
Wiele kontrowersji i znaków zapytania wzbudza w nas nadal historia upadku PRL. Ciągle panują powszechnie na ten temat poglądy nie mające pokrycia w faktach.
Z jednej strony mamy do czynienia z wizją PRL jako państwa w ruinie, a nawet obcej okupacji, pod którą panował nieustanny i wszechogarniający terror, a na półkach był tylko ocet, z drugiej PRL niejako na złość przedstawiany jest niczym kraina mlekiem i miodem płynąca, którą zniszczyły strajki Solidarności, knowania imperialistów zza oceanu, dolary, jakimi złowroga CIA opłacała solidarnościową opozycję, a ta na spółkę z Kościołem otumaniła nieświadomych własnego interesu robotników, popychając ich do zburzenia najlepszego z możliwych ustroju.
Co najciekawsze, obie pozornie krańcowe interpretacje łączy przekonanie o radykalnym i rewolucyjnym przełomie jaki nastąpił czy to w roku 1980 czy 1989 oraz o sprawczości solidarnościowej opozycji, która „obaliła komunizm”. Paradoksalnie przekonanie to wspólne jest zarówno Lechowi Wałęsie jak i części osób odczuwających tęsknotę za starymi, dobrymi czasami.
Tymczasem rzeczywistość jak zwykle wygląda o wiele bardziej skomplikowanie i prozaicznie zarazem. Bez wątpienia najlepszy i udokumentowany ogromnym materiałem źródłowym obraz procesu rozmontowywania realnego socjalizmu przedstawił przedwcześnie zmarły prof. Jacek Tittenbrun. Posłużymy się tu ważnym oraz rzetelnie udokumentowanym materiałem jaki zgromadził i zanalizował w dziele pod tytułem: „Upadek socjalizmu realnego w Polsce”. Dzieła profesora Tittenbruna są ciekawe także z tego względu, że pisał je z pozycji uczciwego marksizmu, któremu pozostał wierny pomimo zmieniającej się koniunktury na świecie, w Polsce i w polskim światku akademickim. I takich ludzi z kręgosłupem cenię i szanuję także wtedy, jeśli mają diametralnie różne ode mnie poglądy polityczne.
I choć jego praca szczegółowo obejmuje okres od objęcia władzy przez Edwarda Gierka w roku 1970 do roku 1989, czyli końca PRL, to jednak w części zatytułowanej „Trochę historiozofii na zakończenie” autor wyraźnie stwierdził, że:
„ekonomiczno – polityczny system, jaki ukształtował się w pełni za czasów Stalina, a z pewnymi modyfikacjami przetrwał do naszych dni (1992), zakładał dominującą rolę klas kierowniczych w bloku ze stanami funkcjonariuszy aparatu partyjnego i państwowego (…) Ów panujący blok – w innych ujęciach teoretycznych lub quasi – teoretycznych zwany biurokracją, nomenklaturą, „nową klasą” itp. – reprodukował i utrwalał swoją pozycję oraz przywileje, prowadząc często do faktycznego zburżuazyjnienia. (…) Pod szyldem „państwa robotniczego”, „demokracji ludowej” prowadzono nierobotniczą, a nawet antyrobotniczą politykę.”
Inaczej mówiąc wcale tu nie chodzi o to, że w PRL jak twierdzą jego obrońcy nie było złego, totalitarnego komunizmu, a tylko łagodny mniej lub bardziej realny socjalizm, ale że od początku był to ustrój zupełnie inny od formalnie deklarowanego.
Tu trzeba już na wstępie przypomnieć dwa inne mity funkcjonujące na temat PRL w porównaniu z będącą w takich opowieściach synonimem czarnego luda, czyli czegoś najgorszego Polską międzywojenną. Do najpopularniejszych z nich należy likwidacja analfabetyzmu. Nie pozostawiające wątpliwości liczby pokazują jednak, że pomimo o wiele trudniejszych początków, w znacznie większym stopniu zlikwidowano analfabetyzm już w II RP. I tak pierwszy spis powszechny z 1921 r. odnotował 34,6 % analfabetów, drugi w 1931 r. 22,6%, przy czym zjawisko dotyczyło już przeważnie starszych osób mieszkających na wsi. Kolejny spis miał się odbyć w 1941 r. i nie ma podstaw, by wątpić, że proces likwidacji tego problemu nie doprowadził do spadku poniżej 10% analfabetów już przed wybuchem wojny.
W Polsce Ludowej potrzeba było kolejnych 7 lat żeby ten proces dokończyć. Podobnie wygląda sprawa reformy rolnej, w ramach której już w Polsce międzywojennej rozparcelowano więcej ziemi tzw. obszarniczej niż w PRL, tyle tylko, że czyniono to w sposób cywilizowany, nie niszcząc kulturotwórczej i w zasadzie jedynej rodzimej wyższej klasy średniej jakiej się w dziejach dorobiliśmy. Zaspokojenie głodu ziemi po wojnie było także możliwe dzięki temu, że Ziemie Odzyskane opuściło znacznie więcej Niemców niż do nowej Polski przybyło ekspatriantów ze wschodu.
Podobnie brzmią ahistorycznie zachwyty nad innymi osiągnięciami PRL: związane z elektryfikacją, wędrówką ze wsi do miast i uprzemysłowieniem. Wszystkie one były częścią powszechnych procesów cywilizacyjnych, takich samych jak upowszechnienie higieny, czy wynalazek telewizora. O wiele więcej o rzeczywistych osiągnięciach PRL mówi ich porównanie w analogicznym czasie z innymi państwami czy to regionu czy południa Europy. I tak na początku lat 1980 prawie 25% ludności miejskiej PRL pozbawione było kanalizacji, a produkcja energii elektrycznej na głowę była znacząco mniejsza nawet od sąsiednich krajów socjalistycznych i co ważne, dystans ten się zwiększał, o czym pisał z kolei Aleksander Bocheński. A pamiętać musimy, że ziemie poniemieckie pod względem infrastruktury stały o wiele wyżej niż np. Polesie.
Warto właśnie spokojnie ustalić fakty. Jak zapewne wszyscy zauważyli, staram się ostatnio pisać z pozycji historyka, a nie polityka czy ideologa. I warto podkreślić, że ludzie uczciwi i nieuczciwi są w różnych częściach spektrum politycznego, co usprawiedliwia cytowanie przeze mnie uczciwego marksisty, Jacka Tittenbruna. Mogę się z nim nie zgadzać, ale szanuję go właśnie za uczciwość i brak koniunkturalizmu.
Jacek Łukasik
20.02.2025
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz