Skip to main content

Na „sprawiedliwość społeczną” szkoda czasu

Likwidacja "umów śmieciowych", wzrost płacy minimalnej, aktywna polityka prorodzinna, godziwe emerytury, większe zasiłki dla biednych... W ostatnim czasie sporo nasłuchaliśmy się o tych wszystkich dobrodziejstwach jakie oferuje nam państwo na drodze do realizacji zapisanego w konstytucji procesu dziejowego, tj. do urzeczywistniania zasad sprawiedliwości społecznej.

A ma być jeszcze lepiej. Niestety, w III RP tak już jest, że niezależnie od tego kto rządzi, wciąż „urzeczywistnia się zasady sprawiedliwości społecznej”. Różnice w szyldach politycznych nie mają tu żadnego znaczenia. Nawet jeśli pojawiają się pomysły jakichś reform to najczęściej mają one charakter kosmetyczny, np. zlikwiduje się jakąś zbędną instytucję czy urząd, ale po to tylko, by zaraz na jego miejsce utworzyć inną, albo nawet kilka innych, i obsadzić je swoimi ludźmi. Kiedyś powołano Kasy chorych po to, by po kilku latach je zlikwidować i utworzyć NFZ. Dziś wspomina się o likwidacji NFZ i powołaniu … kas chorych. Kilkanaście lat temu utworzono gimnazja. Powstało dzięki temu wiele nowych posad. Dziś wspomina się o likwidacja gimnazjów, ale czy w ślad za tym pójdzie też likwidacja tych wszystkich posad?

Jednym słowem – wszystko toczy się w ramach obowiązującego od początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku systemu i nie dzieje się nic, co w najmniejszym choćby stopniu mogło mu zagrozić.

Sami politycy nawet nie wiedzą już co mówią. „Polacy to ludzie kochający wolność, powinni mieć swobodę wyboru, kiedy chcą przejść na emeryturę. Dlatego trzeba obniżyć wiek emerytalny!”. Albo - „Jesteśmy wolni, dlatego chcemy, aby nasze dzieci szły do szkoły w wieku siedmiu lat, a nie sześciu”. Jesteśmy wolni, ale... w ramach tego systemu zniewolenia, którego nawet już nie dostrzegamy. Nasza wolność to „wolność” ptaszka w klatce, który co prawda może sobie trochę poświergolić, ale pofrunąć już nie. Naprawdę wolni bylibyśmy wtedy, kiedy sami decydowalibyśmy czy w ogóle chcemy się ubezpieczyć, albo czy chcemy posłać nasze dzieci do szkoły.

Ludzie domagający się zmian w systemie emerytalnym jednocześnie nie mają nic przeciwko przymusowi ubezpieczeń. Podobnie ludzie, którzy sprzeciwiają się obniżeniu wieku szkolnego, jednocześnie akceptują przymus nauczania. Ci, którzy chcieliby likwidacji „umów śmieciowych” nie wspominają o wprowadzeniu zasady wolności umów, a ci, którzy chcą „ulepszać” politykę prorodzinną, nie zauważają, że najlepsza jej postać to niskie podatki i wolność gospodarcza, bo tylko one umożliwiają zarobki na tyle wysokie, by nie trzeba było łatać dziur w domowych budżetach żadnymi zasiłkami.

Postulaty wolnościowe, choć - wydawałoby się - niezwykle atrakcyjne, licho sprzedają się w naszej rzeczywistości, spętanej niejasnymi układami rodem z sensacyjnej opowieści mafijnej. Póki co obowiązuje zasada: trzeba wiele zmienić, by wszystko zostało po staremu. Tymczasem powinno być inaczej - zostawić ze "starego" to co dobre, resztę, czyli socjalizm, wywalić na śmietnik historii. Tam jego miejsce. Na "urzeczywistnianie zasady sprawiedliwości społecznej" po prostu szkoda czasu.

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

25 maja 2015

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak

Warto przeczytać

portret użytkownika Piotr Korzeniowski

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.