Tych, którzy zetknęli się z dwoma częściami książki chińskiego analityka Song Hongbinga „Wojna o pieniądz” nie trzeba szczególnie zachęcać do sięgnięcia po część trzecią.
Ukazała się ona niedawno nakładem Wydawnictwa WEKTORY. Jej promocja miała w Polsce miejsce nie tak dawno, a jej głównym bohaterem był sam autor, który mierzył się w dyskusjach z polskimi ekonomistami – od sierot po komunizmie takich jak np. Paweł Bożyk, po ekspertów z Instytutu Misesa. Wszędzie gdzie Song Hongbing się pojawił, sale były pełne publiczności a dyskusja bardzo żywa.
Dlatego po „Wojnę o pieniądz 3” sięgnąć powinni również ci, którzy dwóch pierwszych części nie mieli w ręku, gdyż właściwie każdy z tych tomów stanowi odrębną całość, choć traktuje o tym, co dzieje się za kulisami światowej polityki i finansjery, dlaczego w „świecie finansów” jest tak jak jest.
Dla chińskiego badacza, finansisty, autora „Wojny o pieniądz” prawdziwa polityka rozgrywa się za kulisami. To, co śledzimy poprzez media czy poprzez lekturę uładzonych książek nijak się ma do prawdy. A ta bywa niestety bardzo brutalna.
Czy myślicie, że Stany Zjednoczone to wielki altruista, który pragnie zbawić świat, dać wszystkim narodom wolność, wprowadzić gdzie się da demokrację, która ma być panaceum na wszelkie bolączki narodów? Nawet jeśli tak myślicie, to Song Hongbing wylewa wam na głowę kubeł zimnej wody. Nie – Ameryka robi to wszystko tylko dlatego, by uzależniać świat od dolara, by osłabiać inne państwa i gospodarki do tego stopnia, by nie mogły się obejść bez wsparcia Wielkiego Hegemona. Owszem, wielu już to wie od dawna, ale pewnie nie wszyscy znają fakty jakie Chińczyk opisuje w swojej książce.
Jak Stany wyrolowały swojego wielkiego sojusznika, Wielką Brytanię, spychając funta z piedestału? A przecież to Brytyjczycy mieli być mocarstwem na miarę USA. Jak powstawał twór, który dziś nazywa się Unia Europejska, jaka była w tym rola Stanów, jak eliminowano tych, którzy stawali na przeszkodzie idei „zjednoczenia” - jak choćby gen. de Gaulle'a. Czy to, że w maju 1968 roku na ulicę Paryża wyszły studenckie manifestacje to był przypadek? A kryzys naftowy? Zerwanie ze standardem złota? Reprodukcja papierów dłużnych USA na cały świat? A kim był tzw. ojciec Europy Jean Monnet? Gdzie rodziły się pomysły stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy?
Song Hongbing stara się na te pytania odpowiedzieć – nie wszystkich pewnie przekona, ale na pewno nie pozostawi obojętnym, ponieważ my jako Polska jesteśmy w końcu częścią tej układanki, tych wszystkich misternych planów rodzących się w zamkniętych salonach możnych tego świata, salonach, do których przeciętny śmiertelnik nie ma wstępu. Trudno w końcu uwierzyć w to, że o tym, czym dzisiaj jest państwo polskie zadecydowano kilkadziesiąt lat temu, za zamkniętymi drzwiami, gdzieś z dala od nas. Jak rodziła się UE? Song Hongbing pisze: „Ostateczny cel jaki stawiała sobie grupa zrzeszona wokół Monneta, był bardzo jasny: było nim mianowicie powołanie <>. Była to idea internacjonalizmu, a w związku z tym, że większość krajów europejskich była wówczas wierna ideom nacjonalistycznym, to jej publiczne ogłoszenie oznaczałoby naruszenie polityki suwerenności tych państw i kreowało ryzyko, że sprowokowany lud Europy odrzuci koncepcje rządowe. Dlatego też elita zrzeszona w kręgu Monneta miała za zadanie po cichu ułatwić ten proces, głównie poprzez wymuszanie na poszczególnych państwach europejskich stopniowego oddawania sterów w dziedzinie przemysłu, handlu, polityki monetarnej i fiskalnej, prawa podatkowego itd. w efekcie wymuszonych reform koniecznych w tych państwach w związku z wynikającymi z lobbingu silnymi reakcjami społecznymi czy sztucznie wywołanymi kryzysami, kiedy to państwa suwerenne zmuszone były zwrócić się o pomoc do podmiotów ponadpaństwowych”.
I tak krok po kroczku... Aż do celu...
Czytając książkę Song Hongbinga trudno przymknąć oko na to, że autor jest Chińczykiem. I jako taki, reprezentuje zapewne interes Chin. Zresztą jedna z końcowych części książki mówi właśnie o przyszłości Chin i chińskiej waluty. Kto jest największym konkurentem dla obecnego hegemona, czyli USA i dolara? Czy aby nie Chiny? A kto jest największym sojusznikiem (przynajmniej na papierze) dla Polski? Czy aby nie Stany Zjednoczone? Czy zatem Nowy Jedwabny Szlak ma szansę przejść przez Polskę? My chcemy! Ale czy nasz największy sojusznik też tego chce?
Oj, biedna ta nasza Polska... Jak nie jeden hegemon, to drugi... Ale cóż, zamiast się użalać, lepiej sięgnąć po trzecią część „Wojny o pieniądz” i przynajmniej pożytecznie spędzić czas...
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz