Skip to main content

Polacy powinni podziękować za coś sowieckiemu agentowi

portret użytkownika Jacek Łukasik

Tak, dokładnie tak. W dalszej części tego artykułu uzasadnię swoje twierdzenie. Wczoraj obchodziliśmy 65 rocznicę śmierci Stepana Bandery. 15 października 1959 r. w Monachium, z rąk agenta KGB Bohdana Staszyńskiego zginął ten przywódca ukraińskich nacjonalistów.

Sprawiedliwości stała się zadość. Bandera „uciekł” spod stryczka sanacyjnym rządom II RP, ale dosięgła go sowiecka ręka „kagiebisty” po wojnie.

Szkoda tylko, że tak późno przywódca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów zapukał do bram piekieł. Historia mogłaby potoczyć się przecież zupełnie inaczej. Polski przedwojenny wymiar sprawiedliwości miał w rękach życie terrorysty i zbrodniarza, mającego na sumieniu tysiące istnień ludzkich.

W 1934 roku, a dokładnie 15 czerwca w Warszawie w zamachu zabito ówczesnego Ministra Spraw Wewnętrznych – Bronisław Pierackiego. Za zamachem stali obywatele II RP narodowości ukraińskiej z terrorystycznej organizacji OUN-B.

W listopadzie 1935 r. przed sądem stanęli organizatorzy zamachu. Na ławie oskarżonych znalazło się 12 osób, w tym m.in. Stepan Bandera, Mikołaj Łebed i Jarosław Karpyniec. Cała trójka została uznana za winnych i usłyszała wyrok śmierci, lecz na mocy amnestii z 1936 r. karę śmierci zamieniono na karę dożywotniego więzienia. I jak pokazała historia, była to niestety najgorsza z możliwych decyzji, jaką podjęto w II RP.

Stepan Bandera, \ ukraiński nacjonalista i szowinista, zapisał się na kartach historii jako zbrodniarz. Wyjątkowo pojętny uczeń nazistowskiej ideologii i stronnik wizji świata Adolfa Hitlera, gdzie na przeszkodzie istnienia jednego, czystego etnicznie narodu, stoi inny naród. Znienawidzony wróg. Wróg, którego należy fizycznie zlikwidować.

Tym wrogiem dla przywódcy OUN-B była Polska. Na trupach Polaków, Stepan Bandera próbował więc zbudować ukraińską państwowość. Nie udało mu się to, choć ziemie popularnie nazywanie „Kresami”, długo spływały rzekami niewinnej, polskiej krwi.

Po kapitulacji III Rzeszy, Bandera zamieszkał w Monachium, w amerykańskiej strefie okupacyjnej, ukrywając się pod nazwiskiem Stefan Popel. Nie zakończył jednakże zbrodniczej działalności. Nawiązał współpracę z zachodnimi wywiadami m.in. brytyjskim MI6, zachodnioniemieckim BND, czy włoskim wywiadem wojskowym SIFAR.

Zachodnioniemiecka policja oszacowała, że jeszcze do 1960 roku ugrupowanie Bandery dokonało po wojnie w RFN około 100 zabójstw. Działalność Bandery zakończył dopiero agent KGB Bohdan Staszyński. Staszyński użył specjalnej rurki rozpylającej cyjanek. Wystrzelił truciznę w nozdrza Bandery, uśmiercając go bardzo szybko nie zostawiając żadnych śladów.

We wrześniu 1939 r. po upadku II RP, jedna z gazet na zachodzie Europy, opublikowała karykaturę przedstawiającą Hitlera i Stalina, pochylających sią nad trupem polskiego żołnierza. Brakowało tylko na tym rysunku „małego” Bandery z siekierą w ręku, siedzącego na plecach Hitlera.

Świat w tym czasie mógł jednak jeszcze nie wiedzieć, co spotka Polaków z rąk swoich ukraińskich sąsiadów. Mordy uciekających na Rumunię polskich żołnierzy, nie zapowiadały tego, co już 17 września spotykało polską ludność we wsi Sławentyn, gdzie OUN zamordowała 50 osób. To była pierwsza z setek wiosek i miasteczek, gdzie w barbarzyński sposób ginęli Polacy. Wszystko w imię banderowskiej, zbrodniczej ideologii.

Dziś, w teraźniejszej Polsce, znajdują się tacy, co ideologię banderowską i samego zbrodniarza próbują wybielać. Próbują usprawiedliwiać i rozgrzeszać, jak chociażby nie żyjący już były premier Jan Olszewski, czy już przekraczający wszelkie granice Przemysław Żurawski vel Grajewski, w ogóle kwestionujący nazywanie rzezi wołyńskiej ludobójstwem.

Zbudowanie przez Ukrainę swojej tożsamości narodowej na fundamentach banderyzmu, to jedna kwestia, inną natomiast kwestią jest to, że obok nie rozliczonego do dzisiaj ludobójstwa na „Kresach”, zapomina się, że Bandera przed wybuchem II wojny światowej był w Polsce wyjętym spod prawa kryminalistą. Ściganym za zbrodnie zarówno na Polakach, jak i na Ukraińcach.

O tym się jednak nie wspomina i chociażby z tego punktu widzenia, powiedzmy sobie szczerze, powinniśmy dzisiaj Staszyńskiemu podziękować

(W oparciu o artykuł Dariusza Piechaczka w „Myśli Polskiej”)

Jacek Łukasik

16 października 2024

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak