Jak wyzwalano Piotrków...
17 stycznia 1945 roku Piotrków Trybunalski stał się areną tzw. wyzwolenia z okupacji niemieckiej przez armię sowiecką. Kazimierz Pużak, działacz przedwojennego PPS, jedna z czołowych postaci Polski Podziemnej był w tym czasie akurat w Piotrkowie. Przebieg wkroczenia Sowietów, wraz z towarzyszącymi mu konsekwencjami, opisał w swoich „Wspomnieniach 1939 – 1945”. Dla niego owo „wyzwolenie” oznaczało najpierw podstępny wywóz do Moskwy, gdzie był jednym z oskarżonych w procesie „szesnastu”, a następnie – więzienie w Rawiczu, w którym zmarł w 1950 roku.
Warto zapoznać się z tym fragmentem wspomnień Kazimierza Pużaka, w którym nawiązuje on do daty 17 stycznia 1945 roku, opisując moment wkroczenia do Piotrkowa Armii Czerwonej...
Ofensywa zastała mnie w Piotrkowie i przeżywałem ją w całym jej rozwoju. Widziałem cofające się w nieładzie wojska niemieckie, popędzane od czasu do czasu nalotami sowieckimi, co dawało w efekcie pożary i ruinę kilku domów i sporo ofiar postrzelonych z broni pokładowej. 17 stycznia Piotrków został zdobyty przez Sowiety i zaraz zaczęły się ujawniać różne instytucje porządku lubelskiego. Więc – milicja z oddziałami kolejowymi, Rada Narodowa, w której ukazali się przedstawiciele partii, w czasie okupacji wcale nie działających, np. Demokratyczne Stronnictwo. Zaczęły się manifestacje witające wkraczających Rosjan, bramy triumfalne i przemówienia – akademie, na których występowali osobnicy często o bardzo niewyraźnej działalności.
(...) Te powitania wojska sowieckiego były właściwie musztardą po obiedzie. Albowiem te wojska już się zaprezentowało uprzednio przy zdobywaniu Piotrkowa. Spadli jak szarańcza na sklepy, nie szczędząc np. „Społem”, którego magazyny padły całkowicie łupem sołdateski. Charakterystyczne, że żołnierze nie kwaterowali w koszarach – pustych – a lgnęli do mieszkań, wprowadzając wszędzie nieporządek i rekwizycję opału – no i zegarków – i latarek elektrycznych. Przecież te same, a nawet mniejsze przydziały otrzymywał i żołnierz polski. Jednak był zawsze umyty i jego mundur oraz obuwie doprowadzone do porządku. Już wtedy, chociaż w lepionej na murach propagandzie , rojącej się od błędów ortograficznych, kłamstw oraz inwektyw pod adresem Londynu, zwłaszcza AK-owców – pisano coś niecoś o sojuszu z Sowietami i demokracjami Zachodu, czyli z Aliantami. Ale np. na lawetach armat defilujących widziało się jedynie hasła sojuszu polski – radzieckiego. Zainstalowało się oczywiście NKWD, dyrygując powstającymi Urzędami Bezpieczeństwa oraz ciągle organizującą się Milicją Obywatelską. Jeżeli reklamując się partie wywlekały na powierzchnię życia różne typy i szumowiny, to jeszcze bezprzykładniej jednał je sobie powstający aparat demokracji państwowej, angażując z całą świadomością typy mające za sobą służbę u Niemców, czy też w gestapo. Byli to tak zwani ideowi współpracownicy z polecenia konspiracji PPR-owskiej.
(...) Od pierwszych dni wywożono z Polski literalnie wszystko, rekwirowano dla wojsk sowieckich chleb, mąkę i piekarnie, powodując powszechny głód. Kraj ogołocony i spustoszony w ciągu okupacji niemieckiej – musiał żywić nie tylko garnizony rosyjskie wewnątrz kraju, ale i te wojska, które ciągle przebiegały kraj i lądowały w Niemczech. W ogóle – gospodarka, zwłaszcza aprowizacyjna rządu, ma swoją pouczającą historię i czeka na swojego historyka. Naturalnie nie było w niej nic oryginalnego, gdyż całość była przyczepką do całego systemu okupacji sowieckiej i jej postępowanie było obowiązujące dla całej agentury lubelskiej. Wybielaniem i motywacją tego systemu zajmowała się zglajchszaltowana prasa, kryjąca się ze zrozumiałych względów za tytułami istniejących przed wojną wydawnictw prasowych, nie mających nic wspólnego z komuną i agenturą sowiecką. Nie przepuszczono nawet organu konspiracji Polskiego Podziemia. Oczywista, że najwięcej miejsca w paszkwilach udzielano szkalowaniu powstania i ciągłemu judzeniu i nawoływaniu o sąd. W ten sposób uczestnicy zbrodni puszczenia stolicy na pastwę losu łudzili się, że z pomocą okupanta i prasy wydobędą zmęczonego i zepchniętego na dno prymitywu (społeczeństwa) odwet na swoich „winowajcach”.
Kazimierz Pużak
Opr. Paweł Sztąberek
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Tak krytyczna ocena wyzwolenia
przez bądź co bądź lewicowca (socjalistę)!
To się w głowie nie mieści!
Piotr Korzeniowski
PPS
przez bądź co bądź lewicowca (socjalistę)!
To się w głowie nie mieści!
Piotr Korzeniowski
Marcin Majewski
Socjalizm to nie komunizm, a tym bardziej nie należy łączyć przedwojennego PPS-u z władzami komunistycznymi instalującymi się w Polsce w 44 i 45 roku.