To jest jasne. Idziemy na wybory, głosujemy na prawicę. Troszczymy się o umocnienie pozycji PiS. Rozpoczynamy długą drogę: wprowadzenie PiS na jego właściwe miejsce.
W tych godzinach spadło na mnie obciążenie, przed którym uciekłem w 1998 roku. Mowa o bezpardonowym omijającym jakąkolwiek moralność wyścigu. Zapis w konstytucji o proporcjonalnej ordynacji uruchomił zwierzęce instynkty walki o przetrwanie. Umizgi u wierchuszki w celu znalezienia się na liście wyborczej (pozycji w administracji) mają swoje konsekwencje w postaci moralnego kaca wynikającego z sytuacji robienia czegoś więcej niż tego wymaga przyzwoitość. Dotyczy to każdego miejsca na liście z tą różnicą, że inne obciążenia dobijają się o poprawienie swojego ego.
Nie brałem udziału, nie biorę, nie będę brał udziału w wyścigu szczurów. W 1998 roku napisałem pożegnalną ulotkę i nawet jej nie rozdałem (nie cierpię handlu własną osobą). Zostawiałem świat "maniutków", który po latach okazje się przyzwoity… przy tym, co później zobaczę.
Upadek polityki matki mądrości, jaki dopadł mnie w postaci telefonów i SMS jest porażająco głupi, wykazujący rodzaj paniki miast logiki. Pokazujący zupełny upadek istoty wyborów. Wiem, to pokłosie zapartyjnienia: pozostania wyborców w domach.
Musimy podjąć temat wyalienowania się ludzi aspirujących do administracji – władzy i ich ziomków pozostających poza nawiasem z własnego wyboru. Zmienić ordynację na taką, która wyeliminuje rywalizacje wewnątrz politycznej grupy. Stworzył się świecidełkowy obrazek dla pospólstwa i nas, którzy wiemy lepiej i którym się należy... i nikt nie przeszkodzi w drodze do celu... do żołdu dla miernoty. Szczytu marzeń, ciężkiej pracy. Mowa o ca 60% parlamentarnej populacji.
witold k
4 października 2019
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz