Bruksela żąda od Polski zmniejszenia emisji CO2 nawet o 30 procent lub czeka nas zapłacenie gigantycznego haraczu za emisje dwutlenku węgla.
Już w dniu 4.12.2008 roku podczas debaty w Parlamencie Europejskim nad "Pakietem klimatycznym" w trakcie procedury: Współdecyzji - była Posłanka do Parlamentu Europejskiego - Urszula KRUPA (IND/DEM, stwierdziła: Wymuszanie restrykcyjnych rozwiązań jest destrukcyjne dla UE i świata. Polska obniżyła już emisje o 30%, znacznie więcej niż inne uprzemysłowione kraje Europy, a mimo to UE chce dodatkowych redukcji."
Głosowanie, które odbyło się w trakcie Sesji 15 - 18 grudnia 2008r. rząd polski przegrał, obecne działania UE są konsekwencją wydarzeń sprzed lat. Już wtedy Rząd RP. wiedział jakie będą skutki dla polski wynikające z przyjętego dokumentu. Teraz Bruksela żąda od nas zmniejszenia emisji CO2 nawet o 30 procent. Jakie to ma znaczenie dla "szarego zjadacza chleba"? Otóż olbrzymie! Skutki dotkną wszystkich; od osoby fizycznej przez samorząd, przedsiębiorców po państwo. Scenariusze skutków przyjęcia decyzji UE są następujące: czeka nas fala czasowego wyłączenia prądu, jak w dobie minionego PRLu, miliardowe inwestycje w energetykę atomową, wykorzystanie głębokich struktur geologicznych do gromadzenia CO2 (tzw. zatłaczanie CO2 pod ziemię) i haracz do kasy unijnej.
Według różnych szacunków około 90 procent energii wytwarzamy z węgla w związku z tym charakteryzuje się to wysokim poziomem emisji CO2. W chwili obecnej obowiązują tzw. limity emisji, po 2013 roku nie będzie już bezpłatnych limitów za wszystko trzeba będzie słono płacić. W bardzo złej sytuacji znajdzie się m.in. Elektrownia Bełchatów, a wraz z nią cały koncern PGE. Obecnie Polska otrzymała limity, które wystarczą na pokrycie zapotrzebowania emisji tylko dla PGE. A co zresztą? Przecież trzeba będzie to jakoś podzielić? Z dnia na dzień ceny energii poszybują w nierealne obszary dla wszystkich użytkowników, począwszy od przysłowiowego Kowalskiego, a skończywszy na całym państwie.
Więc albo będziemy zatłaczać, lub płacić, albo wybierzemy francuskie koncerny do wybudowania elektrowni atomowych. W zamian, za co Francja pomoże nam w negocjacjach z Brukselą, które obecnie nie są mocną stroną naszego rządu. Ministerstwo Środowiska przystało na warunki bez walki, co dziwi nie tylko z punktu widzenia interesów narodowych, ale... minister miał w ręku argument w postaci wyroku Trybunału Sprawiedliwości, który uznał, że Polska ma racje w sprawie naliczania limitów na CO2. Straciliśmy i to, gdyż bez walki zgodziliśmy się na przedstawione nam warunki.
Zatem rząd ma dylemat płacić Brukseli lub wybrać hegemonie Francji w polskiej energetyce. Jakby na to nie patrząc wybór jest pomiędzy dwoma uzależnieniami, które i tak sprowadzą się do jednego celu - jakby tu z Polaków, jak najwięcej euro wydobyć dla siebie.
Grzegorz Lorek
29 lipca 2010
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Art
choć odnosi się do jednego tematu - energetyki (emisji CO2), pokazuje naszą pozycję polityczną w eurokołchozie. Jedna wielka medialna zmowa milczenia. Wraz ze zniszczeniem partii i osób kontestujących nasze warunki przystąpienia do UE zakończyła się debata. To bardzo źle wróży na przyszłość.
Art ten jest zbiorowym oskarżeniem polskich elit - pierwszego garnituru: polityków, samorządowców, mediów, ważnych postaci poszczególnych obszarów gospodarki, ekonomi, technologii...
Jeśli opisany przypadek odłożyć do lokalnego pijarostwa, czy personalnej zajadłości to mamy obrazek tragicznej sielanki.
witold k