Skip to main content

Ile PRL-u zostało w szkolnictwie wyższym

portret użytkownika Józef Wieczorek

(czyli jak czerwony smok pożera nie swoje dzieci)

Na pozór panorama Polski akademickiej jest całkiem odmienna od panoramy PRL-u. Ogromna ilość nowych szkół wyższych, których w PRL-u nie było, nowe uniwersytety, których liczba rośnie rokrocznie, nowe akademie, a przede wszystkim ok.. 300 nowych szkół niepublicznych nieznanych z panoramy PRL-u, ponadto ogromne rzesze studentów, którzy schyłkowy PRL-u oglądali co najwyżej z perspektywy kołyski czy huśtawki. Mamy też nowe ministerstwo, nowe ustawy akademickie i kadrę akademicką, z której tylko część formowała nowe pokolenie w PRL-u. Wydawało by się, że jeśli coś z PRL-u zostało, to jest to kropla w morzu, którą trudno by było zidentyfikować nawet przy wykonaniu precyzyjnych analiz zasolenia wody.

Dlaczego więc niektóre gremia akademickie głoszą, że nauka nadal w Polsce tkwi z PRL-u ? Czy to jest opinia zasadna ? Czy raczej jakieś oszołomstwo ? Na pewno nie bo ‘jaki jest koń, każdy widzi’.

Można do oceny zawartości PRLu w systemie III RP podejść statystycznie, przeprowadzić kosztowne badania, ale nie mając środków na badania, można ocenić to znacznie prościej, na podstawie własnych doświadczeń analizowanych w szerszym kontekście.

Powstanie Niezależnego Forum Akademickiego -stawiającego sobie za cel stymulowanie głębokich zmian w systemie nauki i edukacji w Polsce, organizacji niezależnej, nie związanej z żadną partią, z żadną strukturą akademicką, stanowiącej wolny głos środowiska akademickiego - od razu spotkało się z działaniami operacyjnymi na najwyższym szczeblu władz największych polskich uczelni, a założycielowi NFA zarzucano destabilizację środowiska akademickiego !

Zatem, prezentowanie niezależnych opinii, oddolne tworzenie społeczeństwa obywatelskiego skupionego na reformach akademickich, podobnie jak w PRL-u, traktowane jest jako zagrożenie dla jedynie słusznego systemu czemu trzeba zapobiegać, jak się okazuje starymi, wypróbowanymi w PRL-u metodami, przez dyskredytowania takich grup, a przede wszystkich ich liderów. Istne jasełka akademickie z rektorami w roli Herodów ( Jasełka akademickie z rektorem UW w roli Heroda )

Oczywiście podobnie jak w PRL-u mówi się o potrzebie dialogu, ale jest to dialog dziada z obrazem, który zastąpił dialog pałki z grzbietem. Niby postęp jest, ale czy jest to postęp postępowy ?

Akademicki krajobraz PRLu ukształtowało wprowadzanie w życie Instrukcji NKWD Ściśle tajne Moskwa, 2.VI.1947r. K.AA/OC 113 INSTRUKCJA NK/003/47 8222;35. która jasno mówiła: „W szkolnictwie podstawowym, zawodowym, a w szczególności w szkołach średnich i wyższych doprowadzić do usunięcia nauczycieli cieszących się powszechnym autorytetem i uznaniem.”

Poprzez zarządzenia ministerialne, partyjne i działania służb specjalnych instrukcję realizowano z niemałymi sukcesami, których skutki trwają do dnia dzisiejszego.

Próbowano już w III RP przeprowadzić reformę ‘Od przedszkola do doktora’ ale nie do końca to się udało. Zreformowanie ‘głowy’ systemu, nie było możliwe, stąd i nogi niosą nie tam gdzie trzeba. ( Reformy bez głowy ).Nie najgorzej jest jeszcze w przedszkolach, które instrukcji NKWD nie podlegały i gdzie uczy się dzieciaki aby posiadły poczucie własnej wartości. Im wyżej tym gorzej, a na szczeblu uniwersyteckim, ktoś kto ma poczucie własnej wartości nie jest elementem pożądanym. W III RP, mimo formalnego upadku PRL-u, nadal duch instrukcji NKWD unosi się w murach uczelni.

Jaki to ma skutek najlepiej oddaje fraszka Sondaż ks. Jana Twardowskiego:Pewien socjolog dostał się do nieba i z przyzwyczajenia zawodowego zaczął tam robić sondaże. W niebie było najwięcej tych, którzy słuchali dziecięcych kazań. Ci którzy słuchali doktorów, profesorów – siedzieli w czyścu, a dwóch w piekle.(Niecodziennik)

Na początku naszego systemu edukacyjnego jakieś wartości jeszcze obowiązują, na końcu – mamy zapaść moralną. Kto przejdzie przez ten system ma niewiele szans na zachowanie twarzy, stąd niemal powszechny obyczaj przeżywania życia akademickiego z nieodłączną podręczną strusiówką.

Pojęcie etosu uczonego, etosu nauczyciela akademickiego jakby odeszło z II RP. Trudno się dziwić. Tworzenie nowego, jedynie słusznego systemu, musiało mieć swoje zabezpieczenie w systemie edukacji. Jasne jest, że niewygodni dla nowego systemu odsuwani byli od kontaktu z młodzieżą.

Wybitnym przedwojennym profesorom, posiadającym autorytet, odbierano wykłady, izolowano od młodzieży, likwidowano katedry, a nawet cale kierunki studiów i to nie tylko humanistycznych. To był rutynowy sposób na dokonywanie zmian personalnych i obsadzanie systemu edukacji i nauki przez osoby oddane dla nowego systemu, a przynajmniej mu nieszkodzące. Usuwanie z uczelni za negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką to proces trwający do końca PRLu i akceptowany nadal w III RP.

Co gorsza jakby się nasilał o czym się nie mówi. W latach 50-tych na ogół odsuwano niewygodnych dla systemu wykładowców na najwyżej kilka lat, bo po 1956 r. wielu wracało na uczelnie – fakt, że nie wszyscy, fakt, że niektórzy tylko na krótko.

W 1968 r usunięto wielu wykładowców, ale głównie ze względu na niewłaściwe pochodzenie i ci często robili znacznie lepsze kariery za granicami kraju.

Ogromne znaczenie miała emigracja, głównie młodych ludzi, w tym naukowców, w latach 80-tych. Wielu z nich zasiliło ośrodki akademickie na całym świecie. Tylko niektórzy wrócili do kraju.

Ale wielu zweryfikowanych negatywnie w latach 80-tych – głównie w 1982 - 1986r., jeśli nie zdecydowali się na opuszczenie kraju, często zostali wyeliminowani z systemu akademickiego. Niektórych przywrócono do pracy na uczelniach, ale zbyt niewygodnych dla nowego układu sił (neo-Solidarności i byłej PZPR) nie. Do dziś istnieje obawa, że będą nadal negatywnie wpływać na młodzież akademicką, podważając utytułowane autorytety - beneficjentów nie do końca upadłego PRL-u, którzy nie bardzo dają sobie rady z kształceniem na wysokim poziomie .

W niektórych sferach III RP jakby była bardziej szczelna od PRL-u, a w sferze akademickiej nadal prawo stanu wojennego i po-wojennego, przedkładane jest nad Konstytucję III RP ( np. Tajne teczki UJ, czyli o wyższości ‘prawa’ stanu wojennego nad Konstytucją III RP)

Niewygodne dla siebie akta władze uczelniane - brakują, modyfikują, aresztują, zgodnie z prawem lat 80-tych, tworzą nowe dla dyskredytowania niewygodnych - bo jeszcze żywych.

Czym to się różni od poczynań esbecji ? Ano tym, że akta esbeckie, co prawda nie zawierają ewangelicznej prawdy jak argumentował b. Rektor UJ – F. Ziejka porównując zawartość akt esbeckich z pamiętnikiem pisanym dla żony, którego rękopis odnalazł niedawno w garażu, ale bywają bardziej prawdziwe od akt uczelnianych ! jak wynika z moich porównań !

“Badania historyków pokazują, że Uniwersytet Jagielloński wyszedł obronną ręką z okresu PRL - powiedział przed rokiem rektor uczelni prof. Karol Musioł

Nic bardziej błędnego. Fakty jasno dokumentują, że UJ nadal tkwi w PRL-u i jest to niezwykle znamienne, bo jest to wzorcowa uczelnia w Polsce, wzorzec dla innych szkół wyższych – nie bez przyczyny także, podobnie jak ich wzorzec, tkwiących w systemie PRL-u.

A jak poznawano nauczycieli akademickich represjonowanych w PRLu ? Można się zapoznać na przykładzie komisji senackiej UJ, która prowadziła ‘badania’ nad represjonowanymi, ale ograniczając swoją kwerendę do beneficjentów systemu. Por. Jerzy Wyrozumski - Powracająca fala rozrachunku z przeszłością- Alma Mater, nr, 69, 2005

Dokumentów komisji władze uczelnie nie są w stanie odnaleźć, ale informacje na ten temat mamy w tekście szefa komisji, rzuconym przeciwko ’szaleństwu’ lustracyjnemu w ramach heroicznej walki środowiska akademickiego, aby nie doszło do poznania prawdy PRLu. (por. Powracająca fala zakłamywania historii)

Pozostałością PRLu są kadry naukowe a ciągłość kadrowa jest widoczna ‘gołym okiem’, chociaż brak dobrych baz danych nie ułatwia orientacji.

Z analizy internetowych stron uczelnianych można by odnieść wrażenie, że na uczelniach PZPR nigdy nie funkcjonowało, podobnie jak nie było w Polsce komunizmu, co wynika też ze słowa pisanego np. w ‘złotych księgach’ wydanych na okoliczność jubileuszu UJ ( por. np. R.Terlecki - Profesorowie UJ w aktach UB i SB, 2002 WL). O fałszowaniu historii Instytutu Nauk Geologicznych UJ nie można nawet wspominać (RECENZJA : Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim)

Odnosi się wrażenie jakby pisanie fałszywych historii nie było sprzeczne z misją uniwersytetu.

Ciągłość kadrowa i związany z tym brak etosu pracownika naukowego jest rezultatem braku dekomunizacji i lustracji.

Były aparat partyjny PZPR i partii siostrzanych ma się dobrze na uczelniach państwowych a zwykle tworzy też kadry uczelni prywatnych, nierzadko kadry założycielskie i kierownicze. Ujawnienie współpracy z SB na ogół nie przeszkadza w zatrudnianiu na uczelni, jakby to nie miało negatywnego wpływu na młodzież akademicką, gdy jednocześnie istnieje nadal zagrożenie negatywnym wpływem osób inwigilowanych, wykluczonych w PRL-u ze środowiska akademickiego.

Czyszczenie akt osobowych, niedostępność (zniszczenie ?) uczelnianych akt POP PZPR, które decydowały o karierach akademickich, brak lustracji, także naukowej, niejawność dorobku, wymazywanie z historii i niszczenie pozostałości po wykluczonych, łącznie z warsztatami naukowymi, to niestety taka ‘normalna’ panorama życia akademickiego III RP, która niemal nikogo nie interesuje.

(Tak dla przykładu - dla ochrony części moich zbiorów naukowych wywoziłem je z UJ w latach 90-tych poza Kraków, a takie działania raczej kojarzą się z okresem okupacji, która wtedy podobno nie miała już miejsca.. Jeszcze w latach 90-tych prowadziłem badania i realizowałem naukowe wyjazdy zagraniczne w konspiracji przed zarządzającymi jednostkami paranaukowymi opłacanymi z kieszeni podatnika ).

Dawny aparat jest bardzo solidarny i współuczestniczy w kształtowaniu polityki kadrowej i awansach młodszej kadry.. Wystarczy spojrzeć na zestawy recenzentów prac habilitacyjnych, na opinie o ‘dziełach naukowych’ itp. Aparat PZPR trzyma się razem.

Natomiast jeśli kariera naukowa, umocowana przez lata politycznie, zostaje pozbawiona okresowo trampoliny, wówczas media krzyczą, że są już pierwsze ofiary IV RP i kryteria polityczne decydują o karierach naukowców !?.

Mimo zmiany pokoleniowej i odchodzenia starej kadry, bardzo powoli, bo zachowującej wpływy i po przejściu na emeryturę - brak jest istotnych zmian, bo na ich miejsce przychodzą wyznaczeni, wylansowani w ramach układu ’starych’ i ‘nowych’ – zgodnie z regułą ‘wy nas nie ruszacie, a my was wypromujemy.’

Zgodnie z prawem, to beneficjenci systemu decydowali/ decydują o nominacjach, awansach itd. I to wiele tłumaczy.

Nie było zmian kadrowych, inaczej niż w Niemczech, ale tam kadry NRD mogły być zastąpione w znacznej mierze kadrami z RFN. U nas nie było to możliwe, chociaż można by zatrudnić część polskich naukowców uformowanych za zachodnimi granicami kraju.

Nawet po II wojnie światowej zatrudniano na uczelniach naukowców powracających z Zachodu. W III RP jednak Polonię akademicką traktuje się na ogół jako element niepożądany, nie wprowadzono zachęt, ułatwień do powrotów, lecz bariery.

Taka barierą jest m.in. zachowana kompatybilność systemowa nauki polskiej z systemem wschodnim, na mocy umów międzynarodowych , z krajami demokracji ‘ludowej’ zarówno europejskimi (np. Białoruś, Mołdawia, Ukraina) jak i pozaeuropejskimi ( np. Korea N, Mongolia, czy Kuba, Libia). To prowadziło do turystyki habilitacyjnej i zdobywania dyplomów (w ośrodkach nieraz o bardzo niskim poziomie) niezbędnych do awansów w Polsce. Ten proceder mimo wprowadzanych ograniczeń trwa nadal i systemowo w najbliższym czasie raczej nie zostanie zlikwidowany.

W kolekcjonowaniu tytułów, dyplomów nie ma nic niewłaściwego. Każdy ma prawo do takiego hobby. Ale czemu akurat to hobby ma być finansowane z kieszeni podatnika ? I dlaczego takie hobbystyczne dyplomy mają stanowić przepustkę do karier akademickich ?

Przy zachowaniu ‘ systemu tytularnego’ słaby doktor habilitowany ( np. na wschodzie) ma zdecydowaną przewagę nad niehabilitowanym doktorem nawet najlepszego amerykańskiego czy brytyjskiego uniwersytetu. Co więcej stosuje się w praktyce dyskryminację obywateli polskich przy zatrudnianiu na równorzędnych stanowiskach w Polsce. Dochodzi do skandalicznych przypadków wymagania zrzeczenia się obywatelstwa polskiego (!) dla objęcia odpowiedniego stanowiska w Polsce.

Niestety za wprowadzeniem systemu dorobkowego ( awanse na podstawie dorobku weryfikowanego przez gremia międzynarodowe) jest zdecydowana mniejszość polskiego środowiska akademickiego. Przed zmianą wypróbowanego w PRL-u systemu beneficjenci bronią nie mniej heroicznie niż przed lustracją.

Co prawda nastąpiły pewne zmiany przy rekrutacji kadr akademickich, chociaż nie do końca, bo są szkoły wyższe nadal zdominowane przez kadrę PZPR i sukcesorów.

Przy rekrutacji kadr akademickich, na podstawie fikcyjnych, ustawianych konkursów, chyba na wszystkich uczelniach dominują kryteria towarzysko-genetyczne nad merytorycznymi, co utrwala negatywną selekcję kadr tak powszechną w PRL-u.

Pozostałością PRL jest CK ds Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów, która zastąpiła co prawda dawną upartyjnioną CKK, ale jest to instytucja, która nie chroni polskiego systemu przed miernotami naukowymi, bo nie dysponuje nawet bazą danych o ludziach nauki, nawet tych co tworzą CK ! (por. Jawna niejawność dorobku naukowego)

Instytucjonalną pozostałością PRL jest PAN, stworzona na potrzeby wprowadzania w Polsce jedynie słusznego systemu. Mimo, że pracuje tam wielu znakomitych naukowców (obok miernej demokratycznej większości) ta instytucja wymaga głębokiej reformy, a raczej likwidacji poprzez włączenie dobrej kadry do uczelni czy międzynarodowych instytutów badawczych.

Ile PRL-u zostało do dziś w szkolnictwie wyższym i nauce na pewno trudno określić procentowo, ale pozostałości są oczywiste zarówno jeśli chodzi o kadrę, instytucje, niezmieniony zasadniczo system - kompatybilny nadal z systemem krajów demokracji ludowej. No i najbardziej chyba PRL pozostał w mentalności środowiska akademickiego.

Jest też widoczne, że sama zmiana pokoleniowa tu nie wystarcza. Mamy nowe pokolenie i mimo pewnych zmian, system działa po staremu. System bez aktywnej działalności na rzecz jego zmiany – sam się nie zmieni. O zmiany trzeba walczyć.

Przede wszystkim aktywni kolaboranci z systemem komunistycznym nie powinni uczyć na uczelniach a system winien być zmieniony tak aby był przyjazny dla najlepszych i przyzwoitych, a nie dla BMW.

Józef Wieczorek - Piotrkowianin z pochodzenia

Niezależne Forum Akademickie

Strony prywatne: www.geo-jwieczorek.ans.pl

www.jwieczorek.ans.pl

kontakt: jozef.wieczorek@interia.pl

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak