Skip to main content

Stanisław Michalkiewicz "Po audiencji - kompromis"

portret użytkownika Piotr Korzeniowski

Rząd „dobrej zmiany” odniósł – jak się wydaje – jeszcze jeden wielki sukces, podobny do tego, jaki odniósł podczas uchylania niedawno uchwalonej nowelizacji ustawy o IPN. Jak pamiętamy, Polska na oczach całego świata, została wytarzana w smole i pierzu nie tylko przez Żydów, co nie byłoby specjalnie kłopotliwe, bo Żydzi nie mogą wytrzymać, żeby nie wytarzać w smole i pierzu kogoś upatrzonego do obdarcia ze skóry, więc nie ma co zwracać na to uwagi, bo – jak mówi przysłowie - „psie głosy nie idą w niebiosy” - ale również przez Naszego Najważniejszego Sojusznika, który przy tej okazji nas ostrzegł, że sprzeciwiając się Żydom możemy narazić na szwank polskie interesy strategiczne. Rząd i rządowi parlamentarzyści, nie mówiąc już o rządowej telewizji, natychmiast przekuli to w sukces, ponieważ dzięki temu cały świat o Polsce się dowiedział. To akurat prawda – ale czego właściwie świat się o Polsce dowiedział? Ano tego, że nie tylko przed Naszym Najważniejszym Sojusznikiem, ale i przed Żydami Polska skacze z gałęzi na gałąź. Jest to sytuacja odwrotna od opisywanej przed wojną przez poetę, który narzekał na czasy: „Czasy są takie, że gdy Żydek pierdnie, zaraz szukają źródła w Kominter(d)nie”. Teraz ze strachu przed Żydami pierdzą najwięksi mocarze świata, to znaczy – niektórzy – bo inni się powstrzymują – od czego z roku na rok narasta globalne ocieplenie. Nawet zdyscyplinowani Niemcy dzisiaj noszą Żydów na rękach, bo taki akurat jest rozkaz, więc nikomu nie pozwolą wyprzedzić się w gorliwości, chociaż gdyby pewnego dnia padł inny rozkaz, to pewnie też nikomu nie pozwoliliby wyprzedzić się w gorliwości. Dlatego – jak zauważył Antoni Słonimski, co to odkrył nowy gatunek Żyda, mianowicie „Żyda Polarnego” - dzieje świata rozwijają się dwusuwowo: suw pierwszy - „chrześcijanie dla lwów!”, suw drugi - „Lwów dla chrześcijan!”

Ale dosyć już o tych Żydach, od których, być może już wkrótce zrobi się u nas tak tłoczno, że zatęsknimy za bisurmanami, zwłaszcza, gdy Nasz Najważniejszy Sojusznik, co to uchwalił sobie ustawę nr 447, energicznie nas podkręci – bo ja przecież o jeszcze jednym wielkim sukcesie rządu dobrej zmiany. Nawiasem mówiąc, pan prezydent Duda, zapytany, czy ta ustawa była przedmiotem rozmowy z prezydentem Trumpem, odparł – że nie, a zapytany – dlaczego nie - odpowiedział, że dlatego, iż strona amerykańska nie wystąpiła z tym tematem. Oto jak Nasi Umiłowani Przywódcy chronią polskie interesy państwowe i narodowe. Jak wiadomo, rząd dobrej zmiany postanowił zreformować niezawisłe sądownictwo i w tym celu przykazał Sejmowi uchwalić stosowne ustawy. Wszystko szło jak po maśle, ale po 45-minutowej rozmowie telefonicznej z Naszą Złotą Panią, pan prezydent Duda te ustawy zawetował, wskutek czego nastąpiły rozmaite zawirowania, a walka o praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju szalenie się zaostrzyła. Płomienni szermierze praworządności sprokurowali sobie koszulki z napisem „konstytucja” i nie dość im było tego, że zakładali je na siebie, to jeszcze zaczęli ubierać w nie rozmaite pomnikowe postacie – ostatnio nawet króla Zygmunta III Wazę. Ponieważ w Niemczech trwa jeszcze etap noszenia Żydów na rękach, to i nasze stare kiejkuty, którym powierzono zadania wykonawcze, starannie unikają Pomnika Bohaterów Getta na Muranowie, chociaż roi się tam od postaci, które w takie koszulki można by poubierać. Warto tedy przypomnieć, że walka o praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju rozpoczęła się wkrótce po gospodarskiej wizycie Naszej Złotej Pani w Warszawie 7 lutego ubiegłego roku. Zaraz potem wszystkie organizacja, co to bronią praw człowieków na całym świecie, wystąpiły do Komisji Europejskiej z apelem, by zrobiła z Polską porządek, bo w naszym bantustanie ochrona praw człowieków urąga wszelki standardom. Kierującym Komisją Europejską dwu owczarkom niemieckim; Janowi Klaudiuszowi Junckerowi i

Franciszkowi Timmermansowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać i wszczęli procedurę, która właśnie przeszła w fazę wykonawczą, bo Polska została oskarżona przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu. W takiej sytuacji jest prawie pewne, że tamtejsi przebierańcy powinność swej służby też zrozumieją i przysolą naszemu nieszczęśliwemu krajowi srogie kary („Król srogie głosi kary...” - ostrzega poeta). W tej zaostrzającej się walce o praworządność, kluczową pozycją frontu jest fotel Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, na którym dotychczas zasiadała pani Małgorzata Gersdorf. Dlaczego akurat ona? Na to pytanie odpowiedział już dawno Aleksander Puszkin pisząc o pewnym dygnitarzu: „Pacziemu on zasiedajet? Patamu, czto żopa jest!”, co się wykłada: a dlaczego on zasiada? Dlatego, że dupę ma! Toteż wokół stolca pani Małgorzaty Gersdorf rozgorzała zażarta batalia; rząd dobrej zmiany twierdził, że pani Małgorzata definitywnie przeszła w stan spoczynku, podczas gdy nieprzejednana opozycja skupiona wokół płomiennych obrońców praworządności – że nie przeszła. Sama zainteresowana się wahała, niczym wisielec; raz przechodziła w stan spoczynku po to, by za chwilę z niego powrócić „do pracy”. Najwyraźniej nie było rozkazu, by tę sprawę stawiać na ostrzu noża. Ale zbliżają się wybory samorządowe, w które rząd dobrej zmiany bardzo się zaangażował, zapowiadając coraz to nowe programy rozdawnicze. Na podstawie doświadczeń z przesłuchującymi mnie ubekami zorientowałem się, że najbardziej im zależało na ustaleniu, na czym przesłuchiwanemu delikwentowi najbardziej zależy – bo jak to wiedzieli, to dalej szło już jak z płatka. Skoro tedy rządowi dobrej zmiany rozmaite projekty rozdawnicze zaczęły mnożyć się niczym króliki, Nasza Złota Pani musiała dość do wniosku, że tu jest pies pogrzebany, ze trzeba uderzyć w ten czuły punkt. Toteż kolejny owczarek niemiecki, pupilek Pani Nauczycielki, czyli francuski prezydent Emanuel Macron wygłosił opinię, że szkoda tę całą Polskę tak futrować pieniędzmi. I co Państwo powiecie? Pan premier Mateusz Morawiecki poprosił o audiencję u pani Małgorzaty Gersdorf, która – chociaż zdaniem rządu w stanie spoczynku - łaskawie przyjęła go w gabinecie Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i zaszczyciła rozmową. Następnego dnia pojawiły się przecieki, że rząd gotów jest na „kompromis”, to znaczy – że wycofa się z dotychczas zajmowanego stanowiska, że pani Gersdorf jest już „w stanie spoczynku” i pokornie uzna, że nadal zasiada na stolcu Pierwszego Prezesa SN jak gdyby nigdy nic. Jak pisał Jan Kochanowski, „próżną się rząd mniemaną potęgą nasrożył, który na gruncie cnoty rządów nie założył”, toteż nic dziwnego, ze pan premier Mateusz Morawiecki musiał z podkulonym ogonem pójść do Canossy. Na tym się oczywiście nie skończy, bo wymacawszy point faible Naszych Umiłowanych Przywódców, Nasza Złota Pani będzie chciała wytarzać w smole i pierzu samego Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego, stręcząc naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu Donalda Tuska na prezydenta. To też zostanie otrąbione jako sukces, bo nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania; lepiej...” - no mniejsza z tym!), że jeśli Naczelnik zostanie wytarzany w smole i pierzu, to poniesie to męczeństwo dla Polski – a wtedy wdzięczny naród również jemu powystawia pomniki, które płomienni obrońcy demokracji i praworządności będą ubierali z koszulki z napisami zatwierdzonymi przez BND.

Stanisław Michalkiewicz
Felieton • Portal Informacyjny „Magna Polonia” (www.magnapolonia.org) • 25 września 2018
Za: http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4312

5
Ocena: 5 (2 głosów)
Twoja ocena: Brak