Przyzwyczaiłem lokalne polityczne podwórko do tego, że to ja wyciągam gorące kartofle. Piszę o tym o czym inni mówią, co interpretują wedle aktualnych potrzeb - zachowując pozór. Ostatnio nazywa się owy „poprawnością polityczną”. Wszyscy wiedzą o co chodzi - a nie widmo o co chodzi... jak podaje Satyryk. Piosenkarz śpiewa o człowieku z zielonym listkiem na głowie, o czym nikt mu nie powie.
Do rzeczy. Mija piąta kadencja (jak mówimy) odrodzonego Samorządu. Druga (po zmianach ustrojowych) kadencja Prezydenta Miasta. Wspomnę w tym miejscu, że dziś nie byłbym takim zwolennikiem powszechnego wyboru Prezydenta Miasta. Byłem. W zmianie sposobu wyboru prezydenta upatrywałem uzdrowienie sytuacji, polegającej na tym, że Prezydent był często zakładnikiem Rady. Ustawodawca wyraźnie przeliczył siły na zamiary. Po latach trzeba skwitować, że wyborca daje prezydentowi prerogatywy prawnego oddzielnego bytu wobec RM. Praktyka pokazuje, że to co się zmieniło to to, że teraz raczej prezydent zamiata w szeregach rady (w szczególności w Komisjach), przedtem przewodniczący w urzędnikach. Samorząd stał się własnością koterii – bardzo często tak jest. Piotrków Trybunalski jest tu bardzo dobrym przykładem. Nie oto Ustawodawcy chodziło. Prezydent i RM mają inne zasadniczo inne obowiązki... na papierze.
Wracając do myśli głównej – do dorzynania. Do kampanii wyborczej, która permanentnie trwa. Oczywista, że mowa o prawicy. Znaczy sierotach po Sierpniu 80'. Jak wiele razy wskazywałem, polskie nadzieje 2005 roku do Piotrkowa Trybunalskiego w ogóle nie dotarły. Stała się rzecz bardzo trudna i przykra. Mianowice do lokalnej władzy, pod przykrywką nowych nadziei dostali się ci, którzy w latach junty wojskowej lody kręcili Błaszczyński i spółka. Ci, którzy po 1993 roku (powrót komuny) okazji się niewolnikami PRL – casus śp. Kazimierza Maciołka. To jest sytuacja toksyczna. Kompromitująca ludzi pierwszej Solidarności, (na których to poświęceniu i pracy... żerują dziś wszyscy). Konsekwencje: polityczne, społeczne, moralne... widać na co dzień. Dzieci ludzi piotrkowskiego przełomu (polski przełom to nie tylko członkowie byłej NSZZ „S” - tak dla jasności), często ludzi honoru, rozjeżdżają się po kraju za chlebem, bądź dojeżdżają do pracy w innych miastach. To grzech, to strata. Marnowanie potencjału. Ludzie ci wykształceni, kompetentni wynieśli z domów patriotyzm, służbę – poszanowanie ojcowizny. Brakuje nam normalnych nieplastikowych ludzi.
Z tego trzeba wyjść. Ale.. mało ludzi tak widzi problem – może inaczej. Nie są skonsolidowani, są rozproszeni – niesłyszalni. Ekipy mierzące się do lokalnej władzy raczej nie myślą w takich kategoriach. Cel - wskoczyć jak najbliżej stołu z tortem. Niestety. Na przestrzeni lat jasno widać, że radni jak i poszczególni prezydencji, raczej... w samorządzie widzą szansę mniej służbę. Nie widać projektów wychodzących poza wytyczne, czy modę.
Obecnie mamy w Piotrkowie sytuację taką, że duże partie polityczne skreśliły Krzysztofa Chojniaka jako postać, którą byłyby zainteresowane. Co się dzieje w związku z tym... Krzysztof nie mówi kończę swoją misję. Przygotowujcie następcę. Już go dawajcie to gościa wprowadzę... Nie. Krzysztof szarpie się jak płotka na haczyku. Kilku, w szczególności w sutannach, chciałoby wrzucić ową z powrotem do rzeki. Reszta ma radochę. Gdyby zarysowany obrazek wypełniał sytuację! Niestety nie wypełnia. Krzysztof to ofiara „maniutkowej” szkoły uwikłanej w szarańczę, o której wyżej. Zamknął się w gabinecie i w urzędowej mocy. Szasta: kasą, nagrodami, wystawami, dyplomami, fakturami i.... przykry obraz. W Radzie Miejskiej jedynie PO zadaje pytania, przedstawia alternatywne analizy... coś robi. Reszta trwa... Poszedł więc w zaparte. Pomaga Mu w tym fakt, iż potencjalni konkurencji do prezydenckiego stołka nie istnieją Czekają do skoku na czas kampanii wyborczej. Krzysztof Chojniak, to postać wstępnie rozgarnięta, posiadająca duże porządne doświadczenie. W zespole współpracowników, urzędników są przyzwoici, kompetentni ludzie. Majątek, którego zmarnować nie wolno, bez względu na całą masę okoliczności. Nie korzysta z doświadczenia: kompetencji zawodowych, politycznych, środowiskowych - przyjaciół z za burty, że wystawę w Brukseli wspomnę... Nie podejmuje propozycji publicznej debaty o: mieście, polityce, swojej przyszłości. Nie podejmują też konkurencji. Wychodzi na to, że dorzynanie trwa w najlepsze.... wszystkich przez wszystkich.
Podjęcie współpracy to dopiero początek. Należy ułożyć współpracę a potem i to szybko edukację. Nie dotknąłem w tym słowie problemu opróżniania samorządowego rondelka. Proszę zwrócić uwagę na fakt rozdawnictwa. To co zajmuje przeładowane głowy to porządek w papierach. Trzeba tak dać żeby po pierwsze u swoich zostało, po wtóre żeby kontrola wykazała zgodność z prawem, co się przyda w kolejnej kampanii. Potrzeba zmian mentalnych, ustrojowych. Pokazuję to na przykładzie Karty Miejskiej, samo warzącego się kosza na śmieci. Wielu pokazuje normalne widzenie spraw zarządzania gminnym majątkiem, jego przymiotami czy patologiami. Nie znajdują zainteresowania.
Nade wszystko potrzebujemy publicznej debaty. Wciągania mieszkańca, podatnika i wyborcę do współodpowiedzialności. Co mamy?
witold k www.kowalczyk.info.pl
3 luty 2009
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz