O ile demokrację polityczną mamy do bani, o tyle w obszarze gospodarki, tak zwana demokracja konsumentów (pisał o niej Ludwig von Mises) jeszcze jako tako działa. Widać to chociażby po reakcjach ludzi na coraz większą podatkową opresję ze strony rządu, jak chociażby w kontekście wzrostu akcyzy na papierosy.
Okazuje się, że w styczniu 2013 roku wpływy budżetowe z akcyzy na wyroby tytoniowe spadły aż o 17 procent w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Dla planów budżetowych na ten rok może to oznaczać początek poważnych problemów. Co prawda – jak czytamy na wp.pl – ministerstwo finansów uspokaja, że jest za wcześniej, by wyciągać jakiekolwiek wnioski, to już teraz da się wyczuć, że spokój ten to tylko dobra mina do złej gry. Ostatnie działania biurokratów od ministra Rostowskiego wskazują na to, że dobrze nie jest, a może być jeszcze gorzej.
Ministerstwo finansów planuje między innymi zwiększenie uprawnień urzędów skarbowych względem podatników. Urzędnicy mają mieć znacznie łatwiejszy niż obecnie wgląd w konta bankowe obywateli. Ma to ułatwić skarbówce namierzanie wszelkich przelewów z konta na konto. Kto, komu, ile i dlaczego? Jednym słowem – totalna inwigilacja. Druga sprawa to próba wprowadzenia odpowiedzialności zbiorowej przy podatku VAT, o czym już na naszym portalu pisaliśmy.
Pętla na gardłach podatników zaciska się więc coraz bardziej. Jak na razie odpowiedź podatników jest taka jakiej należało się spodziewać. Co prawda nie ma żadnych manifestacji ulicznych, nikt nikogo nie obrzuca kamieniami, nie płoną gmachy publiczne… Trwa jednak pełzająca kontrrewolucja polegająca na odmowie płacenia podatków. Na przykładzie papierosów widać to bardzo dobrze. Poszerza się czarny rynek, przybywa papierosowych melin, na których produkuje się skręty. Tzw. legalne papierosy są po prostu za drogie. Krzywa Laffera zadziałała.
Naprawdę nie potrafię zrozumieć, co sprawia, że nasi wysocy urzędnicy w rządzie są tak tępi, że nie są w stanie uchwycić tych prostych prawd. Kształcili się w renomowanych uczelniach, operują kilkoma językami, brylują na salonach, błyszczą elokwencją i oczytaniem, mają pełne konta, a jednak nie potrafią pojąć paru prostych prawd… Zwykły człowiek z ulicy lepiej to wyczuwa. Nawet jeśli nie do końca jest tego świadom, to wybór między paleniem lub nie paleniem, albo między kupieniem paczki papierosów w kiosku Ruchu a udaniem się po skręta na melinę stanowi ważny komunikat, nawet ważniejszy niż oddanie głosu w wyborach politycznych. Gdyby politycy nie żyli za żelazną ścianą, a od czasu do czasu wykazali czujność i starali się te konsumenckie wybory dostrzec, wówczas może postępowaliby inaczej. Bo problem dotyczy przecież nie tylko papierosów.
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
15 marca 2013
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz