Skip to main content

002 Notatnik ekonomiczny – kilka uwag o budżecie państwa

portret użytkownika Z sieci

Budżet Państwa

Tradycyjna ocena monetarna

Opracowany przez rząd, przedłożony Sejmowi budżet państwa wywołuje krytykę w niektórych środowiskach ekonomistów ze względu na planowany „zbyt wysoki deficyt i dług państwowy”. Pretensje są nieuzasadnione. Zarówno deficyt budżetu jak i wielkość długu państwowego w relacji do PKB nie przekraczają rygorystycznych ograniczeń przyjętych w Układzie z Maastricht. Owszem był czas, gdy tzw. „konsensus waszyngtoński” ekonomistów głównego nurtu po obu stronach Atlantyku potępiał zadłużanie się państw. Przyjmowano za pewnik, że „każdy deficyt budżetu oznacza drukowanie pustego pieniądza i powoduje wzrost inflacji”. Wątpiącym przedkładano dwa argumenty. Pierwszy, że jeśli rząd wydaje więcej niż ściąga z gospodarki – to produkuje „pusty pieniądz”. Drugi, że (w niewielkim uproszczeniu) – zgodnie z tzw. Formułą Fishera – każdy wzrost ilości pieniądza w obiegu prowadzi do inflacji. Jest to prawdą – ale tylko wtedy, gdy moce produkcyjne są w pełni wykorzystane i gdy na wzrost popytu gospodarka nie może odpowiedzieć wzrostem produkcji i podaży. A na dodatek nie może nastąpić wzrost importu.

Prawo R&R

Tezę o zasadniczym zagrożeniu dla gospodarki ze strony długu państwowego sformułował też wybitny ekonomista amerykański Kenneth S. Rogoff. Wraz ze swą współpracownicą Carmen M.Reinhart dowodził on, że dług niemal zawsze grozi obniżeniem tempa wzrostu gospodarczego, a po przekroczeniu 70-90% PKB może wepchnąć gospodarkę w trwałą recesję. A więc już nie tylko inflacja (jak w Formule Fishera) ale i recesja gospodarcza miały być oczywistym skutkiem wzrostu długu państwowego - potencjalnie w każdej gospodarce. Badania spółki R&R okazały się obciążone błędem (w dokonanych obliczeniach pominięto szereg istotnych danych).

Nowoczesna Teoria Monetarna (MMT)

Dziś zmieniły się dominujące poglądy – być może w wyniku częściowej wymiany pokoleniowej wśród wpływowych ekonomistów, a może wskutek nowych badań i doświadczeń. Pojawiła się też nowa teoria – tzw. Nowoczesna Teoria Monetarna, wg której deficyt i dług mogą być korzystne dla gospodarki, a na pewno nieszkodliwe. Wg jej zwolenników powszechnie uznawane ograniczenia wydatków rządowych finansowanych deficytem są iluzją. Zwolennicy MMT twierdzą, że system monetarny oparty na pieniądzu dekretowym (czyli emitowanym na zlecenie państwa) zniósł ograniczenia związane ze standardem złota, a przez to nasza zdolność do odbudowy gospodarczej jest ograniczona jedynie przez nasze niezrozumienie, jak funkcjonują nowoczesny pieniądz i bankowość. Zwolennicy MMT twierdzą, że emitent suwerennej waluty (a Polska jest takim emitentem, bo ma własną walutę) nie może być niewypłacalny. Dla teoretyków MMT głównym celem opodatkowania nie jest zwiększanie dochodów rządu, ale regulacja (zwiększanie lub zmniejszanie) zagregowanego popytu. Wg nich, rząd może dowolnie zwiększać wydatki, jeśli taka jest potrzeba wynikająca np. z zagrożenia recesją, a zwiększać podatki, gdy grozi inflacja.

Ekonomia neokeynsowska

Zarówno „klasyczny keynesizm” jak i neokeynesizm, którego najwybitniejszym przedstawicielem jest obecnie laureat Nagrody Nobla, amerykański uczony Paul Krugman, nie wyznają tak optymistycznych poglądów. Zwłaszcza wiary, że rząd w demokratycznym państwie może swobodnie zwiększać podatki. Zwolennicy tego szerokiego nurtu w myśleniu o gospodarce narodowej i jej prawach (do którego ja też należę), dowodzą, że w okresach recesji problemem jest niedostatek popytu (i nadmiar niewykorzystanych mocy wytwórczych – pracy i kapitału). Można temu zaradzić poprzez powiększenie deficytu budżetowego. Inflacja jest zaś skutkiem tego, że popyt rośnie szybciej niż produkcja dóbr i usług, ze względu na ograniczenia po stronie mocy wytwórczych. Można ją kontrolować (lub nawet likwidować) poprzez ograniczenie deficytu lub nawet spowodowanie nadwyżki budżetowej.

Co zatem sądzić o deficycie budżetu Państwa oraz o groźbie recesji i inflacji w Polsce

Recesja w minionym roku 2020 była faktem. Groźba jej trwania lub pogłębienia realnie istnieje. Ograniczenia społeczne związane z pandemią i wynikający z nich „lockdown” większości punktów sprzedaży dóbr i świadczenia usług, hamują wzrost gospodarczy. Deficyt budżetu (umiarkowany nawet wg kryteriów Układu z Maastricht) nie budzi niepokoju. Moim zdaniem mógłby być nawet większy. W USA i w UE nikt nie przejmuje się wielkością deficytów. Istnieje coraz szersze przekonanie wśród polityków i ich doradców ekonomicznych, że z recesją należy walczyć dostępnymi środkami. A groźba inflacji? Ona oczywiście istnieje. Wynika nie tylko ze wzrostu popytu zwiększonego deficytem budżetowym, ale także ze wzrostu kosztów utrzymania w wyniku wzrostu cen administrowanych – opłat mocowych i opłaty cukrowej oraz innych cen regulowanych przez instytucje rządowe a także przez samorządy (opłat komunikacyjne, opłaty za zużycie wody, za śmieci, za psy oraz podatek gruntowy). Podnoszą one koszty utrzymania i reprezentują przejawy tzw. inflacji kosztowej. Oczywiście wpływ na nią będzie miała także podwyżka płacy minimalnej oraz wszystkie świadczenia tzw. „tarczy”.

W konkluzji: Nie podzielam obaw dotyczących skutków deficytu budżetowego i długu budżetowego. Przeciwnie – uważam, że w aktualnej sytuacji mógłby on być nawet wyższy. Priorytetowym celem jest niedopuszczenie do głębokiej recesji gospodarczej i masowego bezrobocia. A inflacja? To zadanie polityki pieniężnej prowadzonej przez Radę Polityki Pieniężnej (w zakresie wysokości stóp procentowych). Zarząd NBP mógłby wspierać wzrost działaniami, w zakresie polityki kursu dewizowego i wspierania eksportu polskich dóbr i usług.

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/

3 stycznia 2021

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak