Premier rządu III RP, Donald Tusk zapowiedział przed Świętami, że o tym czy Polska przyjmie walutę euro czy też nie powinni zadecydować sami Polacy w referendum. W podobnym tonie, tego samego dnia, wypowiedział się minister finansów, wicepremier Jacek Rostowski. Skąd ta zmiana?
Jeszcze niedawno nie było mowy o żadnym referendum. Zasadniczym argumentem był fakt, że Polska wstępując do Unii Europejskiej przyjęła na siebie zobowiązanie przystąpienia do strefy euro. Pytaniem było tylko KIEDY? Teraz natomiast – referendum. Ciekawe…
Powody, dla których następuje zmiana nastawienia rządzących do kwestii euro wydają mi się przynajmniej dwa….
Nie dalej jak dzień po wypowiedzi Tuska w sprawie referendum, opublikowano sondaże, z których wynikało, że aż 64 procent Polaków opowiada się przeciwko przyjmowaniu wspólnej unijnej waluty. Za przyjęciem euro opowiedziało się natomiast jedynie 29 procent. Tak złych notowań waluta euro chyba jeszcze nie miała w III RP. I dzieje się tak mimo usilnej europropagandy prowadzonej przez wiele instytucji, nie tylko rząd, ale również np. NBP. Donald Tusk zapewne znał wyniki tego sondażu zanim został on upubliczniony stąd ten krok do przodu, który uczynił. Bardziej sceptyczny co do euro był jak dotąd minister Rostowski. Wygląda na to, że jego opcja (probrytyjska?) w rządzie wzięła, chwilowo przynajmniej, górę. Pytanie na jak długo?
Odpowiedzi na to pytanie szukać można w drugim powodzie, dla którego premier III RP zdecydował się zdjąć z siebie odpowiedzialność za ewentualne przyjęcie euro, a postanowił zrzucić ją na naród. Ten powód to najprawdopodobniej Cypr. To co się tam w ostatnich tygodniach stało zaskoczyło chyba nie tylko zwykłych ludzi, ale także polityków – przynajmniej niektórych. Być może także naszego prowincjonalnego miłośnika piłki nożnej, bardziej zajętego bywaniem na meczach aniżeli przejmowaniem się sprawami państwa (może to i lepiej…). Może nawet on nie dopuszczał dotąd do swojej świadomości, że ludzi okradać można również w taki sposób, w jaki zrobiły to z Cyprem Unia Europejska, MFW i jego władze. Owszem, w rabowaniu majątku obywateli to my jesteśmy dobrzy, ale wolimy to robić w białych rękawiczkach, a nie tak jak zrobiono to na Cyprze – bandytierka na bezczelnego. Podnoszenie podatków – tak, bo tego nikt nie nazywa kradzieżą, konfiskata depozytów – nie, bo to nawet mainstreamowe media określiły jako rabunek dokonany przez rząd na obywatelach (swoją drogą ciekawe, w których bankach konta mieli cypryjscy politycy i czy oni również odczuli konfiskatę).
Tusk po prostu stchórzył. I paradoksalnie jego tchórzostwo może tym razem wyjść Polakom na dobre. Zresztą kto wie, być może zwłoka w przyjmowaniu przez III RP euro to świadoma taktyka tej ekipy rządzącej. Z jednej strony pusta retoryka, że „chcemy” i że „jesteśmy gotowi”, z drugiej jednak czekanie na to, co się stanie, choćby i na rozpad strefy euro (zdaje się, że to taktyka ministra Rostowskiego). Wówczas problem sam by się rozwiązał, a tchórzliwy Tusk uwolniony by został od konieczności podejmowania jakiejkolwiek decyzji.
Współczuć można Łotyszom i Litwinom, których rządy uparcie prą do strefy euro. Łotwa zapowiedziała nawet, że przyjmuje wspólną walutę już od 2014 roku. O ile zrozumiała może być trauma po latach czerwonej dyktatury i o ile głębszą „integrację” z „zachodem” tłumaczyć można chęcią dalszego zrywania więzi dawnych sowieckich republik z obecną postsowiecką Rosją, o tyle traktowanie wspólnej waluty (a tak chyba rozumują politycy tych dwóch państw) jako możliwości pokazania kolejnego „fucka” Putinowi może okazać się pułapką, która w dłuższej perspektywie czasowej znów wpędzi Łotwę i Litwę w objęcia Wielkiego Brata ze Wschodu. Kryzys gospodarczy, jaki po przyjęciu euro może oba kraje nawiedzić, Rosja będzie mogła świetnie wykorzystać, proponując im choćby – podobnie jak Cyprowi – bardzo korzystne pożyczki.
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
2 kwietnia 2013
- Blog
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz