Skip to main content

Cezary Gmyz wyleciał z roboty

Stało się. Presja środowisk lansujących oficjalną wersję katastrofy smoleńskiej okazała się tak silna, że z roboty wyleciał Cezary Gmyz, autor słynnego tekstu o obecności trotylu na wraku prezydenckiego Tupolewa. Gmyz jest przekonany, że jego los przesądzony został już w ubiegłym tygodniu.

On sam – jak przyznaje – złożył tydzień twemu rezygnację, która nie została przyjęta. Dziś natomiast zwolniono go z „Rzeczpospolitej” dyscyplinarnie. Na stronie internetowej dziennika, od kilku dni wisiało oświadczenie rady nadzorczej, że rzetelnie zbada sprawę. Jak widać nie chodziło o żadne badanie sprawy, lecz o wykonanie niepisanych dyspozycji smoleńskich krętaczy, którzy robią wszystko byleby prawda o tym, co się stało 10 kwietnia 2010 roku nie ujrzała światła dziennego.

Grzegorz Hajdarowicz, wydawca gazety, należy do ludzi z tzw. towarzystwa. O tym, że „Rzeczpospolita” pod jego władzą przekształci się w „Gazetę Wyborczą – bis” mówiło się już od samego początku, gdy przejął gazetę. Dziwne było, że dziennik tak długo zachowywał pozory (tłumaczono to względami biznesowymi). Dziś staje się to faktem. Hajdarowicz, albo wykonał zadanie jakie miał powierzone na samym początku, albo, z pistoletem przystawionym do głowy, musiał je wreszcie wykonać. Niezależnie od tego, która z opcji jest prawdziwa, mamy do czynienia raczej z początkiem końca „Rzeczpospolitej”. Dzisiejsza decyzja pokazuje dobitnie, że gazeta ucieka od dążenia do prawdy. A o tym, że jest inaczej mogłoby nas przekonać na przykład wstrzymanie się z decyzją do czasu rozstrzygnięcia sprawy trotylu przez prokuraturę. Oczywiście z góry można przewidzieć jakie to rozstrzygnięcie będzie, jednak wówczas przynajmniej byłaby twarda podstawa. Tymczasem wywalono z pracy człowieka za to, że napisał o czymś czego nie wykluczyła nawet prokuratura podczas ubiegłotygodniowej konferencji zwołanej po publikacji tekstu Gmyza.

Platformerski zamordyzm postępuje. Cóż możemy zrobić? Póki co, chyba to, co można zrobić już teraz – przestać kupować „Rzeczpospolitą”. Szkoda gazety, bo mimo tego, że nie była ideałem, od czasu do czasu można było poczytać w niej ciekawą publicystykę. Odpowiedź na pytanie, co z „Uważam rze…” zapewne już wkrótce przyniesie czas.

Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl

6 listopada 2012

Powiązane

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak