Każdego kto zetknął się z książką chińskiego ekonomisty Song Hongbinga „Wojna o pieniądz” nie trzeba zachęcać, by sięgnął po drugą część jego rozważań. „Wojna o pieniądz. Świat władzy pieniądza” stanowi dopełnienie, ale zapewne nie zakończenie pierwszej części.
Hongbing przedstawia w niej historię rodzenia się potężnych bankierskich fortun. Poznajemy losy Rockefellerów, Rotschildów, Oppenheimów, Warburgów i kilkunastu innych. Jak stwierdza autor – rodów tych jest aż 17 i każdy z nich odegrał olbrzymią rolę w narodzinach systemu „skomplikowanej sieci powiązań finansowych”, który ostatecznie ukształtował się w XIX wieku. „Wielka władza, jaką dysponują ci ludzie, i ich wpływ na otoczenie, przejawiają się między innymi w tym, że gdziekolwiek zawitają, by prowadzić interesy, tam zaczyna być dostatnio, gdy zaś postanawiają opuścić dane miejsce, pociąga to za sobą zapaść i recesję. Potrafią stymulować społeczeństwo do tworzenia wielkiego majątku, a jednocześnie są w stanie zagarnąć dla siebie gigantyczne sumy pieniędzy”. Gdy czyta się zacytowany fragment nieodparcie na myśl przychodzą niedawne problemy Grecji, gdzie potężny bank Goldman Sachs był jednym z tych, który doradzał greckiemu rządowi, przygotowując ten kraj do przystąpienia do strefy euro. Stworzono wspaniałą iluzję dobrobytu, ludziom rzeczywiście zaczęło się żyć lepiej… Co działo się potem – wiadomo: korupcja, fałszowanie statystyk…. I choć Grecy sporo na tej szopce stracili, bank osiągnął olbrzymie zyski.
Song Hongbing podróżuje w swojej książce przez wiele krajów, najważniejszych z punktu widzenia powstawania systemu finansowego, jaki funkcjonuje obecnie. Poznajemy okoliczności rodzenia się finansowych potęg w Niemczech, które autor uważa za kraj pochodzenia międzynarodowych bankierów, w Wielkiej Brytanii, Francji czy w Stanach Zjednoczonych. Jest więc o Napoleonie i jego sporach z bankierami, jest o amerykańskim Nowym Ładzie, a także o polityce Hitlera. Trudno się temu dziwić – tam gdzie w powietrzu wisiała jakakolwiek wojna, zaraz pojawiali się najwięksi bankierzy z propozycjami nie do odrzucenia.
Omawiając czasy współczesne Hongbing poddaje na przykład analizie twórczość Ayn Rand, a zwłaszcza jej sztandarową powieść „Atlas zbuntowany”. Chiński ekonomista stwierdza, że książka tej, bardzo popularnej w środowiskach wolnościowych, myślicielki wywarła olbrzymi wpływ na życie elit Ameryki. Ponoć żadna nie osiągnęła takiego nakładu w USA jak właśnie ta – około 80 milionów egzemplarzy. Ayn Rand nazywa Hongbing „duchową przewodniczką” Alana Greenspana, późniejszego szefa Rezerwy Federalnej. Autor „Wojny o pieniądz” stwierdza, że „Atlas zbuntowany” został rozprowadzony w takiej ilości, gdyż było to na rękę amerykańskim elitom, które dostrzegły w niej uzasadnienie dla swojego przywództwa nad resztą społeczeństwa. Szkoda jednak, że elity te nie pozostały wierne przesłaniu Rand, ponieważ nie posłuchały jej w bardzo ważnej sprawie. „Gdy jeden z bohaterów >>Atlasa zbuntowanego<<, Francisco d'Anconia, wyjaśnia, czym jest pieniądz, wielokrotnie podkreśla, że musi on być oparty o coś rzeczywistego, co stanowi jego zabezpieczenie, gdyż dopiero spełnienie tego warunku pozwala mu być obiektywnym miernikiem aktywności gospodarczej” – pisze Song Hongbing i dodaje – „Bazą tą może być (…) podzielne na jednostki złoto – pozwalające magazynować majątek, a jednocześnie precyzyjnie wskazać uznaną przez ludzi wartość przeróżnych towarów i usług”. Rand kategorycznie wypowiadała się przeciwko temu, co dziś określa się pieszczotliwie mianem „luzowania ilościowego” czyli tworzeniu pieniędzy z niczego. Czy wobec tego Alan Greenspan dochował wierności swojej muzie z lat młodości, Ayn Rand? Niestety, nie. Hongbing stwierdza, że gdy „(…) zajął on fotel prezesa Rezerwy Federalnej , umożliwił nieograniczone wręcz zalanie rynku dolarami, bez żadnych restrykcji, przyczyniając się do prowadzenia przez USA długotrwałej, luźnej polityki monetarnej i ostatecznie do przetaczającego się dziś przez glob finansowego tsunami”.
I tym sposobem, w bardzo dużym skrócie doszliśmy do naszych czasów… Song Hongbing jest przekonany, że owe „tsunami” to tylko preludium wobec tego, co nas czeka. Autor pozwala sobie nawet na zaprezentowanie pewnego kalendarium zdarzeń, którego kulminacją ma być rok 2024, kiedy to na świecie wprowadzona ma zostać jedna, globalna waluta. Chiński ekonomista wydaje się być pewny, że do tego dojdzie, a wykorzystane zostaną do tej operacji przetaczające się przez świat kryzysy. To z nich, niczym Feniks z popiołów, wyłonić się ma nowy pieniądz. Trudno – zdaniem autora – przewidzieć, jaką postać on przyjmie, ale „nie uniknie się wprowadzenia wspólnej światowej waluty”. A dlaczego rok 2024? W 1984 roku prof. Richard Cooper, podczas konferencji Banku Rezerwy Federalnej w Bostonie, postawił wniosek o wprowadzenie wspólnej waluty w krajach uprzemysłowionych. Według Hongbinga, na rok 2024 przypadnie szczyt konsumpcyjny następnego pokolenia w Europie i Ameryce, będzie to zatem dobry początek nowej epoki. A hasło „2024” nie stanowi jedynie zachęty do przemyśleń. Hongbing pisze: „Kilkusetletnie doświadczenie pokazuje, że międzynarodowi bankierzy, nawet jeśli mylą się niekiedy w prognozach dotyczących terminu określonych zdarzeń, to i tak potrafią dobrze myśleć i planować, co przekłada się na ich sukcesy”.
Sam Hongbing nie tryska entuzjazmem do tej idei, a wskazuje jedynie na jej nieuchronność. Czy rzeczywiście ma rację? Już dziś wiemy, że pewne elementy wspomnianego harmonogramu nie sprawdziły się (książka pisana była w 2009 roku – przyp. red.), chociażby członkostwo Polski, Bułgarii, Litwy i Czech w strefie euro w 2013 roku. Mało prawdopodobne, by do strefy w 2014 roku przystąpiły Węgry, a w 2015 Rumunia. Czy zatem harmonogram zdarzeń, jaki zakłada Chińczyk, już aby się nie posypał i czy wobec tego misterny plan, „zawsze odnoszących sukcesy”, bankierów tym razem rzeczywiście zostanie sfinalizowany?
wojna_o_pieniadz_2_oklDużo miejsca w swojej książce poświęca Hongbing Stanom Zjednoczonym, jednemu z najbardziej zadłużonych krajów świata. Zdaniem autora „Wojny o pieniądz” USA nigdy nie spłacą swojego zadłużenia, gdyż nie są w stanie. Hongbing przewiduje stopniowe acz konsekwentne obniżanie wartości dolara, tak by sprowadzić ją do zera. Wówczas Ameryka ogłosi swoją niewypłacalność, zaś miliony posiadaczy amerykańskiej waluty, w tym Chiny, zostaną z torbami. Autor stwierdza, że pojawiające się cyklicznie wzrosty wartości dolara wywoływane są sztucznie, a ich celem jest podtrzymywanie złudzenia, że dolara warto trzymać i że nadal stanowi on potęgę. Tymczasem obserwujemy strategię: kilka punktów w górę, kilkanaście w dół… I tym sposobem dolar traci systematycznie wartość. Kulminacja tych problemów nastąpić ma – według Hongbinga – pod koniec drugiej dekady XXI wieku, wówczas też wybuchnie kolejny kryzys, z którego wyłoni się nowa światowa waluta.
Książka Song Hongbinga skierowana jest głównie do odbiorcy chińskiego i to troska o przyszłość Chin jest głównym motorem napędowym jej powstania. Autor stara się wskazać rozwiązania, które mogą pomóc Chinom uniknąć roli wielkiego przegranego w tym nowym rozdaniu. Warto sięgnąć po książkę, by przekonać się, o co chodzi.
Pozostaje pytanie o determinizm dziejów, jakim raczy nas Song Hongbing. Czy rzeczywiście wszystko jest już przesądzone, czy karty już zostały rozdane i niczego nie da się zmienić, gdyż „światowe elity” postawiły już kropkę nad i? Czy układanka jaką już wkrótce – według autora „Wojny o pieniądz” – sprzedać nam chcą najwięksi finansiści i bankierzy, i za którą na dodatek sami będziemy musieli zapłacić, jest nie do rozwalenia? Jeśli rzeczywiście tak miałoby być, byłaby to najsmutniejsza konstatacja tej fascynującej skądinąd książki…
Na koniec cytat z drugiej części „Wojny o pieniądz”, na temat symptomów świadczących, że jakaś cywilizacja chyli się ku upadkowi. Pozostawiam go bez komentarza, niech każdy sam się nad nim zastanowi: „Historia uczy, że degeneracja, obumieranie i zanikanie danej cywilizacji stanowi zawsze konsekwencję tego, w jaki sposób wykorzystywała ona i kontrolowała swe zasoby naturalne i potencjał społeczny. O tym też zaświadcza trwałość albo słabość pieniądza. Dlatego właśnie, w większości przypadków, potędze i rozwojowi wielkich wspólnot towarzyszy silna moneta oraz nieustannie rozszerzające się terytorium jej obiegu. Trwały i wiarygodny pieniądz współtworzy >>zdrowe<< społeczeństwo, stanowi gwarancję interesów, pomaga budować wzajemne zaufanie, pozwala działać w obrębie legalnego systemu. Zupełnie odwrotnie dzieje się, gdy dana cywilizacja osiąga swój szczytowy moment rozwoju będący jednocześnie punktem zwrotnym i początkiem jej degradacji. Głównym przejawem tego procesu jest zbyt mała ilość wytwarzanej własności w stosunku do ogromnych i rosnących z dnia na dzień wydatków. Deficyt ten powoduje obniżenie się wartości pieniądza oraz inflację, stopniowo zaostrzającą się. Niekończąca się dewaluacja dusi moce wytwórcze, przez co kurczy się obieg pieniądza oraz stopień wykorzystania zasobów naturalnych; pogarsza się stan skarbu; słabną także więzy społeczne, opierające się wcześniej, w dużej mierze, na współuczestnictwie w zyskach. Legalny system finansowy zostaje zastąpiony rządami człowieka nad pieniądzem. W dalszej konsekwencji degradować zaczyna się system moralny i kultura, i ostatecznie cywilizacja upada”…
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
2 lutego 2014
Song Hongbing – „Wojna o pieniądz. Świat władzy pieniądza”, Wydawnictwo WEKTORY, Bielany Wrocławskie.
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz