Wszechobecna propaganda unijna promuje myślenie, że uruchomienie własnego biznesu jest możliwe niemal wyłącznie w wyniku otrzymania dotacji. Nic bardziej błędnego. Żeby założyć własny interes nie potrzebujesz urzędniczego wsparcia.
Dotacje dla każdego, 40 tys. na własną firmę, załóż firmę - dostaniesz dotację. Stawiający pierwsze kroki w biznesie przedsiębiorca może odnieść wrażenie, że chodzenie z wnioskiem o kasę po urzędach to podstawowy i nieodzowny krok przedsięwzięcia biznesowego. Propaganda eurobiurokratów wywróciła tworzenie biznesu do góry nogami. W myśl niej, najważniejsze w biznesplanie jest pozyskanie unijnego wsparcia, a nie usługa czy produkt, który osiągnie rynkowy sukces. W rezultacie wiele projektów tworzonych jest pod konkretne dotacje. Nie mówić już o tym, że niektórzy zakładają firmy, aby dostać dotację, spełnić wymagane kryteria tak, aby unijna kasa nie była zabrana i zwyczajnie zdefraudować cały budżet, po to, aby być może starać się o kolejne wsparcie.
Pomijam już moralny aspekt całego systemu. Przecież to nie są fundusze wytworzone przez urzędników. Urzędnicy niczego nie tworzą, nie zarabiają, tylko konfiskują oszczędności w wyniku opodatkowania, tym którzy uczciwie pracują. Tak więc, aby rozdać, trzeba komuś zabrać. A jak my dostaniemy, to może nie dostanie ktoś inny.
Wróćmy jednak do źródeł gospodarki rynkowej. Czy słyszeliście, aby jakiś unijny projekt zrewolucjonizował rynek? Pamiętacie jeszcze Strategię Lizbońską, która miała sprawić, że Unia Europejska będzie najbardziej innowacyjną gospodarką świata? Czy Dolina Krzemowa powstała z pomocą rządu USA? Czy Microsoft, Google, czy Dell powstały za federalne dotacje? Nie, nie i jeszcze raz nie! Rząd nigdy niczego nowego nie wymyślił i nie wymyśli. Efekt rządowej interwencji to wyłącznie stagnacja, monopole i nieefektywność. Dlatego w dłuższej perspektywie czasowej dotowane firmy to potencjalni biorcy zasiłku dla bezrobotnych. Ci, którzy mają dobry pomysł na biznes poradzą sobie bez dotacji.
Skąd więc wziąć kapitał potrzebny na start? Może trzeba przypomnieć klasyczne źródła pozyskiwania kapitału. Pierwszy to oszczędzanie. A oszczędzanie to ograniczanie konsumpcji. Trudne we współczesnym świecie totalnej konsumpcji, najlepiej na kredyt. Drugi sposób to pozyskanie kapitału na rynku. Nie zależnie, czy będzie to bank, fundusz inwestycyjny czy inna instytucja pożyczkowa. Trzeci zaś to spółka, naturalnie ze wspólnikiem, który będzie dawcą kapitału.
Oczywiście każde z tych rozwiązań nie jest tak komfortowe jak dotacja od "Cioci Unii". Jednak jestem pewien, że ktoś kto obejdzie się bez dotacji, poradzi sobie na rynku znacznie lepiej od entuzjastów rozkręcania interesu na koszt podatnika. Samodzielny przedsiębiorca dysponuje przede wszystkim lepszym biznesplanem, zakładającym szybsza rentowność przedsięwzięcia. Prawdopodobnie taki biznesplan jest też znacznie bardziej konkurencyjny, skoro zakłada powodzenie. A powodzeniem jest pojawianie się czynnika zysku, czyli wskaźnika informującym o prawidłowym funkcjonowaniu przedsiębiorstwa.
Dotowane przedsięwzięcie nie posiada tych cech. Pozwala co prawda na większy komfort, unikanie zmiany stylu życia, ale są to tylko złudzenia, które czmychną, gdy tylko wyczerpie się źródło łatwych pieniędzy.
Dlatego dobra rada: jeśli planujesz biznes, zakładaj, że będziesz musiał radzić sobie sam. Miej zaufanie do siebie i do rynku. Rynek jest sprawiedliwy. Jeśli jesteś dobry, z pewnością to doceni. Wówczas ugrasz znacznie więcej od tych, którzy nie daliby sobie rady bez cudzej pomocy. Chociaż cóż to za pomoc pod przymusem?
Tomasz Teluk: www.prawica.net
22 marca 2010
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz