Skip to main content

Ringier Axel Springer abdykuje z potęgi na rzecz szarego obywatela?

portret użytkownika Józef Wieczorek

Zakończył się proces Janusza Fatygi z potęgą medialną Ringier Axel Springer, https://jwfotowideo.wordpress.com/2020/10/06/ringier-axel-springer-fakt-... którego „Fakt” przerobił na swoich stronach internetowych na zbrodniarza komunistycznego, gdy jako opozycjonista antykomunistyczny protestował przeciwko uniewinnieniu sądowemu zbrodniarzy komunistycznych.

Niedbalstwo? Niechlujstwo? Tak orzekł sąd, który wyznaczył co prawda karę dla potentata, ale niemal symboliczną, bo 25 tys. zł, a nawet zasądzone przeprosiny na 1 stronie „Faktu” bynajmniej potęgą potentata nie zachwieją. Jak to możliwe, że sąd nie dopatrzył się w tej przeróbce złych intencji?

Nie uzasadnił tej bulwersującej dla mnie opinii, bo zupełnie nie wiem jak jest możliwe bez intencji dotrzeć do zapisu wideo rozprawy uniewinniającej zbrodniarza, przewinąć ten film, zrobić stop-klatkę, zrzut ekranu, opatrzyć protestującego przeciwko skandalicznemu wyrokowi opaską na oczach, tak żeby każdy, kto patrzy na taki kadr z osobą wyprowadzaną przez policjantów nie miał żadnej wątpliwości, że chodzi o jakiegoś przestępcę.

Ponadto stop-klatka na stronach „Faktu” pojawiła się jako zdjęcie z przestępczym objaśnieniem, ale za to bez podpisu autorstwa. Miało to być okolicznością łagodzącą a właściwie uniewinniającą „Fakt” [sic !] na etapie przedsądowym, a także w argumentacji strony pozwanej przed sądem.

Skoro podpisu autora nie było, to miało znaczyć, że za to przestępstwo nie może odpowiadać „Fakt”, bo nie wiadomo kto to zrobił. I to jest fakt zwalający obywatela, niekoniecznie dziennikarza, z nóg. Wydawca nie odpowiada za to co wydaje!? W tej materii sąd jednak potentatowi na szczęście nie przyznał racji.

Potentat, broniąc się przed odpowiedzialnością, wpadł na innowacyjny fortel. Argumentował, że przecież zdjęcie już nie wisi na stronie „Faktu” a tylko jest objawione przeze mnie, na moim blogu https://blogjw.wordpress.com/2017/10/16/niemiecki-fakt-polskiego-patriot..., i stąd moja wina, jeśli chodzi o jego rozpowszechnianie.

Tym samym to potentat medialny chciał mnie ubrać w rolę przestępcy, którego organa sądowe winny ściągać za to co [nie]zrobił .

Fakt, że ja zniesławienie Janusza Fatygi przez „Fakt” wykryłem i rozpowszechniłem, na moim społecznym, a przy tym nonkonformistycznym blogu. Co więcej w sposób niecny rozpoznałem Janusza Fatygę na tym rzekomo w wystarczający sposób zanimizowanym obrazku. Fakt, że przerobiony na zbrodniarza Janusz Fatyga nic wcześniej nie wiedział o swoim zbrodniczym wcieleniu, czym w szatański sposób „Fakt” go obdarzył.

Inni też nie wiedzieli, choć mediów mamy moc, a „Fakt” jest potęgą medialną o oglądalności ok. 5 mln miesięcznie, której media profesjonalne winny się przyglądać z wytężoną uwagą. Nic z tego.

Przestępstwo figurowało na stronach „Faktu” przez ponad rok i dopiero ujawnienie tego rzekomo bezobjawowego przestępstwa spowodowało poczynania zapobiegawcze przed konsekwencjami sądowymi i objawy zostały ściągnięte ze strony „Faktu”, ale pozostały rzecz jasna na mojej stronie dokumentującej to niecne przestępstwo. I to jest fakt, do tej pory widoczny w domenie publicznej.

Moja wina dla przestępcy medialnego była jednak oczywista i tylko sąd stanął tym razem na wysokości zadania i nie postawił mnie w stan oskarżenia.

Należy podkreślić, że dla potentata medialnego było mało istotne, że każdy obywatel z wielu milionów odwiedzających witrynę Fakt24 przez kilkanaście miesięcy mógł obejrzeć Janusza Fatygę jako zbrodniarza . Co innego, jeśli to przestępcze zdjęcie, po zdemaskowaniu, z należytymi objaśnieniami, umieszczone zostało na mojej stronie, której oglądalność sięga 1-2 tys. miesięcznie ( rzadko więcej). [sic !].

Na ogół media się ocenia po oglądalności. Im oglądalność większa. tym uważane są za lepsze. Fakt, że ze względu na reklamy i ich ceny, tak jest. Ale tu się okazuje, że medium o oglądalności tysiące razy mniejszej może mieć większą moc oddziaływania i to w opinii sądowej potentata medialnego !

Zapewne potentat medialny uważa, i być może zasadnie, że te miliony co oglądają „Fakt”, to są widzowie mało rozgarnięci i na ogół nie wiedzą co oglądają a można nimi manipulować do woli.

Co innego widzowie oglądający to co ja umieszczam na swoim blogu. Jest ich tysiące razy mniej, ale rozumienie materii widocznie tysiące razy większe. Tak zdaje się sądzi sam potentat, abdykując w swej argumentacji sądowej ze swej potęgi medialnej na rzecz szarego obywatela, nieuczonego w piśmie dziennikarskim, obecnego co prawda w cyberprzestrzeni, ale bez zainteresowania reklamodawców.

Ja nie żyję ani z reklam, bo ich nie umieszczam, ani z tego co na blogu piszę, bo to jest blog prowadzony pro publico bono, bez sponsora i jego celem jest pokazywanie tego co inni, i to często potentaci, ukrywają.

Choć nie mam prawa podpisywania swoich książek w przestrzeni publicznej krakówka a z wywiadami muszę się chronić w odległym o setki kilometrów od Krakowa poniemieckim bunkrze https://blogjw.wordpress.com/2020/09/26/plagi-akademickie-pod-opieka-duc... , nie czuję się niedoceniany.

Trudno żeby było inaczej, skoro taka potęga medialna jak Ringier Axel Springer tak doceniła [moim zdaniem przeceniła] moją działalność blogerską. Zresztą zdarza mi się to nie po raz pierwszy.

Przed ponad 30 już laty zostałem uznany za zagrożenie dla najpotężniejszego, najbardziej renomowanego polskiego uniwersytetu, bo uczyłem studentów myślenia i to krytycznego, a od takiego myślenia przewodnia siła uczelni przestawała być przewodnią. https://nfapat.wordpress.com/category/sprawa-jozefa-wieczorka/. Uznanie było anonimowe i nie podległo jurysdykcji sądowej. Było to jeszcze w czasach komunistycznych, bo były takie czasy, ale taka potęga akademicka jak UJ do tej pory nie rozpoznała takich czasów istnienia.

Już w III RP, po utworzeniu Niezależnego Forum Akademickiego przed 15 laty, rektorzy zatrwożeni rodzeniem się wolnej myśli akademickiej, uznali mnie za zagrożenie dla całego zniewolonego i stabilnego patologiami środowiska akademickiego, bo go podobno destabilizowałem. https://blogjw.wordpress.com/2008/12/20/jaselka-akademickie-z-rektorem-u... a rektorzy te patologie swoimi gronostajami osłaniali/stabilizowali.

Sąd przed zniesławieniem nie zamierzał mnie bronić, argumentując, że ja mam swoją stronę internetową, to mogę się sam bronić. Tak wysoko, nader wysoko, ocenił moją działalność i to w czasach, kiedy nader często bronił polskiego potentata medialnego samego nadredaktora GazWyb, który sam się obronić przed krytyką kolegów-dziennikarzy nie miał szans, mimo swej potęgi. Kto by wierzył w to co GazWyb wypisuje [?], gdy wiara w to co ja piszę jest niemal powszechna i dlatego mnie niszczą.

W końcu i wymiar niesprawiedliwości uznał moją robotę za zagrożenie dla siebie, grillując przez całe 5 lat https://jwfotowideo.wordpress.com/2020/03/10/koniec-sadowego-grillowania... , argumentując, że skoro ujawniam to co jest ukrywane, to mam negatywny wpływ na całe społeczeństwo. Niezły awans – nieprawdaż ? Od negatywnego wpływu na jeno dziesiątki studentów do negatywnego wpływu na miliony !

Trudno o lepszy dowód uznania na moich działań pro publico bono. Nawet zrezygnowany Sąd Najwyższy uznał, że mogę kontrolować obywatelsko każdą władzę, nawet władzę Sądu Najwyższego. https://blogjw.wordpress.com/2019/04/12/kasacja-niewygodnego-dziennikarz...

Rzecz oczywista, zgodna z naszą Konstytucją, ale dlaczego inni z tej oczywistości tak rzadko korzystają?

Zatem, mimo wykluczenia/wyklęcia, żadną miarą nie mogę się czuć niedoceniany, ale żeby taki potentat medialny jak Ringier Axel Springer mógł swoją potęgę scedować na moją biedną głowę, to nawet we śnie się nie spodziewałem.

Chyba mój blog akademickiego nonkonformisty winien od tej pory zawierać objaśnienie – potężniejszy od potęgi medialnej, ale czy po ujawnieniu tego faktu nie skończyłoby się to dla mnie całkowitą anihilacją , a „Fakt” Axela Springera i tak mimo tej cesji nadal będzie istnieć, czytany , i to bez zrozumienia, przez miliony ? A na repolonizację ‘Faktu” się nie zanosi i to jest fakt!

Józef

20 października 2020

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak