Próba poprawienia dzieła spapranego od samego początku kończy się ostatecznie jego totalnym spapraniem. Tyle mówi jedno z praw Murphy’ego, autora wielu znanych sentencji dotyczących filozofii życia i działalności człowieka. Prawo to śmiało można odnieść do aktualnego projektu budowy oczyszczalni ścieków w Piotrkowie…
Bez zbędnego wstępu i silenia się na delikatność pozwolę sobie napisać, że obowiązująca koncepcja budowy oczyszczalni, lansowana przez obecne władze samorządowe, jest do niczego. Planowane zadanie o wartości ponad 300 milionów złotych, mimo unijnego wsparcia, przerasta możliwości finansowe miasta i jeżeli pójdziemy tą drogą, na wiele lat pogrążymy je w zapaści. Nie będzie stać nas dosłownie na nic. Co prawda będzie nowoczesna oczyszczalnia, ale czy miasto znajdujące się w stanie recesji będzie zdolne ją należycie wykorzystać?
Oświadczam, że nie podzielam optymizmu rządzących w zakresie prognoz zadłużenia i zdolności kredytowej miasta w następnych latach. W styczniu tego roku Piotrków Trybunalski zwrócił się do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska o pożyczkę w wysokości 118 milionów złotych. Fakt ten, co zrozumiałe, nie był specjalnie nagłaśniany, jednak nie sam wniosek jest tak bulwersujący, jak odpowiedź NFOŚ, w której oceniono zdolność miasta (w roku 2008) na zaciągnięcie pożyczki w wysokości co najwyżej… 20 milionów zł.
Skąd więc tak dobre samopoczucie władz miasta? Naprawdę nie wiadomo.
Optymizm (a raczej niekompetencję i kompletny brak wyobraźni) naszych decydentów przerobiliśmy już na przykładzie priorytetowego zadania pod tytułem Biblioteka Miejska. Póki co wydaliśmy 1,3 mln zł na dokumentację i nawet nie złożyliśmy wniosku na unijne dofinansowanie, ponieważ okazało się, że nie stać nas na nie. Co najważniejsze, nie było nas stać od samego początku, jednak mimo wielu głosów rozsądku (także ze strony piszącego te słowa) nadmuchano balon, który odfrunął ku niebiosom.
Do rozmaitych ministerstw i urzędów centralnych raz po raz jadą z Piotrkowa rozmaite delegacje, przywożąc z Warszawy różne wieści. Wspólną cechą tych “podróży” jest to, że każda wyprawa (w zależności od składu) przywozi informacje, jakie chciałaby usłyszeć. Krążą one później wśród zainteresowanych i wprowadzają niepotrzebny chaos. Jednak niezależnie od składu wycieczki jedna informacja się powtarza. Unijnych pieniędzy przez najbliższe pół roku nie będzie. Tak jest przynajmniej od dwóch lat, jednak do nikogo nie dociera, że największy dramat czeka nas wtedy, gdy pieniądze te w końcu dostaniemy.
Przez kilka miesięcy, mimo opinii radnych RiG, służby Pana Prezydenta wmawiały wszystkim, że metoda „projektuj i buduj” jest najlepszą z możliwych. Tak naprawdę jest to metoda w przypadku oczyszczalni najdroższa i dającą szerokie pole potencjalnej korupcji.
Trzeba było roku, by zdanie w tej kwestii się zmieniło. W wywiadzie radiowym prezydent Chojniak przyznał, że robiąc oddzielnie projekt i oddzielnie realizując wykonawstwo, da się zaoszczędzić 20 - 30 procent kosztów. Zmianę stanowiska odebrałem ze zdziwieniem, ale i radością, w myśl zasady: lepiej późno niż wcale.
Czy jest zatem jakaś alternatywa dla istniejącego projektu kompleksowej budowy oczyszczalni zgodnie ze złożoną już dokumentacją? Przypomnijmy, że jej autorem jest Waldemar Matusewicz, jednak za jego czasów inwestycja ta miała kosztować około 100 mln złotych, co czyniło ją realną w realizacji. Obecny prezydent powiela z niezrozumiałych względów ten pomysł, mimo że rozmaite sygnały, wskaźniki finansowe i w końcu zdrowy rozsądek każą szukać innej drogi.
Przez dwa lata nie wypracowano innego sposobu rozwiązania problemu, a opinia publiczna jest ciągle karmiona obietnicami niemającymi większych szans na realizację. Wypowiedzi prezydenta Chojniaka jednoznacznie sugerują, że winien jest polski rząd, który zawalił realizację unijnego programu Infrastruktura i Środowisko. Ale czy tylko on?
Jeżeli coś nie wychodzi przez lata (a jeśli w końcu wyjdzie, to i tak nas nie będzie na to stać) jest w mojej opinii wystarczającym sygnałem do zmiany metody działania, a przynajmniej do wyciągnięcia wniosków z dotychczasowego postępowania.
Chyba że chodzi wyłącznie o bezpieczne dojechanie do końca kadencji i nic więcej, a mam nadzieję że tak nie jest.
Co stanie się, jeżeli (a wszystko na to wskazuje) plan budowy oczyszczalni wg obowiązującej koncepcji nie wypali? Dlaczego nie przygotowujemy alternatywnego rozwiązania marnując beztrosko czas i pieniądze? Czy nie ma nikogo w mieście, kto potrafiłby wypracować inny plan działania (na miarę obecnych realiów) niż Waldemar Matusewicz?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że obecne władze miasta mają może dobre chęci, ale kompletnie nie radzą sobie z problemami, przed którymi stanęły.
Słowa te, przyznaję, są mocne. Jednak w obliczu powagi sytuacji i realnej możliwości wieloletniej zapaści gospodarczej miasta - paść muszą.
Jak wybudować w Piotrkowie oczyszczalnię nie na wariackich papierach, zorganizować od nowa zarządzanie gospodarką komunalną, skończyć z darciem kotów na linii MZGK – miasto, to problem odrębny. O nim też chciałbym wkrótce napisać.
Ale wcześniej władza musi jedno zrozumieć.
Nie idźcie tą drogą!
Tomasz Stachaczyk http://www.epiotrkow.pl
29 listopada 2008
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
czy to nie...
czy to nie jest jakiś dziwaczny piotrkowski znak czasu. Jedyny publiczny głos w spr. najważniejszej piotrkowskiej inwestycji, to głos pana Tomasza Stachaczyka. Dziękuję. Wydawałoby się, że to powinna być sprawa sporu wielu... A ten spór to choćby po to aby Piotrkowianie mogli zorientować się w spr., która dotyczny ich kieszeni. Jeśli były inne głosy... bo może były, to prosimy o informację - linki.
witold k
Nie słychać uderzenia we własne piersi!
Nie przypominam sobie, żeby media: Radio "Strefa FM", a wcześniej "Radio Piotrków", czy tygodnik "Tydzień Trybunalski" ostrzegały słuchaczy i czytelników przed socjalizmem Eurokołchozu.
Namawiały do głosowania w referendum przeciw Eurosojuzowi!
Galopująco wzrastające zadłużenie Piotrkowa i całej Polski, to rezultat stręczycielskiej działalności większości telewizji, rozgłośni i prasy polskojęzycznej. O tym, że to nie biurokraci z Brukseli powinni decydować o wydawaniu pieniędzy, przez tego (co te pieniądze) zarabia w Piotrkowie Trybunalskim, jakoś nie słychać w lokalnym radiu i nie widać w lokalnej prasie.
Pozdrawiam!
Piotr Korzeniowski