Gdy czyta się książkę Artura Dmochowskiego „Najdłuższa wojna. Przed Ukrainą był Wietnam”, trudno nie zadać sobie pytania o to, jak wiele szkody na świecie wyrządzili Amerykanie.
Trochę to brzmi przewrotnie, bo nie to pewnie chce wykazać Autor, twierdzący, że Amerykanie w Wietnamie bronili tamtejszej ludności przez zarazą komunizmu. I bez wątpienia ma rację. Niemniej wniosek, że Amerykanie postępują niczym strażak, który najpierw podkłada ogień po to, by potem starać się go ugasić, nie jest nieuzasadniony.
Kto wspierał mudżahedinów w Afganistanie w wojnie przeciwko Sowietom? Z tych mudżahedinów zrodziła się potem Al-Kaida, której Ameryka, po atakach na drapacze chmur w Nowym Jorku wypowiedziała wojnę. Kto dozbrajał rebeliantów w Syrii, z których rodzi się dziś Państwo Islamskie? Dziś Jankesi dozbrajają Kurdów, by walczyli z Państwem Islamskim, ale czy za paręnaście lat nie trzeba będzie walczyć z Kurdami? Podobnie dziś, Amerykanie zapowiadają wsparcie Ukrainy „bronią śmiercionośną” w wojnie z Rosją. Ale czy za parę lat, kiedy wojna z Rosją się Ukraińcom z jakichś względów przeje, nie zaczną oni używać tej broni przeciwko swoim zachodnim sąsiadom, znienawidzonym Lachom, tak jak w 1943 roku?
Ho Chi Minh wiele lat spędził na Zachodzie, głównie we Francji. To tam zetknął się z działami Lenina i tam zaraził się komunizmem. Ponoć popłakał się po lekturze dzieł wodza bolszewickiej rewolucji i krzyczał sam do siebie, zamknięty w czterech ścianach paryskiego mieszkania: „Drodzy Rodacy, męczennicy! Tego potrzebowaliśmy, to jest nasza droga do wyzwolenia!”.
Po powrocie do Wietnamu stał się aktywistą. Pierwotną ideę, komunizm, zakamuflował „walką o niepodległość Wietnamu”. Po II wojnie światowej walczył z kolonialną Francją, wcześniej zaś z Japończykami. I tu, jego organizację, wspierali... no kto? Właśnie Amerykanie! Po to, by wykurzyć z Wietnamu Japończyków. To wsparcie przyda się potem w wojnie przeciwko Francuzom, i wreszcie przeciwko Jankesom.
Czy Amerykanie są tak naiwni, że nie potrafią przewidzieć konsekwencji swoich decyzji, czy może jest to w pełni świadoma polityka, dzięki której zainteresowana w toczeniu wojen część establishmentu, może liczyć na permanentną zawieruchę?
Wojna w Wietnamie kosztowała Amerykanów bardzo wiele ofiar, wzbudziła, umiejętnie w owym czasie podsycane na całym świecie przez Związek Sowiecki, nastroje pacyfistyczne i co gorsza, pokazała najpotężniejszą armię świata jako nie niezwyciężoną. Na pewno Amerykanie mają do dziś jakiś kompleks Wietnamu, jednak nie przeszkadza im to pakować się w kolejne beznadziejne przedsięwzięcia. Bo czy wojna w Afganistanie jest sukcesem? Czy „zaprowadzenie demokracji” w Iraku, targanym dziś przez ciągłe zamachy i opanowywanym powoli przez Państwo Islamskie, można nazwać zwycięstwem? Czy zawieruchę na Ukrainie, za którą Amerykanie stali bez wątpienia, a która – jak na razie – zakończyła się dla Ukrainy utratą, na rzecz Rosji, znacznej części terytorium, można nazwać operacją na medal?
Dziś Amerykanie, przy wsparciu chodzącej – jak się okazuje – na ich sznurku, Unii Europejskiej toczą wojnę z Rosją. Czy sankcje, sterowanie cenami ropy i wojna walutowa to już przedsmak trzeciej wojny światowej, wojny nowego typu? A może to już właśnie ta wojna? Wiadomo, że ofiary będą po każdej ze stron, jednak kto zwycięży – trudno dziś przesądzać. Amerykanie nie są w łatwym położeniu, gdyż, o ile wojna z komunizmem wydawała się dla nas, Polaków pod okupacją Sowiecką, czymś oczywistym, o tyle „wojna o demokrację” brzmi już nieco mniej przekonująco. Tym bardziej, że rozczarowanie do demokracji, tej naszej, z roku na rok rośnie.
Książka Artura Dmochowskiego (a dokładnie – jej wznowienie) przypomina ważną i tragiczną historię jaka wydarzyła się w XX wieku. Autor wiąże (w dużej mierze pewnie z powodów marketingowych) wojnę w Wietnamie z tym, co dzieje się obecnie na Ukrainie, choć przyznaje, że są spore różnice między tymi przypadkami. Jedna z nich będzie pewnie taka, że Amerykanie nigdy nie wyślą swoich wojsk do Donbasu czy na Krym, by obronić te tereny przed dzisiejszą – niekomunistyczną w końcu Rosją, tak jak zrobili to wysyłając – na bój z komunizmem - wojska do Wietnamu. Czy tę wojnę, jakiej jesteśmy właśnie świadkami, uda im się wygrać? Zanim poznamy odpowiedź, warto sięgnąć po „Najdłuższą wojnę” Artura Dmochowskiego.
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
22 grudnia 2014
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz