Za nami Święta Bożego Narodzenia – wyjątkowe jak co roku, pełne ciepła, miłości i rodzinnej, domowej atmosfery. Boże Narodzenie to także obecna na każdym kroku symbolika. Betlejemska stajenka, żłóbek, Święta Rodzina, Trzej Królowie, kolędy, pasterka – bez tych symboli rodzącego się Boga żaden prawdziwy chrześcijanin nie wyobraża sobie Bożego Narodzenia.
Jest też wiele symboli świeckich także silnie zakorzenionych w naszej tradycji, bo dziś już trudno wyobrazić sobie Święta bez przystrojonej choinki czy podarków od św. Mikołaja. Niestety w ostatnim czasie można obserwować bardzo niepokojące zjawisko coraz większej dominacji tejże właśnie świeckiej symboliki. Praktycznie już od początku listopada jesteśmy dosłownie bombardowani zewsząd kolorowymi lampkami, wystrojonymi witrynami sklepów. Wszędzie pełno Mikołajów, choinek i bombek.
I tylko coraz mniej mówi się o tym co to właściwie za Święta? Święta choinki, śniegu, mrozu? Czy może jeszcze czegoś innego? Bardzo rzadko mówi się o Świętach Bożego Narodzenia a przecież to Święto Narodzin Naszego Boga! Mówi się tak po prostu – o Świętach. Nie mówi się już o Świętym Mikołaju tylko znów, tak po prostu o Mikołaju, Dziadku Mrozie, Gwiazdorze. A cóż tak naprawdę ma wspólnego z prawdziwym Świętym Mikołajem ten czerwony „pajac” medialnie stworzony w latach 30. przez koncern Coca-Cola? No tyle samo co jego renifery z Bliskim Wschodem, na którym żył Święty Biskup Mikołaj – tyle samo czyli nic. Coraz mniej śpiewa się również tak pięknych polskich kolęd, zastępując je hitami zagranicznych list przebojów.
Niezbitym dowodem na zeświecczenie Świąt Bożego Narodzenia są tak popularne w naszym kraju karty bożonarodzeniowe. Obecnie rzadko która z nich zawiera prawdziwą chrześcijańską symbolikę. Jest choinka, jest śnieg, są renifery – brakuje niestety Pana Jezusa. Na ten Nowy Rok życzę wszystkim, aby Nowo narodzony Chrystus był stale obecny w naszych sercach.
Robert Telus: www.telusrobert.pl
5 stycznia 2010
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Tak to problem
zasadniczy i źle wróżący na przyszłość. Rozkłada się pomiędzy wielokulturowością, przez poprawność polityczną do tak zwanym pobożnych. Na piotrkowskie potrzeby nazywam owych "manitkomania". To kupczenie religijnością i zdalne zarządzanie proboszczami, biskupami. To pokazywanie się wszędzie gdzie się da przy jednoczesnym np. przetrzymywaniu swoich moralnie trefnych w fałdach administracji... To gorszenie ludzi... W Kościele zostają tylko ludzie Kościoła, pokornie znoszący codzienność. Oni zapłacą największą cenę.
witold k