Reforma służby zdrowia jest najprawdopodobniej najdłużej trwającą reformą w dziejach naszej państwowości – licząc od 1918 roku. Z tego, co widzimy – trwa i będzie trwała jeszcze parę lat o ile w ogóle się zakończy, a na to z dzisiejszej perspektywy się zapowiada. Mam nadzieję, iż czytelników "Trybunalskich" zmuszę do dyskusji – powód jest prosty - o ile nie pracujemy w placówce opieki zdrowotnej to też kiedyś, niestety, będziemy chorzy. Dwa lata temu uczestniczyłem w Parlamencie Europejskim w dyskusji na temat reformy zdrowia w UE. Zaskoczyła mnie minister zdrowia Austrii. Pani, ministrem była to kobieta zreformowała tamtejszą służbę zdrowia dosyć szybko i zarazem konsekwentnie.
Znając rozwiązania systemowe z innych krajów w Europie i poza nią, muszę stwierdzić, że było to ciekawe wystąpienie. Najciekawsze jest jednak, co innego – pani minister, pomysłodawczyni reformy z zawodu jest nauczycielem, całkowicie, więc spoza branży.
Przekładając powyższe na realia rodzime i mając na względzie doświadczenia od 1990 roku dochodzę do wniosku, iż reformę służby zdrowia powinno się zacząć od najwyższego organu – czyli ministerstwa zdrowia. Proponuję ustanowić cywilną kontrolę nad resortem. Mówić wprost ministrem zostaje osoba spoza środowiska medyków. W minionych latach supremacja psychiatrów, kardiologów itd. może miała wymierne skutki dla niektórych klinik lub zawodów jednakże z żadnym skutkiem nie przełożyła się na pacjenta. Poza tym każdy z nich gdzieś wraca i tym samym jest ograniczony w podejmowaniu odważnych decyzji. Ponadto dałbym sobie spokój ze sławami – zarówno pracownicy jak i pacjenci oczekują konkretów nie zaś bezradnej gwiazdy, bojącej się komukolwiek narazić.
Następny krok – żegnamy NFZ i prezesa, który w naszej rzeczywistości organizacyjno-prawnej jest ważniejszy od ministra. Wprowadzamy na wzór okresu międzywojennego 6 regionalnych kas chorych oraz umożliwiamy w obecnych województwach utworzenie – wojewódzkich prywatnych ubezpieczalni. Dajemy możliwość dodatkowego ubezpieczenia. Reorganizujemy ministerstwo zdrowia powołując departament ds. regulacji systemu zdrowia i leków. Na szczeblu województwa jest jeden organ założycielski i jedna administracja zdrowotna dla wszystkich publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Wszystko zostaje przeniesione do urzędu marszałkowskiego. Żegnamy, zatem niewydolne gminy i powiaty odbierając im placówki. Scalamy z innymi placówkami lub prywatyzujemy szpitale w gminach i powiatach do 100 000 mieszkańców. (Osobiście nie jestem zwolennikiem prywatyzacji, ale znając nasze realia wydaje mi się, że na tym szczeblu jest to nieuniknione) Odbieramy wojewodzie poza sprawowaniem kontroli w interesie pacjentów wszystkie dotychczasowe zadania. Wprowadzamy listę szpitali krajowych i ranking szpitali w kraju, wprowadzamy rejestr usług medycznych (czyli wiemy co i ile kosztuje). Menadżerowie obsadzają stanowiska dyrektorów szpitali. Niestety, ale musimy zaplanować systematyczny wzrost nakładów w budżecie państwa na służbę zdrowia oraz podwyższyć składkę zdrowotną.
Tyle założenia, nie będę pisał o zmianie ustaw, czy rozporządzeń wykonawczych, wydaje mi się, że zwykłego czytelnika to mało interesuje. Obecna sytuacja w służbie zdrowia jest bardzo zła, zbliża się koniec roku i dochodzą nam nadwykonania (przyjęcia pacjentów niezakontraktowane z NFZ), za które fundusz nie chce płacić. Jeżeli nic nie zrobimy – będzie tylko gorzej, i dla wszystkich pracowników służby i pacjentów.
Rozwiązania w służbie zdrowia są także trudne, ze względu na edukację społeczną.
Czyż nie jest prawdą, iż co niektórzy idą do lekarza lub dzwonią, gdyż jasia boli gardziołko a mnie coś zawiało i potrzebuję zwolnienia lub przebadania do powyższego dochodzi zjawisko lekomanii i powszechne "znawstwo" jak się leczyć lub być leczonym. Jest takie powiedzenie, że każdy Polak najlepiej zna się na zdrowiu i polityce. Sfera edukacji od przedszkola po szkołę średnią w zakresie zdrowia bardzo by pomogła państwu, ale to jest odrębny problem.
Kogo zatem reforma zreformuje: siebie, nas a może polityków?
Za rok są wybory prezydenckie i samorządowe, za dwa parlamentarne – proszę, więc sobie samemu odpowiedzieć na postawione przeze mnie pytanie.
Grzegorz Lorek
21 października 2009
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Wydaje się,
ze maksymalne ukrócenie podawania pieniędzy ponad głowami pacjentów też jest potrzebne. No bo... Podstawowa opieka zdrowotna, te rejonowe przychodnie to one pewno w całości prywatne. Co z tego, jeśli nie pacjent jest płacącym, tylko pośrednik urzędnik. Zatem nie troka o pacjenta a o papiery i rauty gwarantuje finansowanie prywatnego biznesu... Zresztą, powolne oddawanie pieniędzy podatnikom, toż to prawdziwa reforma... to siem porobiło siem...
witold k