Media w Polsce od ponad roku zajmują się „ciężkimi bojami” toczonymi przez p. Kazimierza Marcinkiewicza z Izabelą Olchowicz-Marcinkiewicz o wysokość alimentów i ich egzekucję. Pani I. O-M chętnie pozuje do zdjęć z aparatem stabilizującym jej rękę po urazie, jakiego doznała wiele miesięcy temu. Jej rehabilitacja trwa o wiele dłużej niż u innych po skomplikowanych złamaniach kończyn i jest „koronnym argumentem” na rzecz roszczeń do zapewnienia jej odpowiednio wysokich świadczeń ze strony b. męża. Nie mam zamiaru litować się nad żadną ze stron sporu. Nie rajcowały mnie też wcześniejsze publikacje relacjonujące kolejne fazy „miłosnego zauroczenia” Kaza i Isabel dokumentowane „ustawkami” medialnymi. Nie będę też analizował szczególnej drogi, jaką ten polityk odbył od członkostwa w NSZZ „Solidarność”, Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, Przymierzu Prawicy, Diecezjalnej Radzie Duszpasterskiej, Stowarzyszeniu Dziennikarzy Katolickich, Stowarzyszeniu Rodzin Katolickich oraz prezesury Towarzystwa Szkoły Katolickiej do skandalu obyczajowego i „odżeglowaniu” w kierunku Koalicji Europejskiej oraz wystąpienia wspólnego z Leszkiem Millerem i Włodzimierzem Cimoszewiczem. Fakty są znane i odpowiednio nagłośnione. Zadziwia mnie natomiast całkowity brak zainteresowania „środków komunikacji społecznej” losami porzuconej przez niego pierwszej żony i czwórki dzieci. Nie słychać było (ani nigdzie nie można było przeczytać), jak sobie radzi jego rodzina i czy on wywiązuje się ze swych wobec niej obowiązków. Także alimentacyjnych. Czy żonie udało się wrócić do pracy zawodowej? Jakie były losy życiowe jego dzieci? Przecież w tamtym czasie nie było jeszcze 500 plus…
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
15 lipca 2019
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz