Skip to main content

Niemieccy przeciwnicy wspólnej waluty organizują się

logo unia.jpg

W Niemczech powstaje ugrupowanie „Alternatywa dla Niemiec”. Ma ono skupiać tych, którzy sprzeciwiają się wspólnej walucie euro. Liderzy nowej partii zamierzają wystartować we wrześniowych wyborach parlamentarnych.

Ugrupowanie tworzą ekonomiści i publicyści o konserwatywnych i liberalnych poglądach. Jest wśród nich m.in. profesor ekonomii, Bernd Lucke a także znani w Niemczech publicyści – Konrad Adam i Alexander Gauland. Założyciele partii wydali deklarację, w której m.in. czytamy: „Republika Federalne Niemiec znalazła się w najpoważniejszym kryzysie w całej swej historii. Strefa euro okazała się niezdolna do przetrwania. Kraje południowoeuropejskie ulegają pauperyzacji, poddawane presji konkurencyjności ze strony euro. Całe państwa znalazły się na skraju bankructwa”.

Nie jest to pierwsza próba zbudowania siły politycznej, która koncentrowałaby swoją uwagę na niechęci wobec wspólnej waluty. Bruno Bandulet, niemiecki publicysta ekonomiczny, w książce „Ostatnie lata euro” przypomina, że w latach 90-tych istniało już w Niemczech ugrupowanie, które sprzeciwiało się przyjmowaniu euro. Był to Związek Wolnych Obywateli, który sprzeciwiał się przystąpieniu Niemiec do unii walutowej i obstawał za zachowaniem marki oraz opowiadał się za zorganizowaną jako związek państw Europą Ojczyzn. W ubiegłym roku grupa niemieckich ekonomistów apelowała do Angeli Merkel, by ta zaprzestała pompowania pieniędzy niemieckich podatników w ratowanie państw południowej Europy, zwłaszcza Grecji. Także w lipcu ub. roku opublikowano sondaż, z którego wynikało, że 51 procent Niemców sprzeciwia się podtrzymywaniu wspólnej waluty i tęskni za marką. W tym samym mniej więcej czasie bawarski polityk CSU, Wilfried Scharnagl wydał książkę „Bawaria może być też sama”, w której jasno sugeruje, że Bawarczycy powinni wybić się na niepodległość. Pisze ponadto, że Bawarczycy zbyt dużo łożą na biedniejsze landy Niemiec, zwłaszcza na północy. Ogłoszenie przez Bawarię niepodległości zaowocowałoby tym, że większa część wypracowywanego przez Bawarczyków dochodu pozostawałaby na miejscu. W grudniu 2012 roku, Henryk Broder, niemiecki publicysta i pisarz, podczas opłatka dziennikarzy dał do zrozumienia, że Unia Europejska to Titanic, który tonie na naszych oczach. Określił również władze Unii jako coraz bardziej upodabniające się do KC KPZR. Jego słowa opublikował dziennik „Die Welt”. Wreszcie wiadomość z ostatnich dni – Bundesrat zablokował przyjęcie przez Niemcy Paktu fiskalnego…

Powyższe fakty mogłyby wskazywać, że za naszą zachodnią granicą, środowisk kontestujących obecny system przybywa. Wrześniowe wybory będą zapewne jakąś próbą, na ile mocny jest obóz przeciwników euro. Jak wspomina Bandulet partia Związek Wolnych Obywateli, w latach 90-tych nie zdołała się przebić w wyborach. Od tamtych wydarzeń minęło jednak sporo czasu, a nastroje uniosceptyczne narastają w różnych prowincjach Unii Europejskiej. Na ile silne okażą się one u naszych sąsiadów zza Odry?

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

5 marca 2013

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak