„Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko rozwiązuje się problemy nieznane w żadnym innym ustroju”. Każdy, kto zetknął się z państwową służbą zdrowia, nie zaprzeczy, że ta słynna sentencja Stefana Kisielewskiego idealnie pasuje do państwowego systemu ochrony zdrowia w III RP.
Można by rzec, że system ten to jedno wielkie pasmo „rozwiązywania problemów nieznanych w innych ustrojach” i eksperymentowania na pacjentach. Kto dziś jeszcze pamięta tzw. książeczki usług medycznych, mające stanowić element centralnego rejestru usług medycznych – który notabene nie powstał – wydrukowane w milionach egzemplarzy, a które nigdy nie zostały wprowadzone w życie? Książeczki poszły zapewne na podpałkę.
Ale eksperymentów nigdy dość. Od 1 stycznia 2015 roku ma wejść w życie tzw. pakiet onkologiczny. Ma on – według zapowiedzi rządu – ułatwić dostęp pacjentów zagrożonych chorobą nowotworową do niezbędnych świadczeń. Wstępna diagnostyka odbywać się ma już na poziomie lekarzy podstawowej opieki medycznej. Przeciwko temu rozwiązaniu protestuje Naczelna Rada Lekarska, której nie podoba się brak konkretów w uchwalonej w lipcu tego roku przez Sejm ustawie. Zdaniem NRL, ustawa zawiera ogólniki odsyłające do rozporządzeń, które jeszcze nie powstały. Chodzi m.in. o brak sprecyzowania źródeł finansowania dodatkowej usługi. Jak stwierdza NRL, może to powodować nie tylko chaos w systemie opieki medycznej, ale również zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów. Zgodnie z nowymi przepisami, lekarze POZ muszą wykazać się „większą czujnością onkologiczną” i zakładać pacjentom z podejrzeniem nowotworu Karty Pacjenta Onkologicznego uprawniające ich do szybkiej ścieżki diagnostyki i terapii onkologicznej bez limitów.
Wszystko to brzmi bardzo pięknie – dla rządzących oczywiście. Otóż rząd po raz kolejny próbuje odsunąć od siebie odpowiedzialność za funkcjonowanie systemu, za który wszak odpowiada. Pani premier powie zapewne: „Czego chcecie? Spełniamy przecież wcześniejsze obietnice”. I tym sposobem umyje ręce. A rola kozłów ofiarnych tym razem przypadnie lekarzom pierwszego kontaktu. Bo co się stanie, jeśli jeden czy drugi nie wykaże się wystarczającą „czujnością onkologiczną”? Czy dla świętego spokoju lekarze nie będą doszukiwać się zagrożenia nowotworem nawet tam, gdzie go nie będzie? Nie zdziwmy się więc, jeśli od przyszłego roku co drugi, a może nawet każdy pacjent POZ będzie miał założoną Kartę Pacjenta Onkologicznego. Lepiej, na wszelki wypadek, założyć wszystkim, niż pomylić się choćby w jednym przypadku i iść za to do więzienia.
Dla stabilności finansowej państwowego systemu ochrony zdrowia może to mieć rzeczywiście zabójcze konsekwencje, ale czy pacjentom będzie lepiej? Raczej wątpliwa sprawa. Choćby i z tego powodu, że od Nowego Roku, żeby dostać się do okulisty i dermatologa, konieczne będzie skierowanie od lekarza POZ.
A wystarczyłoby po prostu zlikwidować socjalizm…
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
Tekst ukazał się w Naszym Dzienniku z 8 grudnia 2014 roku. Przedruk za pafere.org.
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz