Idąc niedawno ulicą minął mnie samochód obklejony reklamą. Tekst jaki zdążyłem przeczytać brzmiał mniej więcej tak: "Nie płać za szkolenia! My szkolimy za darmo!". Był też adres strony internetowej, ale nie zdążyłem go zapamiętać.
Mniejsza zresztą o szczegóły typu, kto i gdzie... Rozchodzi się o samo zjawisko rozdawania czegoś rzekomo za darmo.
Tak zwana darmocha staje się dziś niezwykle popularna... Darmowa nauka angielskiego, darmowe prawo jazdy, darmowa nauka zawodu, darmowa szklanka mleka dla każdego dziecka. Trochę by się tego pewnie jeszcze nazbierało. Ale teraz rodzi się pytanie: czy to, że jakieś urzędy, czy instytucje organizują coś "za darmo" oznacza, że taki mają kaprys, że są tacy bezinteresowni?
Przychodzą mi teraz do głowy trzy warianty. Pierwszy, gdy świadczenie czegoś "za darmo" uskutecznia prywatna organizacja (np. fundacja, stowarzyszenie), która utrzymuje się z dobrowolnych datków od sponsorów, którzy wiedzą na co przeznaczają swoje wpłaty i nie mają nic przeciwko temu, by np. finansować domy opieki, czyjąś edukację, czy koszty leczenia. Drugi wariant to taki, gdy "darmowe" usługi zapewnia np. urząd utrzymujący się z pieniędzy podatników. Wiadomo, że w tym przypadku owa "darmowość" jest tylko iluzoryczna, bowiem opiera się na uprzednio dokonanej pod przymusem przez inne urzędy konfiskacie części majątków innych ludzi. No i trzeci wariant - gdy darmochę oferuje firma prywatna, która za swoją działalność otrzymuje pieniądze z budżetu. Reklama na samochodzie, opisana na wstępie, dotyczyła zapewne tego trzeciego wariantu. To rzekome "za darmo" to nic innego, jak kolejny sposób na drenowanie kieszeni podatników.
Teraz, gdy Unia Europejska przekupuje ludzi rozdając im pieniądze "za darmo", trzeci wariant stał się bardzo popularny. Powstają niezliczone ilości firm, które nie prowadzą żadnej działalności produkcyjnej, nie wytwarzają tak naprawdę żadnego dobra, a jedynie organizują tzw. szkolenia, finansowane przez podatników, skubanych wcześniej przez urzędy skarbowe. Inaczej mówiąc, żerują na chorym systemie w jakim żyjemy. Coraz częściej można przeczytać w prasie, że wiele z tych "darmowych" szkoleń to marnotrawstwo pieniędzy, że ich skutek jest zerowy. Ot, np. uczenie wieloletniego bezrobotnego robienia wiązanek i bukietów, po którym to szkoleniu ów bezrobotny wciąż takowym pozostaje... Obłowili się tylko sprytni organizatorzy szkolenia... I o to w tym wszystkim chodzi!
System, w którym żyjemy nie sprzyja uczciwym przedsiębiorcom, którzy brzydzą się barć jakiekolwiek dotacje od kogokolwiek, również z UE. Zapewniam, są tacy, znam kilku osobiście. Ich siłą jest uczciwość i wiara we własne możliwości, a nie cwaniactwo i wyrachowanie, które każe nie mieć żadnych oporów przed tym, by podobnie jak rząd, skubać biednych polskich podatników niczego, tak naprawdę, nie dając w zamian, poza zakłóceniami rynku...
Paweł Sztąberek: http://www.kapitalizm.republika.pl
20 września 2010
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Jest...
jest jeszcze jedna darmocha. Obsadzanie w fałdach administracji np. samorządowej np. w Radach Nadzorczych kumpli. To też darmocha i zmowa milczenia, bo każdy to robi... i to oto chodzi w kampaniach wyborczych. Uczepienie się obrywek... na całe 4 lata.