· Mało kto w Polsce wie o powstaniu sejneńskim. Pamiętają o nim może tylko prawnuki walczących, parafia, były burmistrz miasta czy litewscy historycy propagujący własną wizję relacji naszych państw na przestrzeni wieków.
· Bardziej zapisała nam się w pamięci niedoszła do skutku fatalna koalicja POPiS-u, której przedstawiciele jak na ironię wspólnie odmówili patronatu obchodom 90. rocznicy wydarzeń z 1919 r. Decyzja o nieuczestniczeniu w uroczystości mogłaby stanowić symbol zaniedbanej świadomości o historii lokalnej i nie mniej zaniedbanego interesu polskiego w relacjach z Litwą.
· Czyje były Sejny? Polskie, litewskie, pruskie, rosyjskie, dominikańskie? Do 1796 r. znajdowały się w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego i należały do zakonu dominikanów. Potem przeszły pod panowanie pruskie. Po krótkim epizodzie przynależności do Księstwa Warszawskiego znalazły się w Królestwie Polskim. W 1863 r. zakwestionowano przynależność państwową Sejn po raz pierwszy – znalazły się one pod zarządem generała-gubernatora wileńskiego Michaiła Murawjowa, osławionego „wieszatiela”, jednak już po roku wróciły pod zarząd Królestwa Polskiego[1].
· Drugie podważenie polskości Sejn po I wojnie światowej doprowadziło do większych konsekwencji. Przed uzyskaniem niepodległości przez Polskę na Sejneńszczyźnie rozbudzała się świadomość narodowa miejscowych Litwinów. Działał tam także Antanas Baranauskas – biskup sejneński w latach 1897–1902, a także poeta litewski i zwolennik odrodzenia niepodległej Litwy.
· Przez długie lata narastał konflikt interesów, którego kulminacją stało się zajęcie Sejneńszczyzny przez nowo powstałe państwo litewskie. Do połowy sierpnia 1919 r. Litwini instalowali własną administrację na ziemi sejneńskiej – w większości zamieszkiwanej przez Polaków. Czarę goryczy przelała wizyta premiera Šleževičiusa, który namawiał Sejnian do oporu wobec polskiej ludności.
· W nocy z 22 na 23 sierpnia wybuchło powstanie sejneńskie, o którego wybuchu marszałek Piłsudski został wcześniej uprzedzony. Litwini mieli przewagę liczebną nad Polską Organizacją Wojskową, ale oddziały dowodzone przez ppor. Wacława Zawadzkiego zajęły Krasnopol, Sejny, Wigry i okoliczne miejscowości. 24 sierpnia Polacy weszli do Suwałk.
· Powstanie trwało pięć dni, chociaż do pojedynczych potyczek dochodziło przez najbliższe tygodnie. Zginęło co najmniej pięćdziesięciu Polaków, liczba zabitych Litwinów jest nieznana. Powstanie wygraliśmy, a potem zapadła nad nim zasłona milczenia.
· To mogłoby stanowić dobry scenariusz westernu. Ambitny włodarz miasteczka, powszechne tabu znane lokalnej społeczności, dwa zwaśnione ze sobą obozy postawionych „wyżej” (PIS i PO) połączyły siły, żeby nie dopuścić do organizacji jakiegoś wydarzenia. To nie East Side Story, to historia 90. rocznicy powstania sejneńskiego.
· Jest rok 2009, urząd prezydenta sprawował Lech Kaczyński, który rok wcześniej zdobył serca całego Międzymorza swoim przemówieniem w zaatakowanej przez Rosję Gruzji. Nic dziwnego, że odmówił burmistrzowi Sejn Janowi Kapowi honorowego patronatu nad uroczystościami powstańczymi. Do grona nieobecnych przyłączyli się też posiadacz działki na Suwalszczyźnie Bronisław Komorowski i konsul Litwy.
· Nie powinniśmy się dziwić takiemu postępowaniu. Jednym jego powodem była polityka wobec wschodu, łącząca Polskę i Litwę, drugim świadomość o powstaniu sejneńskim. O tym wygranym zrywie nie pisze się w podręcznikach szkolnych. Nie znajdziemy (poza samym miastem Sejny) skrzyżowania ulicy Powstańców Śląskich z ich sejneńskimi odpowiednikami – co może być jeszcze uzasadnione matematycznie, gdyż Sejny nie są tak wielkim regionem jak Śląsk czy Wielkopolska.
· Należy jednak zaznaczyć, że walczący o Wielkopolskę doczekali się swojego upamiętnienia w kalendarzu świąt państwowych dopiero trzy lata temu. I że PRL-owska historiografia nie stawiała Niemiec w roli naszego bratniego narodu, tak jak to miało miejsce w przypadku Litwy, będącej dodatkowo poszkodowaną przez „sanacyjną reakcję”.
· O powstaniu sejneńskim pamiętali powstańcy i ich potomkowie oraz społeczność lokalna. Nawet naczelny propagator wiedzy o zrywie z 1919 r., Stanisław Buchowski, dowiedział się o powstaniu na wycieczce szkolnej od nauczyciela. Usłyszał o nim raz i postanowił je zbadać.
· Pomnik powstańców stanął w Sejnach w 1999 r. W dziewięćdziesiątą rocznicę w Bazylice Sejneńskiej postawiono tablicę upamiętniającą zabitych w walkach o przynależność Sejneńszczyzny do Macierzy. Ulica Powstańców Sejneńskich pojawiła się w mieście dopiero w 2017 r. W 2023 r. dołączyła do niej tablica upamiętniająca nadanie Krzyża Powstania Sejneńskiego weteranom walk z sierpnia 1919 r. Na tablicy widnieją podpisy proboszcza Sejn oraz naukowców zaangażowanych w sprawę.
· W samej bazylice w 2013 r. powstańców wymieniono na oddzielnej tablicy poświęconej historii miasta. Tam z kolei zobaczymy podpis „Mieszkańcy Sejn i Ziemi Sejneńskiej”. O powstaniu przeczytamy także w lokalnych muzeach oraz Muzeum Okręgowym w Suwałkach.
· 23 sierpnia 2024 r. odbył się koncert w sto piątą rocznicę wybuchu walk. Towarzyszyły mu obchody rocznicy przez cały weekend 24–25 sierpnia. Najbardziej na uwagę zasługuje rewitalizacja grobów powstańców pochowanych na sejneńskich cmentarzach parafialnych. W ostatnich latach zmarli żołnierze otrzymali tabliczki na grobach z podpisem „weteran walk” oraz flagę Polski owijającą ich miejsca spoczynku.
· W sprawę włączył się także oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Cała inicjatywa uhonorowania powstańców wyszła ze strony Parafii pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Sejnach oraz mieszkańców północno-wschodniego pogranicza.
· Trudno oczekiwać hucznego upamiętnienia każdego kąta, na którym toczyły się walki niepodległościowe. Nie sposób jednak nie dostrzec, że historia lokalna bywa zaniedbywana. Jeśli jakieś wydarzenie nie zapisze się w naszej świadomości za sprawą wielkiego znaczenia dla historii kraju (np. powstanie warszawskie), kultury wysokiej (tak, jak to miało miejsce w przypadku obozu koncentracyjnego pod Jasłem, o którym pisała Wisława Szymborska) bądź i jednego, i drugiego (obrona Westerplatte), to pozostanie znane jedynie społeczności zamieszkującej dany teren, historykom i działaczom społecznym.
· Pominięcie historii lokalnej skutkuje nawet przekłamaniami historycznymi, czego najdobitniejszym przykładem jest spór o początek II wojny światowej. Nie każdy wie, że przed atakiem na Westerplatte zbombardowano wieluński szpital (godzina 4:40), a o tym, że o 4:34 Niemcy weszli na tczewskie mosty, do niedawna pamiętali w zasadzie tylko tczewianie i pomorscy narodowcy; dopiero sześć lat temu na uroczystościach związanych z rocznicą zjawił się Andrzej Duda.
· Nie jest to odosobniony przypadek, w programie historii brakuje wzmianek o losach regionu. Nawet jeśli takie się pojawiają, nie jest możliwe skontrolowanie odgórnie wiedzy na ich temat – nie można ułożyć kilkudziesięciu różnych matur dla absolwentów szkół średnich z całej Polski tak, aby każdy był sprawdzany pod kątem znajomości własnej okolicy. Można liczyć w zasadzie tylko na umieszczenie punktu o znajomości regionu w programie nauczania i dobrą wolę nauczycieli oraz uczniów. Ewentualnie polegać na samorządach i organizowanych przez nich konkursach krajoznawczych.
· Ale czy nie jest patologią sytuacja, w której dziecko z Sejn, Przemyśla lub Cieszyna zna dokładną datę godzinową wybuchu powstania warszawskiego, a nie wie o zrywach niepodległościowych w swoim mieście i nie zna procesu kształtowania się polskiej granicy leżącej parę kilometrów od rodzinnego domu? Nie chodzi tutaj o umniejszenie zniszczeń stolicy i bohaterstwa mieszkańców Warszawy, ale prowadząc politykę historyczną, nie możemy zawężać jej do kilku spektakularnych lub niezwykle tragicznych wydarzeń.
· Człowiek zawsze będzie kształtował swój pogląd – także ten na historię – na podstawie doświadczeń i własnego otoczenia, jakim w przypadku mieszkańców mniejszych ośrodków będzie właśnie rodzinna miejscowość.
· Pomijanie historii lokalnej może też wynikać z czystego niedbalstwa lokalnych władz i loterii, jaką jest trafienie danego zagadnienia w przedmiot zainteresowań historyków. Dużo bardziej niepokojąca, a mówiąc wprost – patologiczna, jest sytuacja, w której zaniedbania włodarzy i naukowców łączą się z odmawianiem prawa do pamięci ofiarom walk z pobudek nietrwałych (a często jednostronnych) sympatii międzynarodowych (w przypadku powstania sejneńskiego sympatii prolitewskich).
· Najbardziej jaskrawym przykładem prowadzenia polityki historycznego milczenia jest kwestia konfliktów polsko-ukraińskich oraz rzezi wołyńskiej. Lata ignorowania rodzin Kresowiaków i zaniechania walk o uczczenie pamięci pomordowanych (oraz Orląt Lwowskich i Przemyskich) doprowadziły do sprowadzenia postawy osób upamiętniających te wydarzenia do prorosyjskości i prób przejmowania inicjatyw historycznych przez ludzi o faktycznie prorosyjskich poglądach. Pamiętam, jak portal Fronda w tym kontekście zarzucał prorosyjskość śp. ks Tadeuszowi Isakowicz – Zaleskiemu.
· Przemilczenie powstania sejneńskiego jest również szkodliwe, dla układanki relacji polsko-litewskich. Nasze stosunki z zewnątrz wydają się poprawne – dużo słów o strategicznym sojuszu, latach wspólnej historii i ulica Lecha Kaczyńskiego w Wilnie.
· Pod warstwą retoryczno-symboliczną kryją się jednak lata samotnej walki mniejszości polskiej o prawo do poprawnego zapisu imion i nazwisk (litera „w” została zaakceptowana w litewskich dokumentach dopiero w 2022 r.), gerrymandering, mający na celu osłabienie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, oraz walka z polskim szkolnictwem. Mówiąc o naszych pozornie przyjaznych relacjach, my także musimy uderzyć się w pierś.
· Jeżeli nie umiemy zadbać o upamiętnienie zrywu niepodległościowego, w którym walczyliśmy z I Republiką Litewską, obawiając się reakcji rządu w Wilnie, jak mamy upominać się o naszych rodaków znad Wiliji?
· Idziemy równią pochyłą – od pomijania historii lokalnej w imię nieracjonalnej polityki zagranicznej do odsuwania na bok interesu przedstawicieli narodu polskiego żyjących poza granicami kraju. Warto w tym miejscu wspomnieć, że AWPL jest oskarżane o działalność agenturalną na rzecz Kremla (dziwne, że taką łatkę przypisuje się każdemu, kto broni polskich interesów). Czy upominając się o upamiętnienie powstańców sejneńskich, także dostalibyśmy łatkę mącicieli polsko-litewskiej przyjaźni? Jeśli tak, takie zaszufladkowanie byłoby w pełni zrozumiałe wobec licznych błędów, które latami popełniały kolejne rządy, szukające spokoju za wszelką cenę. A wręcz stanowiłoby ich naturalną konsekwencję.
·
Pamięci o historii lokalnej nie można przeliczyć na konkretne dobra materialne, pomimo że może ona generować ruch turystyczny, który z kolei przyczynia się do rozwoju małych i średnich ośrodków miejskich. Nie da się również jasno obliczyć, jak znajomość losów swojego otoczenia przekłada się na większe przywiązanie do ziemi. Można stwierdzić nawet, że w pielęgnowaniu pamięci o konkretnych wydarzeniach to właśnie uczczenie bohaterów – w tym wypadku powstania sejneńskiego – jest wartością samą w sobie.
· Nie ma jednoznacznego sposobu na zwiększenie świadomości o historii lokalnej wśród ogółu społeczeństwa, zwłaszcza gdy nieraz brakuje jej samym mieszkańcom. Warto jednak mieć na uwadze, że to właśnie od nich nierzadko musi wyjść inicjatywa – tak, jak stało się to w przypadku powstania wielkopolskiego.
· Taka praca u podstaw – z mieszkańcami, badaczami regionu, amatorami historii, a zwłaszcza z potomkami powstańców – nadaje krzewieniu świadomości o powstaniu sejneńskim jeszcze jeden wymiar – apolityczny, wolny od zarzutów odgórnych planów skłócenia Polski z Litwą na czyjeś zlecenie. Dopiero po zaangażowaniu społeczności lokalnej i jej poparciu dla sprawy upamiętnienia można mówić o kierowaniu jej do przysłowiowych „wyższych instancji”
· [1] A. Matusiewicz, Sejny – fakty, mity, zapomnienia, Sejneńskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, 2022.
· (W oparciu o artykuł Hanny Szymerskiej na stronie „Nowy Ład”)
Jacek Łukasik
22 września 2024
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz