Skip to main content

Co leży u źródła „niekontrolowanego konsumpcjonizmu”?

karta-kredytowa.png

Portal „Fronda” przytacza wypowiedź watykańskiego dyplomaty przy ONZ, abp Charlesa Balvo, który miał powiedzieć, że należy zmienić światowy system ekonomiczny, tak, by stał się bardziej przyjazny ludziom ubogim.

Jak podaje portal „Fronda”, „(...) Watykański dyplomata podkreślił, że pragnienie ograniczenia konsumpcji jest w tym kontekście <>. Jednak tak naprawdę trzeba porzucić model <>”. Abp Balvo miał stwierdzić, że „Współczesny system ekonomiczny jest manipulowany przez siły pieniądza”. Jego zdaniem system ten nie zwraca zbytniej uwagi na osoby najbiedniejsze. „Abp Balvo dodał, że należy dziś przykładać większą wagę do <> zrównoważonego rozwoju” - czytamy na „Frondzie”.

Jeśli informacja podana przez „Portal Poświęcony” jest rzetelna, nasuwa się kilka wątpliwości. Przede wszystkim, co to znaczy, że system ekonomiczny jest manipulowany przez "siły pieniądza"? Trudno - do pewnego stopnia - nie zgodzić się z abp Balvo, pytanie tylko, co rozumie się pod tym pojęciem? Trudno ocenić, jak naprawdę interpretuje je watykański dyplomata, mnie w każdym razie przychodzi na myśl przede wszystkim panująca dyktatura banków centralnych. "Manipulację sił pieniądza” pojmuję jako dominację polityki takich instytucji jak amerykańska Rezerwa Federalna, czy Europejski Bank Centralny, które nie tylko niszczą pieniądz poprzez jego olbrzymie dodruki, ale także kreują określony styl życia. Właśnie ten styl życia, czyli "niekontrolowany konsumpcjonizm", tak bardzo nie podoba się watykańskiemu dyplomacie.

Skąd się bierze „model niekontrolowanego konsumpcjonizmu”? Wystarczy włączyć telewizor i spojrzeć na reklamy. Te, dotyczące banków zachęcają przede wszystkim do brania kredytów, czyli – mówiąc wprost – do zadłużania się ludzi. Perspektywa „łatwego pieniądza” prowokuje do „niekontrolowanego konsumpcjonizmu”, co krytykuje abp Balvo. Kolejne pytanie brzmi: dlaczego banki tak bardzo zachęcają do życia na kredyt?

Jeszcze kilka lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Banki, po upadku Lehman Brothers w 2008 roku i po utracie przez wielu ludzi zaufania do systemu finansowego, występowały z zachętami do składania depozytów na wysokie oprocentowanie. Reklamy zachęcały do oszczędzania. Dziś zachęcają do wydawania, gwarantując niskie stopy zwrotu kredytów.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia z pewną sprzecznością. Skoro stopy procentowe są niskie znaczy to, że nie opłaca się oszczędzać w bankach. Jednocześnie jednak opłaca się brać kredyty i wydawać. Jednak, jak podawały w ostatnich miesiącach media, coraz mniej ludzi decyduje się – co zgodne jest z logiką - na oszczędzanie w bankach, a wielu dotychczasowych ich deponentów, wypłaca swoje oszczędności. Skąd zatem banki pozyskują fundusze na podtrzymanie tego „niekontrolowanego konsumpcjonizmu”? Odpowiedź brzmi: z banków centralnych. Inaczej mówiąc – z instytucji, które w obecnym systemie spełniają rolę kreatora pieniądza. Czy jest to amerykańska Rezerwa Federalna, czy też unijny EBC, sedno problemu sprowadza się do drukowania pieniądza w celu „pobudzenia wzrostu gospodarczego”. A, zgodnie z tą filozofią, wzrost pobudzić można jedynie poprzez nieustanną podaż taniego pieniądza, poprzez konsumpcję, nie zaś poprzez oszczędzanie. Oszczędzanie w dzisiejszych czasach staje się niemodne i nie jest ono "trendy”.

Ale czy watykański dyplomata przy ONZ jest tego świadomy? Czy zdaje sobie sprawę, że banki centralne działają zwykle na zlecenie rządów i realizują ich politykę? Czy abp Charles Balvo kojarzy postać Johna Maynarda Keynesa, który wycisnął olbrzymie piętno na współczesnym systemie finansowym i czy zdaje sobie sprawę z tego, że to właśnie on zapoczątkował politykę „niekontrolowanego konsumpcjonizmu”, której żniwo zbieramy po dziś dzień, a która to polityka idealnie pasuje współczesnym rządom do tego, by trwać przy swojej władzy poprzez manipulowanie tzw. opinia publiczną?

Nie znamy, niestety, odpowiedzi na te pytania. Ale jedno jest pewne. W przekazach płynących z Watykanu, zwłaszcza za pontyfikatu papieża Franciszka, zazwyczaj brakuje poważniejszego wgryzienia się w tematykę ekonomiczną. Może to kwestia niepełnych tłumaczeń, wypływających ze Stolicy Piotrowej, komunikatów. I jeśli to jest jedyna przyczyna, to może nie ma nad czym ubolewać?

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

8 czerwca 2014

Artykuł ukazał się na portalu Fundacji PAFERE...

5
Ocena: 5 (1 głos)
Twoja ocena: Brak