Autor:
Władysław Roman Wawrzonek
Wydawca:
INTERDRUK
Rok wydania:
2008
zakup:
Księgarnia Odkrywcy
Fragmenty książki:
Lenin był twórcą partii "nowego typu" i twórcą państwa jednopartyjnego, czyli dyktatury jednej partii rządzącej. Ani Engels, ani Marks, nie przewidywali systemu jednopartyjnego, odwrotnie, uważali, że konieczny jest dla rozwoju socjalizmu system złożony z wielu partii robotniczych. Swoją koncepcję rosyjskiej partii bolszewickiej, jako partii zamkniętej, awangardowej, elitarnej, dążącą do "dyktatury proletariatu", likwidującej siłą każdą opozycję - Lenin przeniósł na cały międzynarodowy ruch komunistyczny.
Trzeba również w pełni podkreślić, że głównym działaniem Lenina, a następnie Stalina - była stała walka o władzę. W tej walce jednostki ludzkie, absolutnie wszystkie, były dzielone na jednostki podległe - ślepo wykonujące każde polecenie oraz na jednostki wrogie - czyli wszystkie pozostałe. Nie istnieją dla komunisty (bolszewika) jednostki ideologicznie przyjazne, współdziałające w koalicji czy niezaangażowane. Jeżeli jest to wskazane taktycznie, oczywiście można współdziałać nawet z największym wrogiem i zawierać z nim dowolne układy, ale do czasu, kiedy nadejdzie sposobny moment do usunięcia (zlikwidowania) tego wroga. A decyzja o likwidacji jest uzależniona tylko od możliwości i ogólnej sytuacji. Tak twórcy państwa radzieckiego widzieli świt ery światowego komunizmu. Wizja przyszłości była dla bolszewików oczywista: leninowska („naukowa”), a więc niepodważalna. Zgodnie z tą teorią, na świecie wykształciły się już dyktatury imperialistyczne, które są ostatnim stadium formacji kapitalistycznych. Walka miedzy nimi o zyski i hegemonię doprowadzi do wojny światowej, która zakończy się ogólną rewolucją proletariatu. W wyniku rewolucji upadną wsteczne ustroje społeczne i państwowe - nastąpi Era Światowego Komunizmu. (…)
W dn. 18 XI 1918 roku Lew Trocki (Przewodniczący Wyższej Rady Wojennej) na posiedzeniu Rady Delegatów w Woroneżu rzucił hasło marszu na Zachód. Ofensywa ta miała oczywiście prowadzić przez Polskę. "Przez Kijów wiedzie droga prosta do połączenia się z rewolucją austriacką, węgierską, podobnie jak przez Psków i Wilno prowadzi do połączenia się z rewolucją niemiecką Ofensywa na wszystkich frontach! Ofensywa na zachodnim froncie! Ofensywa na południowym froncie! Ofensywa na wszystkich rewolucyjnych frontach!
Istotnie Niemcy były mocno zrewolucjonizowane, a na Węgrzech powstała Węgierska Republika Rad z Belą Kunem na czele. W całej Europie przybierały na sile ruchy radykalne, jako wynik nędzy wojennej i krwawej hekatomby I Wojny Światowej. Również przebieg działań na froncie polsko - bolszewickim w 1920 r początkowo zapowiadał się dla władców z Kremla wprost wspaniale. Przyjrzyjmy się ówczesnej sytuacji: Szybki marsz Armii Czerwonej pod Warszawę - już zagony kawalerii Gaj Chana dochodzą na północy do Torunia.
Zdążono już podpisać w sierpniu 1920 roku tajne porozumienie radziecko - niemieckie o nowym rozbiorze Polski i "Prawda" poinformowała cały świat o zamierzonym zwrocie Niemcom terytorium polskiego utraconego przez Niemców w Wersalu. W wyniku tego porozumienia, Działdowo zdobyte przez kawalerię Gaj Chana przekazano natychmiast administracyjnym władzom niemieckim. W furgonach Armii Czerwonej jedzie nowy rząd kadłubowej Polskiej Republiki Rad (potencjalnie terytorium miałaby podobne do Wielkiego Księstwa Warszawskiego) z Feliksem Dzierżyńskim, Feliksem Konem, Józefem Unszlichtem i Julianem Marchlewskim na czele. Armię Czerwoną już tylko krok dzieli od wkroczenia do zrewolucjonizowanych Niemiec.
Lenin krzyczał na "mitingu": Nacierając na Polskę, tym samym nacieracie na Ententę, a niszcząc armię polską, tym samym niszczymy traktat wersalski, na którym opiera się cały system współczesnych stosunków międzynarodowych!
Zachód zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie mogło pojawić się po upadku Polski. W lipcu 1920 roku "Times" alarmował opinię publiczną : Jeżeli polska wolność jutro zginie, Wasza będzie zagrożona! Dlaczego boicie się wojny? Przyjdzie do Was tak jak przyszła do Polski. Nie tylko polska, ale i angielska przyszłość jest rozgrywana nad Wisłą.
Jednak nieoczekiwanie dla władców z Kremla, na drodze do tak już bliskiego "Światowego Związku Komunistycznych Republik Rad" stanęła właśnie mała "biała" polska armia, całkowicie nieczuła na hasła rewolucyjne i zaciekle broniąca nowo odrodzonej ojczyzny. (…)
Ponieważ wg Marksa nie istnieją wartości i zasady moralne; uniwersalne i ponadklasowe, dlatego równolegle ze zmianą formacji społecznych, z uwagi na jej klasowy charakter i organiczne jej związanie z ustępującą formacją społeczną , nastąpi również zmiana wartości i zasad moralnych. Przy przeprowadzeniu społeczeństwa poprzez dyktaturę proletariatu do formacji wyższej, jest możliwe, a nawet konieczne odrzucenie pojęć i zasad moralnych związanych z formacją przeszłą, a więc wsteczną i stworzenie nowej "postępowej moralności" z nowymi pojęciami i zasadami. Wg Lenina, dyktatura proletariatu walcząc o cele nadrzędne nie „powinna" lecz "musi" wprowadzać wszystkie formy walki, stosować każdy środek, który prowadzi do urzeczywistnienia celu nadrzędnego, jakim jest zwycięstwo rewolucji światowej.
Lenin:
Obowiązkiem naszym, jako komunistów, jest opanowanie wszystkich form walki, nauczenie się z jak największą szybkością uzupełnienia jednej formy przez drugą, zastępowania jednej formy przez drugą, przystosowania taktyki do każdej sytuacji.
Przy podobnym założeniu nawet stwierdzenie: "cel uświęca środki" jest założeniem nielogicznym, ponieważ nie istnieją w postępowej moralności środki "uświęcone" i "nie uświęcone" , prawne i bezprawne, szlachetne i hańbiące, ludzkie i nieludzkie. Jedynym kryterium obowiązującym komunistę przy zakwalifikowaniu środka do realizacji, jest jego użyteczność w walce klasowej o zwycięstwo komunizmu. Dyktatura proletariatu nie tylko może, ale wręcz musi stosować dwulicowość, kłamstwa, oszustwa, przemoc, gwałt, zabójstwa, terror indywidualny masowy, a nawet ludobójstwo - naturalnie w celu przyspieszenia "ery szczęśliwego społeczeństwa" i „wyzwolenia ludzkości z nędzy i ucisku.
W walce klasowej pozostaje tylko wybór najwygodniejszego środka, a wybór jest uzależniony wyłącznie od jego skuteczności, taktyki walki, a zwłaszcza od etapu, na jakim znajduje się aktualnie walka klasowa dyktatury proletariatu. Lenin ujmował to w zwięzłym "przykazaniu": "Moralne jest takie postępowanie, które zbliża zwycięstwo socjalizmu" A więc dyktatura proletariatu w swojej walce nie tylko może, ale musi wyrzucić na śmietnik każdą normę moralną, każdą ustawę, każde najbardziej uroczyste własne zobowiązanie, umowę, czy traktat, czy pakt międzynarodowy (np. pakt o nieagresji), jeżeli przestanie być wygodny tej dyktaturze.
Zgodnie z tą "postępową moralnością"- przekładając ją na praktyczne działania, w dniu 6 marca 1918 roku podjęta została tajna uchwała VII Zjazdu Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików), która upoważniała KC RKP(b) do: Zerwania w każdej chwili wszystkich traktatów pokojowych, zawartych z państwami imperialistycznymi i burżuazyjnymi, jak również do wypowiedzenia im wojny. Jeszcze raz należy stwierdzić, że energią napędzającą całą działalność rewolucyjną była idea leninowska z naukowo stwierdzoną „postępową moralnością." Nawet częściowe odrzucenie tej idei czy też sprzeciw , z uwagi na jej skutki, dla rewolucjonisty - leninisty byłoby działaniem sprzecznym z nauką, byłoby wyłamaniem się z rewolucji, a właściwie zdradą rewolucji dokonywaną w interesie wstecznych ideałów przynależnych do przeszłej formacji społecznej, z którą właśnie wszyscy rewolucjoniści toczą zacięty bój.
I tym należy tłumaczyć dlaczego nie podniósł się żaden głos sprzeciwu, kiedy Lenin, Trocki i Dzierżyński, jako liderzy partii bolszewickiej wprowadzili już na początku rewolucji terror jakiego dotąd świat nie oglądał. Nikt nie protestował, chociaż od samego początku każdy rewolucjonista widział, jakimi środkami jest i będzie przeprowadzona walka o „szczęście ludzkości”. Nikt też nie protestował, kiedy Lenin po raz pierwszy w dziejach ludzkości zbudował tak masowy aparat przymusu i terroru. Lenin otwarcie proklamował czerwony terror w sierpniu 1918 roku „Nie ma niewinnych. Interes rewolucji wymaga fizycznej likwidacji burżuazji..." pisała „Krasnaja Gazieta". (…)
Tutaj trzeba zaznaczyć, że Lenin nie tylko był twórcą czerwonego terroru i aparatu ucisku, ale jego wyłącznym "regulatorem". On decydował kiedy rozstrzeliwać masowo, bez sądu, a kiedy miało obowiązywać ścisłe przestrzeganie nowego "klasowego prawa". On osobiście decydował o przypływie i odpływie fal terroru. Czeka była rozbudowana na zasadzie terytorialnej i funkcyjnej. Powstawały oddziały Czeki we wszystkich republikach, okręgach i większych miejscowościach, a równocześnie
Czeka byłą rozbudowana w armii, urzędach, instytucjach i zakładach pracy.
Początkowo nie była uprawniona do wydawania i do wykonywania wyroków. Tym zajmowały się „Trybunały Rewolucyjne", ale już 25 lutego 1918 roku Czeka otrzymała rozkaz tropienia wrogów rewolucji i likwidowania ich na miejscu, bezpośrednio i bez litości. Rozpoczął się, już usankcjonowany rozkazem, czerwony terror. Podczas gdy masowe egzekucje kontrrewolucjonistów, oraz przypadkowych zakładników były w pełnym toku, Rada Komisarzy Ludowych 5 września 1918 roku wydała kolejny "dekret o czerwonym terrorze” Dekret ten upoważniał Czekę do umieszczania "wrogów klasowych’" w obozach koncentracyjnych i do rozstrzeliwania każdego "kto brał udział w białogwardyjskich powstaniach, spiskach i organizacjach". Po wydaniu tego "ukazu" fala dzikich i spowodowanych najniższymi motywami morderstw zalała całą Rosję. "Wrogów ludu" masowo wysyłano do obozów koncentracyjnych (łagrów), co spowodowało konieczność szybkiej ich rozbudowy.
Jeden z członków Kolegium Czeki – Martin Łacis, określił chyba najtrafniej jej pozycję i funkcję:
Ponieważ Czeka nie jest instytucją wymiaru sprawiedliwości, działalność jej ma charakter administracyjny (...) Czeka nie sądzi wroga, lecz go unieszkodliwia (...) Jej ostatecznym środkiem jest rozstrzelanie (...) następnie osadzenie w obozie koncentracyjnym (...) trzecim z kolei środkiem - konfiskata mienia. Czeka dokłada starań, aby działalność jej wywarła na ludności takie wrażenie, że sama myśl o niej powinna odebrać chęć do sabotażu i spiskowania.
Czeka szybko się rozrastała. W 1922 roku liczyła już 31.000 funkcjonariuszy. W tym też roku miała masę "zajęć", ponieważ dezorganizacja życia gospodarczego, terror i susza spowodowały klęskę głodową i Rosja znalazła się w wyjątkowo trudnej sytuacji. (…)
W dniu 7 kwietnia 1935 r Rząd Sowiecki uchwalił i uczynił prawomocną najbardziej barbarzyńską ustawę, jaką zna sądownictwo naszych czasów. Na mocy jej radziecki wymiar sprawiedliwości mógł wymierzać dwunastoletnim dzieciom te same kary (łącznie z karą śmierci) co dorosłym. Drogą osobnego zarządzenia, rodziny wyższych funkcjonariuszy ZSRR były też ,,w trybie administracyjnym" aresztowane razem z „wrogiem ludu" i w wypadku jego skazania mogły być w całości zlikwidowane. Było to znakomite narzędzie szantażu wobec aresztowanych dla uzyskania zeznań w pełni potwierdzających najbardziej absurdalne zarzuty i oskarżenia. Przykładowo oskarżonemu Zinowjewowi dano do wyboru: albo przyzna się do tego co zawiera jego akt oskarżenia, albo jego syn małoletni zezna, że wiedział o zamachu, jaki był przeprowadzony przez ojca na Stalina. Przesądziłoby to o losie nie tylko samego Zinowjewa, ale i o losie syna. Przyznanie, że wiedząc o tak strasznej zbrodni, nie zawiadomił natychmiast władz byłoby na mocy ustawy podstawą do skazania i jego na karę śmierci. (…)
Główny Urząd Bezpieczeństwa Państwowego (GUGB) w ręku energicznego Berii stawał się naprawdę sprawnym aparatem liczącym w 1939 r. już setki tysięcy funkcjonariuszy. "Czerwony Trust Zbrodni" dalej się rozwijał i tuż przed wybuchem II Wojny Światowej pod Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR podlegały: GUGB (urzędy): Milicji, Ochrony Granic, Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojsk Konwojowych, Ochrony Przeciwpożarowej, Obozów Pracy Przymusowej – GUŁAG, Urząd Stanu Cywilnego, Główny Urząd Administracji i Spraw Gospodarczych, Główny Urząd dla Spraw Dróg i Mostów, Oddział Kartografii i Miernictwa, Oddział Przesiedleń, Główny Urząd Archiwów, Główny Urząd Budownictwa Wodnego i Kolejowego.
Tak rozbudowana infrastruktura powodowała oczywiste trudności organizacyjne i z tego też powodu w dn. 3 lutego 1940 r. wydano ustawę wyłączającą GUGB z NKWD i powołującą do życia nowy Ludowy Komisariat niezależny od Komisariatu Spraw Wewnętrznych pod nową nazwą : NKGB - Narodnyj Kommisariat Gosudarstwiennoj Bezopanostnosti (Ludowy Komisariat Bezpieczeństwa Państwowego). Komisarzem Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR (NKWD) pozostał dalej Beria, a Komisarzem nowo utworzonego Komisariatu Bezpieczeństwa Państwowego został dotychczasowy zastępca Berii, Wsiewołod Mierkułow. Dla Berii, wbrew pozorom, podobne ustawienie było bardzo korzystne, ponieważ był dalej referentem osobistym Stalina do spraw bezpieczeństwa i bliskim Stalinowi, a więc Mierkułow był zawsze od niego zależny. W sprawach zasadniczych pierwszy głos miał, co było oczywiste: Stalin, następnie Mołotow, po nim Beria, i na końcu Mierkułow. (…)
Łagry stały się postrachem całej ludności ZSRR. Do najbardziej osławionych należały: Kołyma, Czukotka, Workuta. Warunki bytowe więźniów w większości były potworne. Warunki pracy nad wyraz ciężkie, a nieraz wręcz mordercze. Marli też masowo. Więźniowie pracowali w najprymitywniejszych warunkach w kopalniach, budowali drogi w najbardziej niedostępnych okolicach i karczowali niekończące się lasy. Praca więźniów obozów koncentracyjnych już od pierwszej pięciolatki (1928 r.) była ważnym i dokładnie zaplanowanym składnikiem realizacji planów gospodarczych.
Władze obozowe znalazły skuteczny środek zachęcający więźniów do wydajnej pracy nawet w najgorszych warunkach - obiecywały zwolnienie za przedterminowe zakończenie robót. Zbyteczne byłoby dodawać, że obietnicy z zasady nie dotrzymywano nigdy. Zarówno Stalin jak i jego pomocnicy byli bardzo dumni, że system łączący pracę katorżniczą z „budową socjalizmu” tak sprawnie pracuje. Stalin, Mołotow, Kaganowicz, Chruszczow oraz pozostali prominenci kremlowscy odwiedzali często „budowy socjalizmu”. Żadnego z nich nie niepokoiła myśl, że marksistom nie wypada budować "zrębów socjalizmu" posługując się pracą niewolniczą.
Do transportu były przygotowane specjalne składy kolejowe więźniarek. Więźniarki nie kursowały wg potrzeb. "Pasażerów" nigdy nie brakowało, więc w ZSRR był jedyny w świecie, normalny rozkład jazdy pociągów więziennych (całych pociągów, a nie pojedynczych wagonów więźniarek). Stały rozwój sieci łagrów wymagał większej administracji i dlatego w 1930r powstała w OGPU nowa wyodrębniona jednostka administracyjna: GUŁAG - Gławnoje Uprawlenije Łagierej (Główny Zarząd Obozów Koncentracyjnych). Gułag składał się z oddziałów: Obozów, Kolejnictwa, Administracji Dróg. Posiadał własne oddziały wojskowe i własną milicję. Zarząd poszczególnych łagrów był całkowicie autonomiczny i nie podlegał władzom miejscowym. Cały ZSRR został pokryty siecią lagrów.
Gdy w roku 1933 budowano słynny Kanał Białomorski, łączący Morze Białe z Bałtykiem, Jagoda założył całą sieć specjalnych łagrów, aby zapewnić zaopatrzenie budowy w silę roboczą. Przy budowie tego sztandarowego obiektu socjalizmu zginęło ponad 100.000 niewolników "Czerwonego Trustu Zbrodni". (…)
Nasuwa się kolejne pytanie: żyliśmy w XX wieku w Europie - jak to wszystko odbierała opinia światowa? Reprezentatywne jest stanowisko środowiska prawniczego. W publikacji Międzynarodowej Komisji Prawniczej w Genewie czytamy:
Od dawna prawo jest narzędziem polityki państwa radzieckiego i dokąd organa partii lub państwa mają wpływ na wyroki sądów i sędziów, dotąd narody radzieckie będą stały równie bezradne i bezbronne przed swoimi sądami, jak bezbronnie wydane są na łaskę i niełaskę autokratycznej władzy radzieckiej. Narody radzieckie znosić muszą stałe następstwa błędów i pomyłek, jaką silą rzeczy powstają stale w ustroju totalitarnym. Czas wykaże w jakim stopniu zabiegi, o których była mowa, zbliżyć mogą do celu do zrozumiałej właściwie praworządności socjalistycznej lub, co by było jeszcze lepsze i większym sukcesem, do praworządności w ogóle.
Wprost nie chce się wierzyć, jak jest możliwe podobne całkowite niezrozumienie istoty „praworządności socjalistycznej”. Przecież autorzy tej wypowiedzi żyli w wolnym świecie, mieli swobodny dostęp do wszystkich źródeł i publikacji, nie byli zaczadzeni oparami propagandy partyjno - radzieckiej. Przecież Międzynarodowa Komisja Prawników składała się z najwybitniejszych znawców istoty samego prawa i norm prawnych. I ona - nawet po stosunkowo zgodnym ze stanem faktycznym ustaleniu sytuacji - wyprowadza wnioski nie tylko żałosne, ale bzdurne i całkowicie ich dyskredytujące: Że miliony ofiar radzieckiego aparatu wyniszczania nie są wynikiem celowej eksterminacji i ludobójstwa, lecz następstwem „błędów i omyłek” (?) Że jest możliwe aby w ZSRR doszło do „zrozumiałej właściwie praworządności socjalistycznej” A jakaż to sprawiedliwość święciła tam triumfy od 1917 r.? A jaką sprawiedliwością kierują się oprawcy z „klasowego aparatu ucisku”? Przecież nie istnieją dwie „sprawiedliwości socjalistyczne”. Jedna – „właściwie zrozumiała praworządność socjalistyczna”. Druga - „niewłaściwie zrozumiała praworządność socjalistyczna”. Dobrze, że autorzy (wyżej cytowanej wypowiedzi) jednak przyznali, że istnieje jeszcze (trzecia) „praworządność ogólna”, czyli uniwersalna, a więc ani socjalistyczna, ani ludowa, komunistyczna czy kapitalistyczna.
Jeżeli po tak strasznych ludobójstwach, po latach łamania najbardziej elementarnych praw ludzkich i godności człowieka, po gigantycznej hekatombie milionów istnień ludzkich, złożonych na ołtarzu leninizmu i stalinizmu, elita zachodniego świata prawniczego w 1962 roku (!!!) jeszcze nie rozumie co to jest „socjalistyczna sprawiedliwość” wprowadzona przez Lenina - to nie można się dziwić, że w 1939 r. społeczeństwu polskiemu, polskim władzom administracyjnym i wojskowym trudno było sobie wyobrazić, jak strasznie niebezpieczeństwo zagraża i to tak nieubłaganie narodowi polskiemu ze strony wyznawców „postępowej moralności tak naukowo uzasadnionej przez „Wielkiego Lenina”, którego „idee są zawsze żywe dla całej ludzkości!”.
Natychmiast po zakończeniu działań wojennych armii niemieckiej i radzieckiej okupanci przystąpili do realizacji wspólnych ludobójczych planów. Uzgodnione „tajnym protokołem” do traktatu „Ribbentrop – Mołotow” ostateczne rozwiązywanie problemu polskiego w zaborze radzieckim zostało powierzone GUGB (Gławnoje Uprawlenije Gosudarstwiennoj Besopasnosti) „Głównemu Urzędowi Bezpieczeństwa Państwowego”, a w zaborze niemieckim: RSHA – Reichssicherheitshauptamt „Głównemu Urzędowi Bezpieczeństwa Państwowego”.
Wspólny cel wymagał ścisłej współpracy. Jak ustalił wywiad ZWZ (późniejsza Armia Krajowa), odbyły się trzy konferencje specjalistów od zwalczania opozycji: z radzieckiego Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Państwowego (GUBG) uczestniczyli w konferencjach przedstawiciele z II Departamentu - Tajny Urząd Polityczny (Sekretnoje Politiczeskoje Uprawienie - SPU) z niemieckiego Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Państwowego (RSHA) uczestniczyli w konferencjach przedstawiciele z IV Departamentu - Tajna Policja Państwowa (Geheime Staats Polizei - Gestapo).
W obozie kozielskim była uwięziona jedna kobieta – lotnik, podporucznik Janina Lewandowska, córka generała Józefa Dowbora-Muśnickiego, urodzona w 1910 r., wyszła za mąż w lecie 1939 r. za ppłk. Lewandowskiego. Tuż po ślubie zmobilizowana, pełniąc czynną służbę w lotnictwie bojowym, w czasie lotu nad wschodnimi obszarami Polski została zestrzelona przez agresora rosyjskiego. Jako oficer Wojska Polskiego znalazła się w Kozielsku. Była ładną kobietą. Wysoka, szatynka, włosy krótko przycięte. W obozie była ubrana w męski mundur lotnictwa polskiego. Posiadała osobne pomieszczenie, brała czynny udział w konspiracyjnym kółku życia religijnego obozu, uczestniczyła w tajnych nabożeństwach i wypiekała opłatki. Z powodu tych czynności miała ze strony władz obozowych przykrości i rewizje. Koledzy z Kozielska (ci, co ocaleli) pamiętają jej próby przyłączenia się do transportów opuszczających Kozielsk. Też wyjechała, zwłoki znaleziono w Katyniu wraz z innymi zwłokami jej towarzyszy broni. W kwietniu 1943 r, jeszcze przed przyjazdem ekipy technicznej PCK, Niemcy poinformowali wycieczkę dziennikarzy o znalezieniu zwłok kobiety, lecz zataili ten fakt w swoim komunikacie, sądząc że znalezienie zwłok kobiety podważa ich tezę o wymordowaniu w Katyniu oficerów polskich. (…)
Setki tysięcy uciekinierów, uchodzących we wrześniu 1939 roku przed frontem, znalazło się na terenach zajętych przez Armię Czerwoną. Wyjątki miały pecha, że zostały zatrzymane ("Obcy? Nie zamieszkały tutaj , to trzeba wyjaśnić, może to szpieg!?") Więc do aresztu! A kiedy śledczemu z NKWD oświadczyły, że są „bieżeńcami” i ich stałe miejsce zamieszkania jest obecnie za granicą ZSRR, to śledczy uznał takie „przemieszczenie” się na obszar ZSRR - bez zezwolenia - za przestępstwo.
Tłumaczenie rzeczowe, że 10 września 1939 roku w Przemyślu nie było żadnej granicy, że były tam tylko władze polskie - nie trafiały do przekonania funkcjonariuszom NKWD. W Przemyślu jest granica ZSRR i przekroczenie jej bez zezwolenia władz radzieckich jest przestępstwem! Kiedy nastąpiło to przestępstwo - jest bez znaczenia. Ilu takich „bieżeńców” znalazło się „w „pierwszej grupie”, ilu w „drugiej” a ilu znalazło się w „zbiegach” (decyzja z 5 III 1940) to moglibyśmy ustalić po odtajnieniu akt śledczych NKWD z lat 1939 i 1940 (jeżeli nie zostały zniszczone).
W 1939 roku jesienią został aresztowany we Lwowie polski dramaturg Wacław Grubiński. Został oskarżony o napisanie i wystawienie w 1922 roku w Warszawie głośnej sztuki pt. "Lenin". Co ciekawe, była ona właściwie studium psychologicznym twórcy państwa radzieckiego i nie miała akcentów antyradzieckich. W celi oskarżony narzekał do prawnika (też aresztowanego) ze to jest oczywiste bezprawie: był w 1922 roku obywatelem polskim i w Polsce napisał sztukę. Akt oskarżenia powołuje się na paragraf kodeksu karnego radzieckiego z 1932 roku. A przecież sztuka była wystawiana w 1923 roku! Prawnik pouczył go:
Pan myśli kategoriami prawa kapitalistyczno-burżuazyjnego. Jest Pan obywatelem radzieckim. Popełnił Pan przestępstwo, a czas, kiedy pan popełnił, miejsce popełnienia przestępstwa i data wydania norm prawnych nie ma żadnego znaczenia. Nawet na procesie nie należy z tym występować, bo tym pan sobie tylko zaszkodzi.
Wyrok śmierci. Ułaskawienie. Wyjście z gen. W. Andersem do Iranu i obecnie ten kuriozalny wyrok śmierci znajduje się w Muzeum im. W. Sikorskiego w Londynie. (...)
Już poprzednio, przed Bożym Narodzeniem w 1939 roku internowanym pozwolono na korespondencje. Internowani wysłali listy do rodzin zamieszkałych pod zaborem radzieckim i pod zaborem niemieckim. Korespondencja była utrzymywana przez kilka miesięcy, ale bardzo nieregularnie. Korespondencja z Kozielska, Ostaszkowa i Starobielska urwała się nagle w kwietniu 1940 r. Po tej dacie nie nadszedł do kraju ani jeden list z tych obozów. Cel tego zezwolenia na korespondencje był szatański: zdobyć adresy rodzin oraz osób, które były zainteresowane losem jeńców obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Mając po raz pierwszy możność poinformowania bliskich, że żyje, że jest internowany, ale warunki życia są znośne, wysyłający list nie spodziewał się, że jeżeli pisze do bliskich będących na obszarze okupacji radzieckiej, to zdradzając ich adres, naraża rodzinę na nieuniknioną wywózkę. Adresy uzyskane z korespondencji nie pozwalały na dokładne zorientowanie się w składzie całej rodziny, dlatego Ł. Beria w dniu 7 marca 1940 roku rozkazał: Niezwłocznie przystąpić i zakończyć do 30 marca br. sporządzanie według załączonego wzoru ścisłej ewidencji członków rodzin wszystkich wyżej wymienionych kategorii jeńców wojennych i [osób] aresztowanych.
Nawet po wymordowaniu KOS nadchodząca do obozów korespondencja od rodzin jeńców była wykorzystywana przez NKWD przeciwko tym rodzinom, o czym świadczy wyjątek z pisma P. Suprunienki do Szefa GUWD ZSRR B. Kobułowa:
Moskwa, 13 sierpnia, 1940 r.
ŚCIŚLE TAJNE
SZEF GŁÓWNEGO ZARZĄDU EKONOMICZNEGO
NKWD ZSRR
KOMISARZ BEZPIECZEŃSTWA PAŃSTWOWEGO 3 RANGI
Tow. KOBUŁOW
Do starobielskiego, kozielskiego i ostaszkowskiego obozu NKWD nadchodzi w znaczącej liczbie korespondencja, paczki i przekazy pieniężne na adres jeńców wojennych, ubyłych z tych obozów.
Uważam za niezbędne ustalić następujący tryb odbioru i wysyłki tej korespondencji:
1. Listy zwykłe i polecone, a także telegramy, pochodzące od krewnych jeńców wojennych, zamieszkałych w ZSRR. kierować przez Zarząd NKWD do Spraw Jeńców Wojennych do odpowiednich organów NKWD, według miejsca zamieszkania krewnych, w celu wykorzystania operacyjnego. (…)
Szef Zarządu NKWD
ZSRR Do spraw Jeńców Wojennych
Kapitan Bezpieczeństwa Państwowego
(Soprunienko)
Dopuszczenie do korespondencji pomiędzy wyselekcjonowanymi osobami i ich rodzinami jednak było ze strony NKWD poważnym błędem. Nikt jednak nie wykorzystał tego błędu. Jest oczywiste, że powinny być zebrane od rodzin adresy internowanych (przez parafie - na terenie zaboru radzieckiego, a przez Czerwony Krzyż - na obszarze zaboru niemieckiego) i następnie wysłane do Czerwonego Krzyża w Genewie oraz do organizacji polonijnych w USA, we Francji, Argentynie, Brazylii. Organizacje polonijne powinny rozprowadzić te adresy wśród 8-mio milionowej Polonii, z prośbą o wysyłanie listów i paczek do internowanych w obozach i do wywiezionych rodzin na Syberię. Zestawienia adresów powinny być publikowane w prasie polonijnej i przez polonijne stacje radiowe. Poszczególni Polacy powinni również indywidualnie agitować wśród Amerykanów, Francuzów, Argentyńczyków i Brazylijczyków o wysyłanie listów i paczek.
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie byty z nikim w stanie wojny. Władza radziecka niczym nie mogłaby tłumaczyć, że utrzymywanie korespondencji z ich „podopiecznymi” - nie skazanych prawomocnym wyrokiem - jest niewskazane, względnie zabronione. Paczki byłyby wysyłane, listy pisane, i to byłaby poważna przeszkodą w wymordowaniu adresatów, względnie w dalszej deportacji rodzin polskich na Sybir. W wypadku mordu, a więc nagłego przerwania korespondencji, w czasie pokojowym, niczym nie można by tłumaczyć przerwy w otrzymywaniu korespondencji i ewentualnie paczek. Poszczególne osoby w USA, Francji, Argentynie, Brazylii i organizacje polonijne, razem i pojedynczo, głośno dopominałyby się wznowienia kontaktu z „jeńcami wojennymi” i deportowanymi rodzinami.
Stalin liczył się z opinia światową i jest prawie pewne, że teka akcja dobrze nagłośniona i dobrze przeprowadzona uniemożliwiłaby wymordowanie KOS-u i mogłaby wstrzymać wywózki na Sybir. Nieznajomość, czym był ZSRR jest zrozumiała u przeciętnego Polaka, u przeciętnego polskiego polityka, ale nie do usprawiedliwienia jest u polityków, którzy z racji pełnionych funkcji powinni poznać dobrze przeciwnika i z poprzedniego jego zachowania wyciągać właściwe wnioski odnośnie przyszłego jego zachowania. Wielu polskich polityków pochodziło z zaboru rosyjskiego i oni znali przecież Rosję i Rosjan doskonale.
Wyniki prac Międzynarodowej komisji zostały opublikowane w obszernym raporcie niemieckim, a także na łamach prasy niemieckiej. Pokrywały się one całkowicie z wynikami pracy Komisji Buhtza jak i Komisji Technicznej PCK.
Po wojnie członkowie Międzynarodowej Komisji często byli przedmiotem napaści prasowych, ostracyzmowi oraz kwestionowaniu ich pracy naukowej. Prof. Markowa i prof. Hajka zmuszono do zakwestionowania rzetelności prac Komisji. Markow zeznawał jako świadek sowiecki przed Trybunałem Norymberskim. Prof. Palmieri ukrywał swoje archiwum katyńskie do końca życia, bojąc się włoskich komunistów. Prof. Birkle, po aresztowaniu rodziny przez NKWD, uciekł do Szwajcarii, by ostatecznie osiąść w Peru. Dr Šubik był po 1945 r. represjonowany, siedział w więzieniu, w 1952 r. wyjechał do Austrii, ostatecznie osiadł w USA. Prof. Saxen do końca życia zmagał się z piętnem pracy w Komisji, spotykając się z wrogimi aktami wobec swojej osoby zarówno środowiska jak i studentów. Zarówno prof. de Burlet jak i Speleers byli po wojnie karani jako kolaboranci. Prof. Miloslavič udał się w 1944 r. na emigrację do USA. Dr Tramsen przez całe życie uskarżał się na inwigilację służb sowieckich. Jego córka Elisabeth, związana z polskim kompozytorem Romualdem Twardowskim, zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach w Warszawie w 1971 r. Prof. Orsos do końca życia mieszkał w Niemczech Zachodnich.
Osobne słowo należy się prof. F. Naville. Po wojnie, 11 IX 1946 r., na forum Parlamentu Genewskiego (Wielkiej Rady), poseł komunistyczny Jean Vincent, zapytał Radę Państwa jak ocenia ona wypadek dr Naville’a, profesora medycyny sądowej, który przyjął funkcję eksperta na żądanie rządu niemieckiego w kwietniu 1943 roku, w sprawie pochodzenia 10.000 zwłok odkrytych w lesie katyńskim koło Smoleńska. Vincent zarzucił m.in. kolaborację Naville’a z Niemcami z pobudek materialnych i zażądał usunięcia go z Uniwersytetu. 18 I 1947 r. na posiedzeniu Wielkiej Rady, Przewodniczący Rządu Kantonalnego – Albert Picot, odniósł się do tej interpelacji, odczytując raport profesora. Można w nim przeczytać i takie słowa, które lepiej niż cokolwiek innego świadczą o sprawie i tej wybitnej postaci:
Jeśli kraj jakiś został zmiażdżony prawie równocześnie przez armie swoich dwóch sąsiadów, jeśli dowiaduje się on, że zamordowano ok. 10 000 jego oficerów-jeńców, którzy nie popełnili żadnej innej zbrodni, jak ta, że bronili swojego kraju, jeśli stara się on dowiedzieć, w jakich warunkach mogło się to stać, nie byłoby rzeczą przyzwoitą żądać zapłaty za udanie się na miejsce i staranie o to, by podnieść rąbek zasłony, otaczającej jeszcze dotąd okoliczności czynu tak potwornej podłości i tak przeciwnego wojennym obyczajom.
Prof. Naville w 1952 r. złożył przed tzw. Komisją Maddena zeznanie w pełni potwierdzające wnioski z 1943 r. (zeznawali wtedy również inni przedstawiciele komisji jak dr Tramsen, prof. Miloslavič, prof. Orsos oraz prof. Palmieri).
W dniu 19 kwietnia 2007 r. Ambasador RP w Szwajcarii wręczył córkom prof. Naville’a Krzyż Komandorski Orderu Zasługi R.P., pośmiertnie przyznany mu 14 marca 2007, przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego „za wybitne zasługi w odkrywaniu i dokumentowaniu prawdy o zbrodni katyńskiej”. Praca Międzynarodowej Komisji jak i późniejsze losy jej członków powinna być przedmiotem osobnej pracy. Jak widać te 3 dni w Katyniu odmieniło całe ich życie i postawiło w czasie późniejszym przed nierzadko dramatycznymi wyborami, to że większość uczonych im sprostało winno wzbudzać najwyższy szacunek. (…)
***
Autor, Władysław Roman Wawrzonek (1926-2007), będąc wydawcą tygodnika polonijnego "Kurier" w Nowym Jorku pisał tę książkę przez wiele lat, wykorzystując dostęp do archiwów amerykańskich i emigracyjnych. Zagadnieniem tym zainteresował się już w latach 70., gdy napisał pod pseudonimem Tadeusz Skałuba "IV rozbiór Polski" i "Obezhołowienie".
Cena książki - 25 zł (powyżej 5 szt. upust 10%)
Wysyłka za zaliczeniem pocztowym przy odbiorze na adres :
92-735 Łódź ul. Pomorska 342 E tel. 042/633-82-16
interdruk-drukarnia@tlen.pl lub przedpłata na konto:
BGŻ 71 2030 0045 1110 0000 0144 0150.
Wszelkie zapytania proszę kierować na e-mail: marek.wawrzonek@op.pl lub telefon komórkowy 886-996-228.
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Pamięć o ZBRODNI KATYŃSKIEJ jest naszym obowiązkiem!
Pamięć o ZBRODNI KATYŃSKIEJ jest naszym obowiązkiem!
Przez lata komunistyczna propaganda chciała umywać ręce posługując się wierutnymi kłamstwami!
Dziś trzeba mówić prawdę głośno i dobitnie pamiętając lata komuny i mając świadomość, że w Sejmie wciąż siedzą jej polityczni gracze.
Należy wśród młodego pokolenia utrwalać świadomość, że ZBRODNIA KATYŃSKA TO LUDOBÓJSTWO!!!!!