Skip to main content

Macie Państwo wolną chwilę…

portret użytkownika Seneka

Ani jednego ciosu… Postscriptum

Niektórzy z nas zadają sobie dziś pytanie, czy pojawia się konieczność by rozważyć potrzebę sposobienia się do obrony? Przecież świat zrozumiał, policzył i zna już saldo? Saldo uprawiania, na olbrzymiej scenie, przy pełnej frekwencji w pierwszych rzędach i tłumami na galerii, uprawiania zabawy w „dwa ognie” gdy piłką jest granat? Granat jak granat, sam nie wybucha. Jednego dnia fabryka z tego żelaza tam uformowanego może wyprodukować garnek, innego dnia skorupę dla tej wybuchowej zabawki. Trzeba tam tylko włożyć coś co się pali wybuchowo? Ale czy to wystarczy do widowiskowego bum!?

Był to jeden z pierwszych dni tamtej, odległej już wiosny; słoneczny, zapowiadający, że to będzie dobry dzień, pełen radosnej, beztroskiej zabawy… Nauczycielka ze swoją klasą idzie do jednostki wojskowej by uczniowie, w ramach realizowanego programu PW zapoznali się z codziennym życiem i obowiązkami żołnierza. Oficer prowadzący pokazuje zaciekawionym dzieciom różne rodzaje broni; rozkłada i składa i objaśnia ich prawdziwą naturę. Demonstruje też granat przeciw piechotny, jego budowę i działanie. Wkręca do granatu zapalnik i objaśnia, że granat wybucha gdy wyciągnie się zawleczkę, zwolni dźwignię i trzeba wówczas wyrzucić granat w kierunku wroga. Wykonał wszystkie te czynności bacznie śledzony przez dzieci i… w ułamku chwili zorientował się, że to nie była atrapa ćwiczebna ale prawdziwy granat z prawdziwym zapalnikiem. Mógł przerzucić granat za wysoki nieodległy mur ale tam miasto i jego mieszkańcy… Odwrócił się, przycisnął granat do siebie i nastąpił wybuch. Mieszkańcy miasta usłyszeli przeraźliwe sygnały wielu karetek pogotowia… Jeszcze nie wiedzieliśmy wówczas co się stało. Kierunek pędzących karetek mówił jednak, że to coś poważnego…

Przez lata usuwaliśmy niewybuchy. Ziemia stawała się coraz bardziej przyjazna dla ludzi. Latami budowaliśmy przyjazne nam i naszym bliskim otoczenie. Zyskiwali wszyscy, życie nabierało smaków i kolorów… Idzie ku dobremu…mawialiśmy przy spotkaniach rodzinnych, spotkaniach z przyjaciółmi… Równowaga emocji społecznych dawała się utrzymywać na bezpiecznym poziomie.

Gdzieś w odległym zakamarku naszej świadomości były co prawda lęki, że nie wszystko udało się bezpiecznie wygasić. Ale był konsensus. Granat bez zapalnika jest bezpieczny. Dopiero gdy wkręcony zostaje zapalnik, gdy jakiś lekkoduch zacznie popisywać się swoją znajomością nawet najbardziej skomplikowanych mechanizmów i z fanfaronadą domorosłego Demiurga majstruje, wyciąga zawleczkę, zwalnia dżwignię… wtedy to już nie jest pokaz sztucznych ogni…? Żołnierz, który nieopatrznie zdetonował granat, poprzedniego dnia ucztował z przyjaciółmi. Zginęła nauczycielka, dwoje dzieci i nieodpowiedzialny instruktor. A wszyscy chcieli dobrze!

S e n e k a

9 lutego 2018

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak