Skip to main content

Czas zlikwidować "profesurę prezydencką" – i nie tylko

portret użytkownika Z sieci

Źle się dzieje w świecie nauki. Na gościnne wykłady uczonych czy polityków o poglądach prawicowych władze uniwersytetów polskich zgody nie wyrażają. Dla lewaków i liberałów, nawet byłych oficerów Urzędu Bezpieczeństwa przeszkód nie ma, a studenci, którzy przeciw ich obecności protestują są przez władze uczelni traktowani z całą ostrością. Naukowcy piszący prace niepoprawne politycznie są z uczelni usuwani. Uczelnie walczą z „faszyzmem” i „nacjonalizmem” ulegając presji lewactwa. Pradawne zasady wolności badań naukowych i wolności poglądów „nie mają zastosowania”. Organa tworzone przez uczonych dla oceny kwalifikacji zawodowych kolegów aspirujących do kolejnych stopni naukowych przestały być gronami wiarygodnymi. Bardziej ich interesują poglądy i sympatie polityczne niż dorobek naukowy kandydatów. Przyczyny tego stanu rzeczy są zrozumiałe. Środowiska naukowe (podobnie jak sędziowskie) miały „oczyścić się same”. Skutecznie uniemożliwiły zastosowanie ustawy o lustracji w odniesieniu do kadry uniwersyteckiej. W efekcie, przez lata (dziesięciolecia) aż nadto często zdarzało się, że byli donosiciele (TW i „kontakty operacyjne”) sprawowali funkcje kierowników zakładów naukowych, katedr uniwersyteckich, dyrektorów instytutów, dziekanów wydziałów, a nawet prorektorów i rektorów uczelni. Po pierwszych latach „przyczajenia”, kiedy na szefów instytucji naukowych manifestacyjnie wybierano osoby znane z poglądów antykomunistycznych, albo przynajmniej „nieumoczonych” w SB i PZPR, wróciły stare „sprawdzone” kadry. I one ukształtowały politykę kadrową. Idee wolności i uczciwości zastąpiły hasłami walki z „faszyzmem” i „nacjonalizmem” oraz „mową nienawiści”. Dziś skutki braku lustracji trudno naprawić. Od r.1989 minęło 30 lat. Dawni donosiciele mają co najmniej ok. 60 lat. Obok nich istnieją gromady ich „ideowych klonów”. Chcę być dobrze zrozumiany: są na uczelniach także ludzie uczciwi, ale co jakiś czas okazuje się, że to nie oni kształtują ich politykę. Czas najwyższy, by uczelnie uwolnić od postkomunistyczno-SBckich złogów. Zacząć trzeba jednak od lustracji. To jednak okazać się może drogą długą i trudną. Trzeba równolegle przeprowadzić kilka reform, które osłabią kontrolę „dawnego układu” nad kształtowaniem władz i kreowaniem autorytetów w środowisku i w społeczeństwie. Trzeba ostatecznie zlikwidować habilitacje oraz profesury „prezydenckie”. Wraz z nimi znikną komisje „klonujące” dawne układy. W USA nie ma ani habilitacji, ani profesorów nominowanych przez Prezydenta. I jakoś sobie tam radzą…

Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com

31 maja 2019

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak