Skip to main content

Dorota Kania dla PROKAPA: Lepper zagrażał Palikotowi

cien_sluzby.jpg

Rozmowa portalu Prokapitalizm.pl z red. Dorotą Kanią, autorką książki „Cień tajnych służ”, opisującą kilkanaście przypadków niewyjaśnionych do dziś zgonów znanych postaci z życia publicznego III RP. Książka wydana została przez Wydawnictwo M (Kraków 2013)

Prokapitalizm.pl” Czy pisząc swoją książkę czuła Pani cień tajnych służb wokół siebie?
Dorota Kania: Na pewno nie czułam nigdy tego cienia na sobie, natomiast widziałam go w każdym dokumencie, z którym się zetknęłam: w dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej, w aktach prokuratorskich i w aktach przewodów sądowych.

Nie było takiej sytuacji, że ktoś próbował Panią odwieść od napisanie tej książki?

Nikt mnie nie próbował odwieść od pisania tej książki, ponieważ już wcześniej przeprowadzono dosyć nieskuteczną akcję nękania mnie (i nie tylko mnie, także innych dziennikarzy konserwatywnych) wzywając na przesłuchania, zawiadamiając o ujawnieniu tajemnicy państwowej. Więc tutaj nie miałam tego problemu, że ktoś będzie mnie odwodził od pisania. Natomiast przyznam, że na spotkaniach zjawiają się przedstawiciele służb specjalnych PRL-u i zadają bardzo dociekliwe pytania. Dzięki temu, że ta książka jest oparta wyłącznie o dokumenty, mam argumenty do rozmowy z nimi.

Oni obrali chyba taką metodę, bo o ile się nie mylę, na promocji książki Sławomira Cenckiewicza o tajnych służbach wojskowych, również pojawił się pan Dukaczewski i jego koledzy.

U mnie na promocji książki się nie pojawili, a nawet jeśli byli, to się nie ujawnili, że są. Było bardzo dużo ludzi, więc myślę, że na pewno byli. Ja natomiast mówię o spotkaniach autorskich, kiedy jeżdżę po Polsce i zdarzają się takie sytuacje, że na przykład przychodzą panowie z Zarządu II Sztabu Generalnego czyli poprzedniczki WSI, albo ze Służby Bezpieczeństwa.

Co Panią najbardziej zdziwiło z opisywanych spraw? W tej książce jest opisanych kilkanaście zgonów jakie miały miejsce w III RP. Który wydał się Pani najbardziej dziwny?

Nie mam jednego, który byłby, tak jak Pan powiedział, najbardziej dziwny. Każdy z nich nosi piętno tajnych służb, stąd tytuł tej książki. Na pewno najbardziej poruszające są ostatnie śmierci czyli „śmierć smoleńska” i ludzi, którzy mieli styczność z katastrofą smoleńską. Czekam na udostępnienie materiałów ze śledztwa w sprawie zgonu Remigiusza Musia, czyli technika pokładowego JAK-a, bo to była moim zdaniem taka najbardziej drastyczna śmierć. Zostawił żonę, zostawił dwie małe córeczki. Śmierć absolutnie niewytłumaczalna, nie mająca powodów, nie mająca motywu. Nie wiadomo dlaczego człowiek w pełni życia sam decyduje odebrać sobie życie. I być może, jeżeli chodzi o emocjonalny stosunek, to mnie najbardziej poruszyło. Również byli ludzie których znałam, np. Sławomir Petelicki, dość dobrze go znałam od wielu lat, kiedy jeszcze był szefem GROM-u, czy Andrzej Lepper, z którym się zetknęłam jeszcze jako dziennikarz, kiedy on był wicepremierem, czy np. również Jacek Dębski.

A czy w czasach, kiedy znała Pani te osoby, wiedziała Pani, jakie cienie kryją ich życiorysy? Bo okazuje się, że pan Petelicki dzielnie i wiernie służył poprzedniemu systemowi, a Jacek Dębski był tajnym agentem Służby Bezpieczeństwa…

Jeżeli chodzi o Sławomira Petelickiego, to o jego przeszłości było wiadomo od końca lat dziewięćdziesiątych. Kiedy pracowałam w dzienniku „Życie” i gdy miał miejsce jego słynny konflikt z Januszem Pałubickim, to wówczas moi koledzy ujawnili, że jest on funkcjonariuszem I Departamentu, że pracował na rzecz komunistycznej bezpieki, zatrzymując m.in. materiały poligraficzne dla „Solidarności”. Natomiast prawdziwe oblicze i prawdziwe historie zostały ujawnione dopiero po otwarciu archiwów IPN-u. Janusz Kurtyka przed śmiercią odtajnił bardzo dużą część zbioru zastrzeżonego, nie zdążył wszystkiego, zginął w Smoleńsku. Jeśli chodzi o archiwa i przybliżanie historii najnowszej, postać Janusza Kurtyki jest niezwykła. Dzięki niemu mogliśmy poznać historię Sławomira Petelickiego, Jacka Dębskiego, którego zapisy również znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej, czy np. starszego chorążego Stefana Zielonki, który był przecież żołnierzem Zarządu II Sztabu Generalnego i on przeszedł później do Wojskowych Służb Informacyjnych, a następnie po weryfikacji do wywiadu wojskowego.

Prześwietlała Pani również życiorys Andrzeja Leppera, co w jego przypadku, w jego śmierci najbardziej Panią zastanowiło?

Zastanowiło mnie to, że jak w przypadku każdej z tych osób, które opisuję, miał plany na przyszłość. Ci ludzie mięli plany na przyszłość, mieli sytuację, która nie wskazywałaby na to, że są w ciężkiej, głębokiej depresji, która będzie prowadziła do samobójstwa.

Czytałem książkę i rzeczywiście w każdym praktycznie przypadku jest, że snuł plany na przyszłość, był uśmiechnięty , zadowolony z życia, nie sprawiał wrażeni kogoś, kto miał się targnąć na swoje życie. Ale może to jest typowe dla samobójców? Gdyby obnosili się ze swoim dramatem, tragedią, to być może daliby zbyt dużo sygnałów, że coś chcą zrobić niedobrego?

Są jednak przypadki opisanych samobójstw (nie w mojej książce), że np. osoby przechodziły głęboką depresję, że miały jakieś problemy życiowe, że w ich życiu wydarzył się tak potworny dramat, że nie byli w stanie udźwignąć tego ciężaru…

Andrzej Lepper miał długi, miał chorego syna, został bankrutem politycznym…

Nieprawda. Z zapisów akt wyłania się obraz innego człowieka. Owszem miał długi, ale robił wszystko, żeby je spłacić. Miał chorego syna, ale wierzył, że on wyzdrowieje. Był bankrutem politycznym ale jednocześnie miał nowo zarejestrowaną partię polityczną, wiernych, wydawałoby się, towarzyszy i plany, że wygra wybory, które miały lada moment nastąpić.

A jaka jest rola Piotra Tymochowicza w życiu Andrzeja Leppera?

Piotr Tymochowicz był człowiekiem, który stworzył Andrzeja Leppera jako polityka i, przynajmniej ja tak to odczytuję, wykreował Andrzeja Leppera na wicepremiera. Pamiętam taki słynny wywiad Piotra Tymochowicza, którego udzielił Jackowi Hugo Baderowi z „Gazety Wyborczej”, zatytułowany „Zakręcę was jak słoiki na zimę”, gdzie opisuje swoją socjotechnikę i stwierdza, ja tak to odczytuję, że każdego człowieka przy odpowiedniej socjotechnice można ukształtować w odpowiedni sposób. Na pewno Andrzej Lepper był zagrożeniem dla Janusza Palikota. Jego partia dopiero powstawała, na pewno dużo by ugrała w zbliżających się wyborach. Był zagrożeniem dlatego, że partia Palikota jest nazywana miejską „Samoobroną”, a Andrzej Lepper chyba też wchodził na obszary miejskie, to już nie była wiejska partia…

Z akt wynika, że dzień przed śmiercią Piotr Tymochowicz spotkał się z Andrzejem Lepperem. Czy Pani coś więcej wiadomo o tym spotkaniu?

Tak, spotkał się dzień przed śmiercią i odwodził go od startu w wyborach. Później okazało się, że był już chyba wtedy po rozmowach z Januszem Palikotem. Na pewno tak jak już mówiłam wielokrotnie, Andrzej Lepper był zagrożeniem dla Janusza Palikota, dla jego partii i na pewno gdyby „Samoobrona” wystartowała w wyborach, Janusz Palikot nie uzyskałby tak dobrego wyniku wyborczego jaki uzyskał.

Dużo Pani pisze o takiej „mafijnej pajęczynie” otaczającej gen. Papałę, natomiast nie mogłem się doczytać, czy może nie da się tego zdefiniować, co było przyczyną wydania zlecenia na Papałę? Tam tylko padają takie słowa, jednego z gangsterów, że Papała „chce się wycofać”. Czy Pani coś więcej wie na ten temat?

Można domniemywać, ale to wszystko jest w sferze hipotez, że Marek Papała, który właśnie dostał propozycję zostania oficerem łącznikowym w Brukseli, nie będzie chciał pilnować różnych dziwnych interesów, które się toczyły w Polsce. Być może odczytywano również jego intencje tak, że będzie chciał mówić, dzielić się swoją wiedzą na temat ludzi, z którymi był zaprzyjaźniony, na temat układów, w których funkcjonował. Nie jest przecież tajemnicą, że był bardzo zaprzyjaźniony z Hipolitem Starszakiem, byłym funkcjonariuszem śledczym bezpieki, późniejszym zastępcą Prokuratora Generalnego, a jeszcze później wydawcą skandalizującego tygodnika „Nie” Jerzego Urbana. Doskonale znał się też z Edwardem Mazurem, który prowadził przedziwne interesy, bo sieć interesów Mazura sięga po Wiedeń, Polskę, zahacza gdzieś o kraje byłego ZSRR, więc jest to przedziwna postać. Być może to jego wiedza była zagrożeniem, to że będzie się chciał nią podzielić i dlatego musiał zginąć.

W wątku dotyczącym pana Tobiasza pojawia się nazwisko Marian Cypel. Czy nie zdziwiło Pani to, że…

…też nie żyje?

…no i Tobiasz również nie żyje. Czy nie zdziwiło Pani to, że Tobiasz próbował przez niego dotrzeć do biskupów Głódzia i zdaje się Dzięgi. Jeden SB-ek próbował przez innego SB-ka dotrzeć do biskupów. Czy to nie jest dziwaczne?

To jest bardzo dziwaczne, ale biorąc pod uwagę, że WSI prowadziło operację „Anioł”, dotyczącą arcybiskupa Paetza, rozpracowywało środowisko kościelne, to mnie absolutnie nie dziwi. Przecież z historii wiemy, że dużo groźniejszą służbą niż bezpieka, była bezpieka wojskowa, Informacja Wojskowa czyli później Zarząd II Sztabu Generalnego. Ci ludzie wiedzieli, że dla nich walka z ideą jest dużo trudniejsza niż z ludźmi, którzy nie są wierzący, którzy nie mają idei, którzy nie mają odniesienia do prawdziwych wartości. I dlatego dla nich tak ważne było zniszczenie Kościoła katolickiego. Było bardzo dużo prób werbunków wśród księży. Był przecież powołany specjalny Departament IV do infiltracji, do walki z Kościołem Katolickim. I to mnie akurat absolutnie nie dziwi, że Marian Cypel (który też był specyficzną postacią, bo wczytując się w jego życiorys można się dowiedzieć, że miał kontakty z księżmi, z agenturą wewnątrz Kościoła Katolickiego), miał dotrzeć właśnie do tych biskupów. Mnie to absolutnie nie zdziwiło.

I jeszcze może o postaci, której nie ma w tej książce opisanej, a zdaniem niektórych powinna być: prezes NIK, Walerian Pańko. Dlaczego nie znalazł się w tej książce?

Nie znalazł się z bardzo prostej przyczyny, ponieważ kluczem do tej książki były dokumenty. Zostały opisane wszystkie tragedie, w których są akta śledztwa prokuratorskiego, w których występują materiały IPN-u, akta sądowe lub też wszystkie trzy jednocześnie. Jeśli chodzi o Waleriana Pańko sąd nie wydał mi tych akt, ponieważ ich nie miał. Akta są w tej chwili u pani Ireny Lipowicz, u Rzecznika Praw Obywatelskich. Dlaczego? Nie potrafiono mi odpowiedzieć u RPO. Jak pamiętamy Walerian Pańko zginął ponad 20 lat temu. Co się takiego stało, że po 20 latach tak się interesują jego śmiercią? Mam nadzieję, że znajdę na to odpowiedź, jak dostane i przeczytam w końcu te akta.

A jak długo są już one u pani rzecznik praw obywatelskich?

Od momentu, kiedy zaczęłam zbierać materiały do tej książki. Jak zaczęłam konstruować spis treści i zobaczyłam, że brakuje mi Waleriana Pańko (było to na początku tego, bądź pod koniec zeszłego roku, już w tej chwili nie pamiętam), to już wtedy te akta tam były.

Czyli nie otrzymała Pani żadnej odpowiedzi, dlaczego znajdują się u Rzecznika Praw Obywatelskich?

„Rzecznik Paw Obywatelskich bada akta” – taka jest odpowiedź.

Czy nie ma ryzyka, że wrócą one do sądu bez jakichś kartek, tak jak to już w przypadku pewnych akt było?

Mam nadzieję, że nie. Byłam jednak zdziwiona, że nie udostępniono kserokopii tylko wydano oryginały. Mam nadzieję, że wrócą w całości.

Czy słyszała Pani, aby w ościennych państwach, u naszych sąsiadów, np. w Czechach, dochodziło do tego typu sytuacji jak u nas, że cyklicznie zdarza się jakaś dziwna, niewyjaśniona śmierć człowieka „ze świecznika”, kogoś związanego ze służbami specjalnymi?

Takie przypadki są w Rosji. Jeżeli chodzi o inne państwa, które odzyskały suwerenność po ’89 roku nie słyszałam, natomiast nikt nie mówi, że nie ma, ale nie były nagłośnione. Natomiast Rosja – proszę bardzo: Anna Politkowska, która się zajmowała sprawą Czeczenii zginęła; Litwinienko – otruty; Bieriezowski, który też najpierw się powiesił, a później utopił, czy odwrotnie, też przedziwna śmierć, ja tu nie kpię, bo nie można kpić ze śmierci, ale była to śmierć na pewno wskazująca na udział osób trzecich; prokurator, który był w Smoleńsku zastrzelił się – samobójstwo; inna osoba, która zajmowała się sprawą Smoleńska też popełniła samobójstwo w swoim gabinecie. Także tych przypadków można dużo znaleźć w Rosji w tej chwili.

A jak Pani ocenia to co się dzieje w Czechach czyli wielka afera korupcyjna, aresztowanie polityków z pierwszych stron gazet? Czy postrzega to Pani rzeczywiście jako aferę korupcją, którą ktoś chce wyjaśnić, czy też jest to prowokacja, zemsta na przeciwnikach politycznych?

Ja mam zbyt mało danych…

Czy u nas byłoby coś takiego możliwe?

Mam za mało danych w tej chwili. Weźmy pod uwagę, że Neczas był nominowany przez Vaclava Klausa. Była to ta twarda, konserwatywna część polityki czeskiej. Wielu osobom lewicy czeskiej jest na rękę taki rozwój sytuacji, ja bym powiedziała, że bardzo na rękę. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że to się działo naprawdę. Czy teraz w Polsce jest możliwe, że ktoś wchodzi do kancelarii premiera Tuska i aresztuje Arabskiego? Nie sądzę.

Właśnie… Obawiam się, że u nas bardziej możliwe jest to, że któregoś dnia znajdą Arabskiego wiszącego na sznurze od odkurzacza.

Mam nadzieję, że tak nie będzie. Dobrze by było, żeby można było w demokratycznym państwie, w absolutnie wolnej od wszelkich wpływów prokuraturze, przesłuchać pana Arabskiego i zadać mu parę kłopotliwych pytań, właśnie między innymi na okoliczność Smoleńska, na okoliczność śmierci Grzegorza Michniewicza. Pamiętam jak robiłam wywiad z panem posłem Stanisławem Piętą przy okazji wysłuchania pana Tomasza Arabskiego, gdy ten zabiegał o funkcję ambasadora w Hiszpanii, w Królestwie Andory… Usiadł naprzeciwko niego i wówczas padło pytanie o Grzegorza Michniewicza, który, według prokuratury, popełnił samobójstwo. Michniewicz był dyrektorem kancelarii premiera, w czasie, kiedy szefem tej kancelarii był pan Tomasz Arabski. Tomasz Arabski się potwornie przestraszył. Pan poseł Pięta mówi, że zobaczył strach w jego oczach, Arabski zaczął się pocić, uciekać wzrokiem. Chciałabym usłyszeć odpowiedź na to pytanie, dlaczego tak zareagował.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

18 czerwca 2013

5
Ocena: 5 (3 głosów)
Twoja ocena: Brak