
Niedawno Sejm podjął uchwałę potępiającą Armię Czerwoną za zbrodnie i grabieże dokonane na Górnym Śląsku.
Takie postawienie sprawy i żonglerka terminem „tragedia górnośląska” jest niestety u jednych brakiem roztropności, a u drugich celowym działaniem na rzecz rewizji historii, co samo w sobie jest bardzo niebezpieczne dla Polski. Sama uchwała jest bulwersująca, ponieważ pomija przyczyny tych wydarzeń.
9 stycznia posłowie w polskim Sejmie przyjęli uchwałę ws. upamiętnienia ofiar Tragedii Górnośląskiej. Za przyjęciem głosowało 406 posłów, 2 było przeciw (Agnieszka Górska i Dariusz Matecki z PiS), natomiast 22 wstrzymało się od głosu (Konfederacja). I tu Konfederacja sprawiła mi wielki zawód.
W drugim wypadku możemy się bardzo zdziwić, bo poseł Matecki jest wyjątkowo powściągliwy w uczciwej ocenie historii. W 2015 roku głosowano podobną uchwałę, wtedy sprzeciwiło się również dwóch posłów, wtedy z SLD. Dla mnie ważniejszy jest podział na patriotów i kosmopolitów, niż na prawicę i lewicę.
Związany blisko z Grzegorzem Braunem poseł Roman Fritz wnioskował o objęcie uchwałą okresu 1939-1946, co oczywiście byłoby również błędne i fałszujące historię, chociaż jednak w mniejszym wymiarze. A to idzie dalej.
Halina Bieda, senator Koalicji Obywatelskiej powiedziała: „Jeśli w uroczystościach biorą udział najważniejsze osoby w państwie, to myślę, że jest to wydarzenie ponadregionalne. Czy powinny to być obchody państwowe? Uważam, że powinniśmy o tym rozmawiać i o to zabiegać”.
Taka narracja przeraża, gdyż nie jest zgodna z naszym interesem narodowym ani państwowym. Zaczyna się marszami z flagami z napisem gotykiem „Oberschlesien” i transparentami na imprezach sportowych „Dziś Kosovo, jutro Śląsk”. Nie trzeba być jasnowidzem, by zauważyć, że zagraża to integralności terytorialnej państwa polskiego.
Za działaniami tych środowisk stoi dziwna koalicja złożona z lewactwa i nacjonalistów górnośląskich. Znajdujemy tam z jednej strony ludzi związanych z b. partią Janusza Palikota, Wiosną Roberta Biedronia, Nową Lewicą Włodzimierza Czarzastego czy dzisiejszą Platformy Obywatelskiej. Twarzami autonomizmu śląskiego z kolei są – Monika Rosa, Marek Kopiec, Łukasz Kohut czy pisarz Szczepan Twardoch. Nieustannie promowana w TVN-ie jako rzeczniczka śląskości jest właśnie posłanka Monika Rosa.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że ta pani współtworzyła pismo „Liberté! Głos wolny, wolność ubezpieczający” ( finansowane między innymi z grantów Konfederacji Lewiatan, Fundacji im. Friedricha Naumanna i sorosowskiej Fundacji im. Stefana Batorego).
A z drugiej śląskich konserwatystów i stronników archaicznie pojmowanego śląskiego nacjonalizmu na czele z Jerzym Gorzelikiem (wojującym antypolakiem) czy Andrzejem Roczniokiem.
Również Instytut Pamięci Narodowej (IPN) określił te wydarzenia jako „represje wobec niewinnej ludności cywilnej Górnego Śląska po zakończeniu działań frontowych, podejmowanych głównie ze względów narodowościowych”. Jeśli Sejm w Polsce potępia działania żołnierzy radzieckich w 1945 roku na terenach należących wówczas do hitlerowskich Niemiec, to może potępi również działania na terenie Berlina? Wyjdzie przecież na to samo.
To absurd! Idąc dalej, Berlin mógłby potępić Warszawę za skrytobójczy zamach na gen. Kutscherę!
W uchwale czytamy:
W styczniu 2025 roku mija 80 lat od wkroczenia na Górny Śląsk Armii Czerwonej i początku represji określanych współcześnie mianem Tragedii Górnośląskiej. Pierwszym jej aktem były zbrodnie popełnione na ludności cywilnej. Wkraczające do górnośląskich miejscowości oddziały czerwonoarmistów dopuszczały się masowych mordów, gwałtów i tortur. Wielu ludzi straciło życie, zdrowie lub było świadkami aktów przemocy.
Do rangi symbolu urosły masakry dokonane w Miechowicach pod Bytomiem, gdzie zamordowano 380 osób (…) Rozpoczęły się masowe deportacje do obozów pracy w Związku Sowieckim, z których wielu wywiezionych nigdy nie wróciło do swoich domów. (…) Zbrodniom i represjom towarzyszyły masowe rabunki, podpalenia i zniszczenia mienia mieszkańców regionu.
Jednocześnie demontowano infrastrukturę przemysłową i wywożono ją do Związku Sowieckiego. Po zakończeniu działań wojennych prześladowania nie ustały. Komunistyczne władze Polski „ludowej”, które przejęły administrację nad regionem, kontynuowały represje wobec mieszkańców Górnego Śląska. Podejrzanych o „niewłaściwe” pochodzenie umieszczano w więzieniach i obozach pracy, prowadzonych przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego – m.in. w Świętochłowicach-Zgodzie, Mysłowicach i Łambinowicach.
Osadzonych traktowano brutalnie. Panowały głód i choroby, które powodowały wysoką śmiertelność wśród uwięzionych. Represje Tragedii Górnośląskiej spowodowały tysiące ofiar. Opisane zdarzenia w okresie Polski „ludowej” były wyrugowane ze sfery publicznej, ale przetrwały w pamięci prywatnej, a po 1989 roku zostały przywrócone pamięci zbiorowej i kartom historii.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w 80. rocznicę Tragedii Górnośląskiej oddaje cześć pamięci represjonowanej ludności cywilnej. Wszystkim, którzy stracili życie i zdrowie, oraz tym, którzy byli prześladowani za trwanie w pamięci o tych wydarzeniach”
Tragedia Górnośląska” nie zaczęła się jednak dopiero od wkroczenia Armii Czerwonej i wyzwalania tych terenów od nazizmu i niemczyzny. Prawdziwe nieszczęście Ślązaków zaczęło się dużo wcześniej. W czasach Bismarcka, Hindenburga i Hitlera. Dla ślązakowców tragedia zaczęła się dopiero w momencie końca Hitlera, SS i SA na Śląsku. Mniej wadziło im o dziwo przydzielanie volkslisty wbrew poczuciu narodowemu, czy wcielanie do niemieckiej armii. Argumentami w dyskusjach ślązakowców i ich stronników mającym potwierdzać odrębność Górnoślązaków od Polaków jest służba w niemieckiej armii i przyznana volkslista. Oba te argumenty są zupełnie nietrafione.
Do armii niemieckiej przecież siłą wcielano też polskich Górnoślązaków, nawet słabo znających język niemiecki.
Polaków w Wehrmachcie był ok. 375 000, co stanowiło w sumie raptem ok. 2% ogólnej sumy wszystkich żołnierzy tej formacji. Z samego Śląska było ok. 220 000 – 230 000 żołnierzy. A z tego tylko 8% to było ochotnikami. Wśród Polaków w niemieckich mundurach byli nawet powstańcy śląscy, żołnierze Września 39, harcerze, działacze PPS, SN, PSL. 40 000 zostało zabitych, często przez swoich rodaków. Ponad 40 000 odniosło rany. Prawie 90 000 zdezerterowało z niemieckiej armii do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Część z nich znalazła się w odrodzonym Wojsku Polskim. Olbrzymią nieuczciwością historyczną jest wykorzystywanie tego do utwardzania linii o rzekomej odrębności od Polski Górnoślązaków.
Wystarczy zdać sobie sprawę, że żołnierzami Wehrmachtu byli miedzy innymi: Stanisław Kiermaszek (wojewoda i członek KC PZPR), Wilhelm Szewczyk (pisarz, działacz ONR-u, poseł z ramienia PZPR), Jan Cieślik (działacz SN-u i Polskiego Związku Zachodniego), Gerard Cieślik (piłkarz Ruchu Chorzów), Karol Musioł (twórca opolskiego festiwalu), Szczepan Wesoły (arcybiskup) czy Albin Siekierski (wybitny pisarz związany z obozem narodowo-lewicowym).
Były i wybory heroiczne jak ten Władysława Planetorza (Związek Harcerzy Polskich w Niemczech), który odmówił służby w Wehrmachcie, za co zginął po trzech latach pobytu w obozach koncentracyjnych i więzieniach. Ale nie możemy od wszystkich wymagać heroizmu.
Volkslista na Śląsku też nie może być żadnym wyznacznikiem. Bo wpisy nie były dobrowolne. Wszystkie osoby mieszkające na Górnym Śląsku były przymusowo obowiązane do wypełnienia kwestionariuszy. Osoby, które nie chciały określić się jako pochodzenia niemieckiego, musiały uzasadnić swój wybór, po czym specjalne komisje analizowały wpisy na listę. Wszyscy, którzy tego nie uczynili w 1942 roku otrzymali zawiadomienie, że mają na to 8 dni. Jeśli po tym czasie osoby nie potrafiłyby przedstawić dowodu złożenia takiego wniosku, miały zostać aresztowane, a następnie skierowane do obozów koncentracyjnych.
W 1944 roku nielicznych, którzy jeszcze tego nie uczynili skazano na karę śmierci. Według danych dla powiatów rejencji katowickiej (jednostka administracyjna utworzona przez Niemców) na volkslisty wpisano około 90% mieszkańców.
Ze względów humanitarnych oraz zagrożenia życia ludności na Śląsku w wypadku odmowy wpisania na volkslistę Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie poparł stanowisko tych, którzy jednak zdecydowali się złożyć wnioski o niemieckim pochodzeniu. Generał Władysław Sikorski ogłosił na ten temat specjalną dyrektywę ogłaszaną drogą radiową. Stanowisko to podzielały nawet polskie organizacje niepodległościowe i narodowe oraz Kościół katolicki na Śląsku w osobie biskupa diecezjalnego katowickiego Stanisława Adamskiego. Sam biskup Adamski po wojnie sporządził raport dotyczący tej sprawy.
Przeciwnego zdania byli wyłącznie komuniści. W tym czasie popularny był na Śląsku wierszyk – „Jeśli nie wypiszesz, twoja wina, bo wnet cię wyślą do Oświęcimia, a jak się wypiszesz, ty stary ośle, to ciebie Hitler na ostfront pośle”.
Dopiero po uwzględnieniu tych dwóch spraw możemy przejść do trzeciej, czyli wydarzeń na terenie Górnego Śląska po wkroczeniu Armii Czerwonej.
Tych spraw, o których powyżej pisałem nie mogli wtedy rozumieć żołnierze radzieccy. Dla nich to była już Germania. Nie analizowali problemów przygranicza. To była dla nich ojczyzna Hitlera. Kraj zbrodniarzy i twórców obozu zagłady w Auschwitz, czyli absolutnego zła.
Gdy 27 stycznia wojska radzieckie wkroczyły do Siemianowic Śląskich, to prawie wszyscy mieszkańcy miasta zeszli do piwnic. Czekali oni na czerwonoarmistów. Tam weszli radzieccy żołnierze i pytali o Germańców i spirytus. Otrzymali odpowiedź, że Niemcy to dopiero Bytom, tu są Polacy. I nikomu nic się nie stało, a często były tam nastoletnie piękne dziewczyny i tam mężczyźni, którzy wcześniej służyli w niemieckiej armii.
Z czego to mogło wynikać? Przed wojną Siemianowice Śląskie (Huta Laura, Przełajka, Bańgów, Bytków i Michałkowice) znajdowały się w granicach Polski. Więc ten teren był inaczej traktowany, niż okolice Bytomia, które były terytorium III Rzeszy. Dla Polaków na Górnym Śląsku wkroczenie wojsk radzieckich było wyzwoleniem, od tych co wieszali na Bytkowie młodych harcerzy, wysyłali do obozów śmierci członków Sokoła czy Strzelca, i strzelali 1 września 1939 roku do górników idących do pracy.
I oczywistością jest jednak to, że dochodziło do zbrodni. To właśnie jest okropieństwo wojny, i warto o tym pamiętać choćby mówiąc o wydarzeniach na Ukrainie czy Izraelu. Zabijania cywili, gwałty i grabieże. Liczne pomyłki. Nie są to przecież sytuacje wyjątkowe w takim czasie. Każda armia przechodząc przez terytorium wroga to w mniejszym czy większym stopniu czyniła. Niemiecka, amerykańska, brytyjska, francuska.
Wojna degeneruje żołnierzy. I zawsze należy zbójeckie działania każdej armii potępić. Natomiast nie wolno zapomnieć o przyczynie danych wydarzeń. Nie jest przypadkiem, że rewizja historii rozpoczyna się w momencie, gdy odchodzą już ostatni świadkowie tych wydarzeń. Potępiając tylko i wyłącznie radzieckie zbrodnie (sprytnie nazywane rosyjskimi) mamy do czynienia z elementem rusofobii. A ten jest przydatny do hartowania społeczeństwa na wypadek kolejnej wojny. Warto się przyjrzeć trochę bliżej samym wydarzeniom, które stały się kamieniem węgielnym Tragedii Górnośląskiej, czyli zbrodni wojennej w Miechowicach.
Wydarzenia w Miechowicach stanowiły zawsze centralny argument zwolenników tezy o wyjątkowych zbrodniarzach radzieckich i rycerskim Wehrmachcie. Fakty i liczby jednak mają znacznie.
Niemiecka ludność tych terenów, w tym Beuthen (Bytomia i dzisiejszej jego dzielnicy Miechowic) była w wyjątkowej skali zhitleryzowana. Żołnierze Armii Czerwonej wyzwalając kolejne tereny widzieli wcześniej zbrodnie nieopisywane do tej pory w historii. Nie byli przygotowani na takie widoki, bo nikt przygotowany na coś takiego nie może być. Obozy zagłady, komory gazowe, masowe miejsca zbrodni, eksperymenty medyczne na ludziach.
To w oczywisty sposób odczłowieczyło w oczach czerwonoarmistów naród sprawców, czyli Niemców. Trudno po wyzwoleniu Auschwitz-Birkenau oczekiwać od wyzwolicieli zrozumienia dla twórców pomysłu robienia mydła z ludzkiego tłuszczu i abażurów z ludzkiej skóry. To samo zapewne czuli polscy żołnierze i funkcjonariusze, którzy dzielnie walczyli z ukraińskim banderyzmem. Hitlerowskie Niemcy padały, dygnitarze uciekali do centrum Rzeszy. W Miechowicach walkę podjęły tylko rozdrobnione oddziały Volkssturmu, i wspomagający ich pojedynczy członkowie Hitlerjugend. Ale to miejsce było symbolem całego zła, które kojarzyło się z nazizmem, hitleryzmem, ludobójstwem dokonywanym na licznych narodach przez Niemców.
Powszechnie mówiono o tysiącach. Potem liczba zmniejszyła się do tysiąca. W publikacjach pojawiła się liczna 880 ofiar. Symbolem tego stał się zabity niemiecki ksiądz katolicki Johannes Frenzel. Taką też liczbę przyjęto na potrzeby śledztwa. W jego toku potwierdzono zamordowanie 380 osób, a zidentyfikowano 230. Uczyniono to na podstawie ksiąg Urzędu Stanu Cywilnego w Bytomiu, ksią parafialnych parafii pod wezwaniem Bożego Ciała i ksiąg parafialnych parafii pod wezwaniem Świętego Krzyża.
Więc wcale nie tysiące, a 380 osób. Część nazwisk znów się jednak powtarza. Być może liczba ta jest jeszcze nie do końca precyzyjna. Straszne, ale porównajmy to z hitlerowską machiną zbrodni i zbiorowymi egzekucjami. Porównajmy to do realizowanego niemieckiego pomysłu wytępienia całych grup rasowych i etnicznych. Obserwujemy zupełne pomieszanie pojęć i skali. W imię szczytnych celów nie wolno zakłamywać historii. A tu możemy mieć wielkie wątpliwości, czy autorom tej rewizji idzie o szczytne cele.
Warto się przyjrzeć przy tej okazji opisom żołnierzy radzieckich w mediach. Parafrazując Mariana Turskiego, powiedzmy sobie szczerze – to nie spadło z nieba. IPN Wrocław – Odział Instytutu Pamięci Narodowej Komisja Ścigania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu kilka lat temu (2013) wydał potrzebną i ciekawą książkę autorstwa Joanny Hytek-Hryciuk „Rosjanie nadchodzą! Ludność niemiecka a żołnierze Armii Radzieckiej (Czerwonej) na Dolnym Śląsku w latach 1945-1948”.
Dzisiaj o tej pracy jest już bardzo cicho. Książka ta zawiera rozdział mówiący o propagandzie hitlerowskiej względem Rosjan „Die Russa kumma!”. Warto zapoznać się z tym materiałem. Oto fragment:
„Wraz z wybuchem wojny Hitler dokonał totalnej dyskredytacji czerwonoarmistów jako żołnierzy i zohydził ich jako ludzi (…) Führer zapewnił żołnierzy Wehrmachtu, że ich przeciwnikiem powodują niskie pobudki – grabież, tchórzostwo, żądza krwi (…)
Obywatel ZSRR miał się przestać kojarzyć z szeroko rozumianym pojęciem kultury. W 1941 roku minister [Goebbels] atakował odbiorców opisami i zdjęciami zbiorowych egzekucji, jakich bestialska sołdata” (…) dopuszczała się we Lwowie. W efekcie niemieccy żołnierze walczący na froncie wschodnim od 1941 roku charakteryzowali żołnierzy (najczęściej wziętych do niewoli) radzieckich jako „zwierzęta”, „przestępców”, „kryminalistów”, „potwory” lub po prostu „Mongoły” (…)
Nazistowska propaganda odmawiała żołnierzom radzieckim także zdolności do bohaterskiej walki, dzielnych czynów i poświęcenia dla ojczyzny (…) Jeden z pracowników urzędu do spraw propagandy NSDAP (…)
Zdaniem Himmlera Rosjanie mieli być kolejnym wcieleniem azjatyckich ras podludzi, które realizują imperialną myśl Azjatów, kontynuując dzieło swych historycznych poprzedników Hunów, Madziarów, Tatarów, Mongołów (…) Przeciwnikiem w tej wojnie nie był już człowiek-żołnierz, lecz polityczna doktryna. Niemcy mieli odtąd walczyć z bolszewizmem, odpierać szturm bolszewików, zwyciężać z bestialstwem, które nie miało dotąd miejsca w historii.” Przecież to dokładna kopia tego co dzisiaj czytamy, oglądamy i słyszymy w mediach.
Należy dodać tylko, że uroczystości dotyczące tragedii górnośląskiej (określenie debilne) przyćmiły te związane z uroczystościami wyzwolenia tych terenów od nazizmu.
Obserwujemy dziś dziwną podmianę historyczną. Opowieści o „zmianie jednego totalitaryzmu na drugi” to pośmiertny triumf nazizmu. Konieczne jest jak najbardziej rzetelne badanie tych kwestii i uczczenie niewinnych ofiar. Ale musimy też pamiętać o chronologii wydarzeń i zachować umiar w ocenach.
‘W dawnych czasach sędziwy już dzisiaj prof. Franciszek Marek czy nieobecny niestety w polityce Piotr Spyra z wielkim zaangażowaniem walczyli o prawdę w temacie Górnego Śląska. Dzisiaj praktycznie wszystkie instytucje, media i politycy złożyli broń przyjmując za prawdę objawioną stanowisko środowisk negacjonistów polskości Górnego Śląska.
Jacek
13 lutego 2025
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz