Zwycięstwo – to także oczywiste pytanie o autora. A tu „od zawsze” są spory. Nie tylko nasze wewnętrzne. Cesarz Austrii nie mógł ścierpieć, że autorem zwycięstwa, które ocaliło jego stolicę, kraj i chrześcijaństwo był król polski, w sumie – raczej „generał” niż monarcha równy stopniem. Więc upamiętnienie Jana III Sobieskiego przy pierwszej okazji z wewnętrznej ściany katedry wiedeńskiej trafiło do piwnicy. Pozostał papież i cesarz. Jeszcze gorzej z naszymi zwycięstwami odniesionym w Polsce. Tylko Bitwa pod Grunwaldem jest należycie upamiętniana. Ale już co do autora zwycięstwa – dla nas był to król Władysław Jagiełło, dla Litwinów – Witold, a w czasach stalinowskich w polskich szkołach uczono, że bitwę rozstrzygnęły dwa dzielne pułki smoleńskie. Autorstwo Bitwy Warszawskiej, być może najważniejszej w historii Polski i Europy, też jest przedmiotem sporów. Nie wszyscy twierdzą, że to Piłsudski. Już lepiej, żeby francuski marszałek… Albo np. gen Haller… Albo… Podobny problem mamy z naszym największym zwycięstwem – złamaniem sowieckiego komunizmu w Powstaniu narodowym, które przyjęło formę związku zawodowego. Wszyscy trzej sygnatariusze Porozumień Sierpniowych nie mogą się całkowicie oczyścić z zarzutu donosicielstwa i współpracy z SB. Więc – jak tu się cieszyć?
Jerzy: https://jerzykropiwnicki.wordpress.com/
22 sierpnia 2022
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz