Skip to main content

Polska nauka na unijnym dopalaczu

Unijne dotacje miały być wybawieniem z licznych problemów trapiących Polskę. W pewnym sensie tak się stało, jednak nawet tam, gdzie efekty przyjmowanych dotacji widać „gołym okiem”, pojawia się pytanie: co dalej?

Pytanie to zadają sobie obecnie polskie uczelnie państwowe, które z unijnego koryta czerpały w latach 2007 – 2013 pełną garścią. W ramach kończącej się tzw. perspektywy budżetowej, państwowe szkoły wyższe zdołały pozyskać z unijnych dotacji prawie 27 mld zł. Pieniądze te płynęły do uczelni poprzez Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. Jak podaje portal forsal.pl, rekordzistą w wykorzystaniu środków jest Politechnika Warszawska, która na realizację 32 projektów otrzymała w sumie prawie 1,2 mld zł. Problem stanowi jednak to, że pieniądze te zostały w większości wydane nie na innowacje naukowe, lecz na budowę nowych gmachów, laboratoriów oraz zakup nowoczesnego sprzętu. Minister nauki i szkolnictwa wyższego, Barbara Kudrycka stwierdziła nawet, że dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej mamy teraz najnowocześniejsze laboratoria na świecie, które są gotowe do prowadzenia prac badawczo-rozwojowych dla gospodarki.
Można by rzec: od czegoś przecież trzeba te innowacje zacząć. Laboratoria już mamy, jednak teraz – niczym bumerang – wraca pytanie: co dalej? Okazuje się, że jeśli pompowanie unijnych pieniędzy z jakichś powodów się utnie, laboratoria te pozostaną bezużyteczne, a dla uczelni stanowić będą jedynie balast, na utrzymanie którego nie będzie ich stać. Portal forsal.pl przytacza opinię p. Karoliny Czarneckiej z łódzkiego Uniwersytetu Medycznego: „Uczelniom trudno będzie utrzymać nowe budynki, szczególnie że dotacja z Ministerstwa Nauki w związku ze spadającą liczbą studentów będzie coraz niższa. Nowe budynki muszą być zapełniane, by na siebie zarabiały”. Pani Czarnecka wie zapewne co mówi. Uniwersytet Medyczny doświadczył niedawno tego na sobie, gdy kilka lat temu otworzył filię w podarowanych przez miasto Piotrków Trybunalski budynkach po dawnym Narodowym Banku Polskim. Filia przetrwała bodajże niecałe 2 lata. Koszta utrzymania gmachu okazały się niewspółmiernie wysokie w stosunku do wpływów uzyskiwanych od studentów pobierających nauki w trybie zaocznym.

Rektorzy uczelni już zaczynają narzekać, skarżąc się, że na zapewnienie utrzymania laboratoriów i na organizowanie w nich badań państwo nie przewidziało żadnych środków. Nowe laboratoria czekają, jednak uruchomienie nowoczesnych urządzeń badawczych okazuje się zbyt kosztowne, by można było sobie na to pozwolić. Zdarza się to sporadycznie. Okazuje się ponadto, że szkoły nie mogą zarabiać także np. na wynajmowaniu nowoczesnych sal konferencyjnych powstałych za unijne dotacje. Regulaminy korzystania z dotacji wykluczają możliwość komercyjnego obrotu salą do czasu zakończenia unijnego projektu.

Naukowcy upatrywaliby nadzieję w prywatnych firmach, które mogłyby inwestować w rozwój badań. Wszystko jednak wskazuje na to, że niewiele jest firm, które mogłyby udźwignąć ciężar obsługi tych „najnowocześniejszych laboratoriów na świecie”.

Czyżby te „najnowocześniejsze laboratoria”, wybudowane za unijne dotacje w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka miały okazać się kolejnymi pomnikami socjalizmu – nie pierwszymi zresztą i chyba – niestety – nie ostatnimi? Wszak przed nami kolejna „perspektywa budżetowa: 2014 – 2020. Co bardziej operatywni wyciskacze dotacji już zacierają ręce…

PS: www.prokapitalizm.pl

2 października 2013

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak

Z e-poczty

portret użytkownika Piotr Korzeniowski

Zobacz, jak białoruska wieś rozwija się bez dopłat unijnych (kłamstwa "naszej"
telawizji (nazwa celowa i zamierzona ;-))
http://www.youtube.com/watch?v=B7qPDggL80U

Pozdrawiam

Opcje wyświetlania odpowiedzi

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zapisz ustawienia" by wprowadzić zmiany.