
Równolegle do opisanego przeze mnie w poprzednim artykule procesów, w latach 1970 rozpoczął się proces rozwoju quasi prywatnej przedsiębiorczości, w której władza widziała lub udawała, że widzi receptę na pogłębiające się trudności w zaopatrzeniu i usługach. Najbardziej typowym przykładem tego było rozpowszechnienie się tzw. handlu ajencyjnego, który do roku 1980 objął około 1/3 wszystkich placówek uspołecznionej sprzedaży detalicznej, co warto przypomnieć mieliśmy ich wtedy 148 tys.
Jednak jak zauważa profesor Jacek Tittenbrun celem tej działalności nie był bynajmniej wysoki obrót, ale znalezienie nisz dających szybkie i łatwe zyski. Stąd ”mieliśmy np. na rynku znakomite zaopatrzenie w kwiaty, przy stale utrzymujących się kłopotach w zaopatrzeniu w warzywa. Także rozkwit prywatnej produkcji następował wyłącznie w takich, przynoszących wysokie zyski branżach jak luksusowe meblarstwo, wyroby z tworzyw sztucznych, artykuły motoryzacyjne”.
Ten rozkwit następował również dzięki zmianom w systemie opodatkowania, na skutek których sektor prywatny przy coraz większych obrotach płacił coraz mniejsze podatki. Z drugiej strony: „Praktyka zaopatrywania się tych producentów w tak zwane odpady produkcyjne i materiały niepełnowartościowe w przedsiębiorstwach uspołecznionych sprzyjała rozkwitowi łapownictwa i innych form korupcji.”
„Sukcesy ekonomiczne i finansowe ajentów, jak i innych przedstawicieli sektora prywatnego, były więc w wielu wypadkach produktem metod typowych dla kapitalizmu łupiesko-spekulacyjnego.” Wraz z nieudolną polityką w dziedzinie handlu i produkcji pogłębiały się problemy rolnictwa i rozwarstwienie dochodowe na wsi. Próby zwiększenia produkcji poprzez biurokratyczne reformy kończyły się tylko wzrostem biurokracji i łapownictwa, którym sprzyjał chroniczny brak środków produkcji, a jego symbolem był coroczny problem ze sznurkiem do snopowiązałek.
Sytuację najlepiej opisuje trafiający bardzo dokładnie w punkt następujący fragment pracy Tittenbruna: „rasowy kierownik punktu skupu czy wagowy, nie mówiąc już o inspektorze, który miał pod opieką parę placów – zaliczał każdą kampanię, z której nie zajeżdżał fiatem 125p do nieudanych”. Zauważę, że musi nasunąć się w tym miejscu pytanie o rzetelność przynajmniej niektórych ówczesnych statystyk.
Tak więc rozwarstwieniu klasowemu, towarzyszył także coraz szybszy rozwój kapitalizmu pasożytującego na socjalistycznej z założenia gospodarce. Na to wszystko nakładała się też błędna, a może wręcz obłędna, polityka zaciągania kredytów na rozwój socjalizmu w kapitalistycznych bankach i u zachodnich rządów.
W makroskali cała socjalistyczna gospodarka pracowała na wartość dodaną zachodnich bankierów, ale powodem nadchodzącego kryzysu w co najmniej równym stopniu było również niesprawiedliwe rozłożenie kosztów jakie ponosił kraj i gospodarka jako całość. Polska wbrew popularnemu wtedy hasłu nie „rosła w siłę”, tylko wpadała w zależność od swoich wrogów, a „dostatniej” żyło się jedynie lawinowo rosnącej nomenklaturze i rodzinom członków aparatu władzy, podczas gdy poziom życia klasy robotniczej i większości społeczeństwa gwałtownie spadał. Czy czegoś nam to nie przypomina?
Profesor Paweł Bożyk, współautor tamtej polityki usprawiedliwia zadłużanie przypominając, że do końca lat 1970 koszt kredytu był niski, (wzrósł nie jak się powszechnie sądzi po kryzysie naftowym, ale dopiero po dojściu do władzy R. Reagana) zaznaczając, że w stosunku do produktu krajowego rósł udział inwestycji, a spadała konsumpcja, więc kredytów nie przejadaliśmy, co w ujęciu całościowym jest prawdą. Pan profesor zapomina jednak dodać, że ten ogólny spadek konsumpcji przekładał się na jej duży spadek u jednych przy wyraźnym wzroście u drugich.
Jacek Łukasik
20.02.2025
PS. Zgodnie z życzeniem administratora tekst jest krótki i miał być krótki, ale miałem jakieś problemy techniczne i się zmultiplikował. Dziękuję za usunięcie tych problemów, dzięki którym zamieszczam tekst bez obaw.
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
jeszcze
PS. Zgodnie z życzeniem administratora tekst jest krótki i miał być krótki, ale miałem jakieś problemy techniczne i się zmultiplikował. Dziękuję za usunięcie tych problemów, dzięki którym zamieszczam tekst bez obaw.
Jeszcze proszę z katalogu autorzy pobierać "Jacek Łukasik". Data nie w linijce nazwisko a kolejnej. No i ta produkcja za duża... coś jak w tym PRL, która nas pogrążyła.
Teksty o PRL, jego opis, to opis III RP. Więcej; ta sama Jaruzelska oligarchia miesza i rządzi. Jest; w koalicji 13 grudnia, i ma swoich - jak zawsze - za młodych parobków na listach, żołdach i mediach. Owszem ci kiedyś młodzi do dziś lojalni bo... Są kolejny za młodzi...
Swoisty wyścig między Kiszczakiem a Geremkiem jak idzie o ustawienie parobków (przykład Warszawa) domena Geremka trwa już w jednej drużynie wrogiej pisolandii, która nie za wiele się różni... jak idzie o posłuszeństwo hegemonowi międzynarodowej finansjerze.
Dlaczego tak sie dzieje; bo do Magdalenki nie dopuszczono tych, którzy ten temat mogli postawić. Kelnerzy (jak nazywam) chcieli ograć układ i to ich ograno... bo zdradzili (wiper nas Magdalenka potem geremszczyznę). Porzucili (podobno taktycznie) polski żywioł; w istocie nie miał kto ich bronić - za duży antypis u swoich. Brak samolikwidacji PiS to dowód na nieodpowiedniość. Na to, że duch jaruzelskiego nie tyko u tuskoamaii także u kaczyńskich. "Kto nie z nami ten przeciwko nam." WJ.
Dlaczego parobki jaruzeskie wygrywają bo z nimi układał się Zachód w latach siedemdziesiątych XX.