Skip to main content
Joger.jpg

Tak pisałem w lutym 2000 roku w tygodniku "Najwyższy Czas!", zaraz po tym, gdy partia Jeorga Haidera odniosła pierwszy wyborczy sukces:
"Gdyby Jeorg Haider, lider austriackiej Partii Wolnościowej (FPO) pokornie słuchał dyrektyw z Brukseli, zachwalał wspaniałe pomysły dotyczące regulacji rozmiarów bananów oraz orzekania przez Komisję Europejską, co jest owocem a co warzywem, gdyby wreszcie wyznał ze skruchą, że w Brukseli znajduje się zbyt mało biurowców, a urzędników powinno być kilka razy więcej, tak samo, jak i wyższe powinny być podatki, wszystko wówczas byłoby w porządku. Jednak Haider tego nie mówi, bo ma on do pomysłów eurobiurokratów stosunek, mówiąc delikatnie, bardzo luźny.

Założenia programowe jego partii daleko bowiem odbiegają od tego, co stanowi obecnie w państwach Unii Europejskiej tzw. standard uprawiania polityki. Dzisiejszym standardem jest szeroko pojmowany interwencjonizm państwa w gospodarkę. Również Austria, która należy do jednego z bogatszych państw Europy, powoli przestaje już wytrzymywać ciężar obciążeń fiskalnych, zaś rządowe ingerencje w przedsięwzięcia ekonomiczne obywateli mocno dają się im we znaki.
Haider deklaruje, że chce to wszystko zmienić. Dlatego w jednym z punktów oficjalnego dokumentu FPO, tzw. "Kontraktu z Austrią" obiecuje m.in. "więcej wolności". Poszerzeniu jej obszarów służyć ma m.in. likwidacja przymusu przynależenia do różnych izb oraz zrzeszeń - również zrzeszeń przedsiębiorców. "Dobrowolność przynależności i finansowania lepiej bowiem przyczynia się do rozwoju tego typu organizacji aniżeli przymus" - uważają Wolnościowcy.

(...) Haider i jego Partia Wolnościowa zdają się rozumieć, co może przyczynić się do ożywienia gospodarki Austrii i ustabilizowania rynku pracy. Są to przede wszystkim: deregulacja życia ekonomicznego i mniejsze podatki. "Całkowita deregulacja zwiększy konkurencyjność austriackiej gospodarki, zagwarantuje jej rozwój i stworzy nowe miejsca pracy" - czytamy w programie FPO. Wolnościowcy deklarują, że zdecydowanie zmierzać będą do całkowitej deregulacji życia ekonomicznego, bo tylko to może się stać gwarantem rozwoju i stabilności rynku pracy. (...) Realizacja tych postulatów na pewno nie służyłaby politykom ślepo zapatrzonym na brukselskiego złotego cielca. A czy europejskim biurokratom może służyć chociażby redukcja podatków? W żadnym wypadku. Haider natomiast taką redukcję obiecuje: "Gospodarka rynkowa domaga się niskich podatków i opłat skarbowych dla inicjatyw gospodarczych i pracowników. Promowaniu inwestycji służą raczej bodźce podatkowe, a nie subsydia". "(...) Przeżarta subsydiami i dotacjami Unia Europejska ze zgrozą tylko - co oczywiste - patrzeć może na kogoś, kto chciałby to wszystko zmienić. Wiadomo bowiem, że subsydia, dotacje, subwencje itp. uzależniają gospodarkę od polityków, zwiększając ich władzę. Tymczasem Haider i jego Partia Wolnościowa chcieliby politykom tą władzę nieco zredukować. Oczywiście Unia nie może się na to zgodzić. Haider jest więc faszystą i koniec! Zwłaszcza, że celem jego partii jest ponadto ograniczanie progresji podatkowej i w konsekwencji - podatek liniowy. Czyżby więc i nasz profesor Leszek Balcerowicz był faszystą, a w najlepszym przypadku - neofaszystą i ksenofobem? Wszak niedawno sam jeszcze domagał się wprowadzenia tego podatku..." (fragmenty tłumaczenia "Kontraktu z Austrią - Agnieszka Łaska)

Tyle tekst sprzed lat... Niewątpliwie szkoda, że Jeorg Haider nie żyje. Zginął w sobotę rano w wypadku samochodowym. Pewnie sporo krwi mógłby jeszcze napsuć otaczającym nas zewsząd eurokołchoźnikom. Zwłaszcza teraz, gdy jego nowa partia zdobyła sporo głosów w ostatnich wyborach. Cóż, miejmy nadzieję, że ktoś równie charyzmatyczny zajmie jego miejsce. Tymczasem... "Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie..."

Paweł Sztąberek http://www.kapitalizm.republika.pl/

13 października 2008

Z tego tematu

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak