciwym lekarzem.
Zofia Janicka została odznaczona:
– Krzyżem Kawalerskim Orderu Polonia Restituta,
– Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami,
– Krzyżem Armii Krajowej,
– Krzyżem Partyzanckim,
– Odznaką Weterana Walk o Niepodległość.
Na wniosek Światowego Związku b. Żołnierzy Armii Krajowej w 2005 r. została mianowana na stopień kapitana
Otrzymała również:
– Medal Zwycięstwa i Wolności,
– Medal 40-lecia Polski Ludowej,
– Złotą Odznakę P.T.T.K.
To tylko tyle i aż tyle na jedno życie z ubiegłego i początku bieżącego wieku.
Stefan Janicki
Nieżyjący już Autor, Mąż Zmarłej napisał wspomnienie w lipcu 2007 roku.
Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie.
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Prawdopodobnie Autor miał na myśli bombardowanie getta ....
"...ale bywało jeszcze gorzej, kiedy podczas bombardowania stolicy trzeba było przez wiele dni i nocy pełnić dyżury na sali operacyjnej, opatrunkowej i przy rannych, z których wielu leżało na podłodze, gdyż brakowało miejsc na łóżkach szpitalnych."
Prawdopodobnie Autor miał na myśli bombardowanie getta w Warszawie w kwietniu 1943 roku