Dramatyczny przebieg ostatniej sesji Rady Miasta po raz kolejny uświadomił nam, że piotrkowska gospodarka komunalna ma poważne kłopoty. Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że problem ten dotyczy wyłącznie sfery związanej z aktualnym operatorem (MZGK) i relacjami tej spółki z władzami miasta. Tak naprawdę ostatnie wydarzenia pokazują nam wierzchołek góry lodowej, pod którym kryją się wiele poważniejsze zagrożenia.
Praktyka ostatnich lat wykazała, że kolejne władze naszego miasta nie bardzo wiedzą, jak zabrać się do roboty i wziąć się w końcu za uporządkowanie bałaganu umownie nazywanego gospodarką komunalną. Fakt przekazania majątku (ciepłownie, ujęcia wody itd..) w użytkowanie operatorowi nie oznacza jeszcze, że miasto wywiązuje się z obowiązku właściciela i zarazem dobrego gospodarza. Miasto do dzisiaj nie wie, jak finansować potrzebne remonty i inwestycje (oczyszczalnia), jak sprawdzać, czy majątek jest właściwie eksploatowany, jakie technologie zamierza poszerzać, a z których rezygnować. Miasto nie wie, ile wart jest posiadany majątek komunalny, i czego naprawdę potrzebuje, a czego nie.
Śmiało jestem gotów postawić tezę, że miasto od dawna utraciło kontrolę nad tym, co posiada, nie ma wizji zorganizowania rynku usług komunalnych, nie bardzo też wie, ile na ten cel potrzebuje pieniędzy i skąd je pozyskać. Żądanie od operatora, aby myślał (i płacił) za kogoś, jest bardzo wygodne i zarazem nierealne.
Ile wart jest dzisiaj nasz majątek komunalny? Tego nikt nie wie. Ponoć po trzech latach zagadka zostanie rozwiązana (jak specjaliści miejscy pooglądają i policzą). Wtedy być może będzie można wynająć ciepłownie na dłużej niż obecnie proponowane trzy lata. Tylko po co tyle czekać. Już dzisiaj wiadomo, że nasz majątek komunalny, to w znacznej części złom. Prawdziwą jego wartość stanowi zupełnie coś innego. Chodzi o dostęp do rynku, który gwarantuje kilka milionów czystego zysku rocznie. Te dane liczy się zupełnie inaczej. Dlatego przeglądanie kartotek i szczegółowa inwentaryzacja majątku, to zwykła strata czasu.
Od kilku lat jesteśmy karmieni wizją unijnych milionów na rozbudowę oczyszczalni ścieków. Pora wreszcie zdjąć różowe okulary i spojrzeć prawdzie w oczy. O ile projekt ten w chwili powstania miał sens (wydajemy 115 milionów, z których ponad połowę otrzymujemy jako dotację unijną), o tyle dzisiaj (wydajemy 250 - 300 milionów, otrzymujemy 70) sensu już nie ma. Obecne zadłużenie miasta i prognozy finansowe jednoznacznie wskazują, że cały ten projekt wart jest tyle, ile ciepło pozyskane z jego spalenia w miejskiej ciepłowni.
Zadłużenie miasta i konieczność zaciągnięcia kredytów na rozbudowę oczyszczalni, niezależnie od zakresu prac, wymagać będzie od miasta starannej i przemyślanej ścieżki finansowania inwestycji. Raczej wykluczone jest finansowanie przyszłej oczyszczalni wprost z jego budżetu, przy takim jak dzisiaj modelu funkcjonowania gospodarki komunalnej. Jedynym naturalnie nasuwającym się rozwiązaniem jest prowadzenie inwestycji przez spółkę, której miasto przekaże swój majątek komunalny. W takim przypadku planowana inwestycja i kredyty nie obciążą bezpośrednio miasta. Mówiąc wprost: - jest to sposób na uniknięcie przez Piotrków Trybunalski bankructwa.
Kto będzie operatorem usług i od kogo będzie wynajmował obiekty, jest sprawą przyszłości.
Obecna władza sprawia wrażenie, że czeka na cud – problem sam się rozwiąże. Tymczasem wygląda, że albo nie dostaniemy pieniędzy unijnych, albo je dostaniemy i wkrótce za nie podziękujemy. Trzeciego wyjścia nie widzę, bo budżet miasta nie jest z gumy.
Na co więc czekamy?
Skoro wiadomo, że obecne rozwiązanie jest złe, to dlaczego nie opracowano innego?
Jak doskonale pamiętam, podobna dyskusja o przyszłości piotrkowskiej gospodarki komunalnej miała miejsce 4 lata temu. Ówcześni “obrońcy” MZGK chcą dzisiaj rewolucji i raczej powierzenia roli operatora innemu podmiotowi. Z kolei dawni wrogowie spółki przywdziali pokutne szaty i klepią pracowników po plecach aż dudni.
Obecny prezes spółki doskonale rozumie pracowników, chociaż różnie z tym bywało w czasach, kiedy rządził miastem. Prezydent miasta Krzysztof Chojniak obiecywał przed wyborami, „że pracownicy mogą być spokojni o los spółki, dokąd jest prezydentem”. Dzisiaj wiadomo, że z obietnicy nici.
Poprzedni prezes zakładu (ulubieniec załogi), a dzisiaj wiceprezydent Adam Karzewnik jest wrogiem publicznym spółki numer jeden.
Mimo upływu czasu i zmian na miejskich sztandarach, działacze związkowi MZGK tkwią na stałych pozycjach jak opoka. Nie dają się wyrolować żadnej władzy i nie pierwszego już prezydenta próbują trzymać krótko za uzdę.
Jak się w tym nie pogubić?
Czas płynie tak jak woda w miejskich rurach.
Czas nigdy nie przestanie płynąć, ale w przypadku wody może być różnie.
Tomasz Stachaczyk za: http://www.epiotrkow.pl
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
Wielu prosiłem...
Wielu prosiłem o zabranie merytorycznego głosu w sprawie.
Głos Pana Tomasza jest dobrym znakiem. Czy będzie okazją do debaty?
witold k
Pan Tomasz ma rację w sprawie konfitur!
Witam! Aż głupio wciąż pisać to samo! Miastu nie wolno konkurować z mieszkańcami, jeśli chodzi o działalność gospodarczą. W prawidłowo zarządzanym Piotrkowie będzie tak. Władza będzie cyklicznie organizowała jawne przetargi na dostarczanie wody, odbiór i oczyszczanie ścieków do miasta
i dla miasta. Wygra ten prywatny przedsiębiorca, który zadeklaruje się najtaniej i najlepiej wykonywać tę usługę.
Czy przypadkiem nie są organizowane przetargi (w tej chwili)
w sprawie wywozu śmieci!
Pozdrawiam serdecznie!
Piotr Korzeniowski