Przy okazji kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego na ekranach telewizorów pojawia się zdjęcie Pomnika Małego Powstańca – dzieciaka w za dużym hełmie, uzbrojonego. Zawsze ten widok budzi we mnie przede wszystkim oburzenie na tych, którzy mu tę broń dali. Od zarania dziejów jednym z kanonów naszej cywilizacji było oszczędzanie dzieci w działaniach wojennych. I zawsze piętnowano przypadki, gdy dzieci ginęły. Mówiono wówczas o „bestialstwie zabijających”. Ale dzieciak z bronią – to już żołnierz a nie dziecko. I usprawiedliwiony jest ten, kto do niego strzela. Winę za śmierć Małego Powstańca (czy upamiętnionego w „Nędznikach” Małego Paryżanina) ponoszą nie ci, którzy go (ich) zastrzelili, lecz ci, którzy pozwolili im „bawić się w żołnierzy”. Jest taka scena w jednym z fabularnych (ale paradokumentalnych) filmów amerykańskich o snajperze, gdy ten modli się, trzymając palec na spuście, by dzieciak, którego widzi w swej lunecie strzeleckiej nie strzelił z pancerfausta. Tym razem udało się – dzieciak odrzucił broń i uciekł. I druga scena – gdy kobieta daje granat chłopcu, a ten biegnie z nim w kierunku żołnierzy i bierze zamach. Zostaje zabity przez snajpera. Snajper nie ponosi moralnej winy za złamanie tabu – bo ono obowiązuje w obie strony: dziecko jest (musi być) chronione, póki nie używa broni. Bo gdy używa, to jest żołnierzem. Winni są ci, którzy mu tę broń dali. I powinni ponieść za to odpowiedzialność – moralną, a nawet karną.
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
17 sierpnia 2022
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz