Przejeżdżając przez Piotrków, ze względu na dawne związki z miastem, staramy się odwiedzać Muzeum. Tym razem skusiła nas informacja o nowej wystawie "Historia Piotrkowa Trybunalskiego". Spodziewaliśmy się rzeczowego, merytorycznego przekazu na temat historii miasta, a w szczególności czasów sejmowych i Trybunału Koronnego. Niestety spotkało nas wielkie rozczarowanie.
Na samym wstępie zobaczyliśmy rząd ceglastych gablot oprawionych w ramy imitujące stare złoto, które wyjątkowo silnie przyciągają wzrok. Stanowią także bardzo mocny kontrast dla eksponowanych zabytków. Ostatni raz taką kolorystykę widzieliśmy w jednym z muzeów na Białorusi, lecz tam to nie razi, bo takie barwy koresponduję z tamtejszymi klimatami, a ponadto była to wystawa białoruskich strojów ludowych. Następnym dość dziwnym tworem było kilka kanciastych pulpitów w stylu segmentów meblowych z czasów towarzysza Gierka. W pierwszej chwili myślałem, że jest to nawiązanie do produkcji Piotrkowskich Zakładów Meblowych, lecz nie, okazało się, że są to panele informacyjne i to według słów pracownika Muzeum, bardzo nowoczesne, bo dotykowe. Spróbowałem dotykać to cudo, jednak pierwszy nie zadziałał, a pracownik poinformował mnie, że to tak często się zawiesza, drugi padł po wyświetleniu pierwszego zdjęcia. W następnej sali o dziwo, panel już działał, lecz ja okazałem się zbyt mało inteligentny, bo układ informacji jest jakiś bardzo "skaczący" i mocno się trzeba natrudzić, by pojąć jak to wszystko działa. Szczególnie zachwyciła mnie logika w ułożeniu zdjęć, jedne z podpisami, inne bez podpisów - zgaduj co to jest lub z jakiego okresu, jeszcze lepiej, gdy zdjęcia są poucinane. Dobrze, że w przeszłości "trochę" zajmowałem się historią miasta, to coś zacząłem kojarzyć, lecz opinie towarzyszących mi osób były miażdżące - według nich jest to prezentacja amedialna, a były to osoby ze stażem przewodników. Ostatni panel już nie dotykaliśmy, bo pracownik powiedział, że się też zawiesił.
Wracając do meritum sprawy, na samym początku powitały mnie dwie plansze, z których mogłem się dowiedzieć, że Piotrków powstał wokół grodu, cóż, autor wystawy powinien wiedzieć, takie opowieści dobre były w dawnych czasach, lecz badania historyczne znacznie się rozwinęły, i takie historie można odłożyć do lamusa, lub jak woli autor wystawy, opowiadać bajki - co mu się ponoć udało - według słów sympatycznego pracownika muzeum - lecz niestety bajki zostały zapisane na dysku niedziałającego, nowoczesnego panelu dotykowego, nie mogłem sprawdzić jakie było uzasadnienie takiego opisania planszy. Druga plansza sprawiła, że poczułem zawrót głowy, gdyż średniowieczny Piotrków okazał się metropolią z tak rozbudowanymi przedmieściami, że można go porównać jedynie z Krakowem. W tym opisie pojawiły się iście profetyczne zdolności autora wystawy, który w średniowiecznym mieście odkrył "przedmieście warszawskie" tym samym przewidując, że w XVI wieku Mazowsze wraz z Warszawą zostanie inkorporowane do Korony, jednak w średniowieczu taka nazwa przedmieścia nie była możliwa z prostego powodu. W tym czasie Warszawa była stolicą li tylko księstwa leżącego poza granicami ówczesnej Polski, i nikt nie myślał w tych czasach, że stanie się w końcu jej stolicą. Szlaki mogły prowadzić na Wolbórz - Łęczycę lub Sulejów - Lublin, nie zaś bezpośrednio na Warszawę. Nazwa tego przedmieścia w średniowieczu brzmiała raczej jako wolborskie, bo tak nazywała się brama miejska, natomiast ulica Starowarszawska to już inna historia, ze znacznie nam bliższych czasów. Także pojawienie się na mapie innych przedmieść budzić może zdziwienie. Jeszcze większą konsternację wzbudziła we mnie ulokowanie na terenie Wielkiej Wsi miasta żydowskiego. Sądzę, że autor wystawy zacznie pisać niedługo doktorat, gdyż jego wiedza wykracza daleko poza dotychczasowe ustalenia naukowe, lecz nie jestem pewny, czy ten doktorat obroni.
W pierwszej gablocie zadziwia zestawie zabytków: pięknego relikwiarza, nomen omen na wystawie opisanego jako XV wieczny rodziny Ligęzów, a w publikacjach jako XIV wieczny rodziny Ligęzków, z eksponatami z wczesnośredniowiecznego cmentarzyska spod Wolborza. Pasuje jak pięść do oka, a z Piotrkowem związek żaden. Dawniej te zabytki były eksponowane w innym układzie bardziej sensownie. Następna gablota jest ciekawie opisana, naczynia z wieku XIV - XV, kafle zaś z epoki renesansu. Autor mógł się już zdecydować na jednolity opis np: naczynia późnośredniowieczne, tym bardziej, że jak powiedziała mi jedna z pilnujących wystawy osób, te datowania nie są zbyt trafne. Nad tą gablotą "zachwycił" mnie maleńki wizerunek pieca z Inowłodza, a nad piecem monstrualnych rozmiarów, fatalnie z reprodukowany XVII wieczny wizerunek płonącego Piotrkowa w wydaniu pana Puffendorfa. Niestety, nie jest to zbyt dobre źródło historyczne, gdyż zawiera zbyt dużo zmian w stosunku do oryginału autorstwa Dhalberga. Wydaje się, że to właśnie ten drugi widok powinien znaleźć się na ekspozycji.. Patrząc na to wyjątkowo nietrafione zestawienie, zastanawiałem się na zdolnościami plastycznymi piotrkowskich muzealników.
Kolejna gablota zawiera monety, jakie było moje rozczarowanie, gdy stwierdziłem że monety owszem są, lecz nie z Piotrkowa tylko z okolic Tomaszowa i Wolborza. Może to nie jest daleko, ale to ma być wystawa poświęcona historii Piotrkowa. Uwaga na marginesie, jeżeli ktoś chce być bardzo nowoczesny, to powinien wiedzieć, że obecnie monety trochę inaczej się eksponuje, tak aby można zobaczyć rewersy i awersy, a ta ekspozycja tchnie XIX wiecznym panoptikum. Następna gablota również kuriozalna. Pojawił się miecz z Wolborza z rzekoma kopią miecza z XVI wieku i kordem wczesnośredniowiecznym z Syberii. Jaki związek to ma z narracją historii Piotrkowa - nie wiem, natomiast odnieśliśmy wrażenie, że jest to zestawienie rodem z makatki nad łóżkiem jakiegoś kolekcjonera. Gdy przypominam sobie nasze wcześniejsze wizyty w muzeum, to broń tworzyła zwartą ekspozycję w tzw. zbrojowni i ta wystawa miała wartość, obecnie rozbite, zdziesiątkowane eksponaty stanowią wątpliwe, atematyczne tło do historii miasta!
Na środku sali ustawiono 3 pionowe gabloty a w nich:- rekonstrukcję ubioru renesansowego króla, w domyśle chyba miał to być Zygmunt Stary. Kusy płaszczyk, kamizelka, pludry i buty z " krowim pyskiem" są wariacją na temat ubioru renesansowego na pewno nie tego króla, lecz sługi, zaś koszula i czapka to rekwizyty teatralne, gdyż z rekonstrukcją historyczną nic wspólnego nie mają. Szokuje również łańcuch na szyi "króla" i krzyż. Krzyża król nie nosił, a pomalowany na złoto łańcuch od budy to naprawdę żenada. Polecam autorom wystawy by zapoznali się z przedstawienia z epoki króla Zygmunta Starego i zobaczyli jak wyglądały łańcuchy monarchy i tym, co na nich wisi. W drugiej gablocie manekin kobiety odziany w szaty "królowej z epoki renesansu". W domyśle można przypuszczać że chodzi tutaj o Bonę, moje podejrzenia są uzasadnione tym bardziej, że kolorystycznie prezentacje te przypominają rysunki Jana Matejki. Jeżeli na tej podstawie dokonali muzealni historycy "rekonstrukcji" ubioru, to gratuluje wiedzy, gdyż opracowania mistrza Jana mają tyle wspólnego z realiami, co obraz "Bitwa pod Grunwaldem" i nikt z profesjonalistów nie traktuje tych prac jako źródło wiedzy o ubiorach czy uzbrojeniu z epoki... Fatalny kolor sukni królowej, zły jej krój, tragiczne rękawy nie mające nic wspólnego z renesansowymi "rzezańcami" i owijka na głowę rodem od baby białoruskiej, to smutny obraz pseudorekonstukcji. Nieszczęścia dopełnia zawieszony na piersiach absurdalny łańcuch i o zgrozo zwyczajne, tandetne obszycie które również udaje jakiś łańcuszek. Jak Filip z konopi w trzeciej gablocie pojawiła się postać żołnierza z początków XIX wieku. Tutaj widać, że eksponaty są, oryginały, lecz czarne oblicz wojaka może świadczyć, że jest to import z Haiti, a jaki ma to związek z poprzednimi postaciami i historią Piotrkowa, nie wiem, za to w opisie wykonanym na metalowej, złocistej tabliczce pojawił się "byk". Osoba która to dostrzegła rozśmieszyła naszą małą gromadę słowami: "Już wiem po co ten łańcuch na szyi króla". Sale zamku zostały ozdobione u powały dziwnymi tkaninami koloru złoto - ceglastego i zielonego a,la Alkaida, trudno man było określić po co, gdyż w zamkach owszem, można spotkać malowane fryzy, zasłony oponowe lub arrasy, zaś to co zobaczyliśmy uznaliśmy za nowoczesny zbieracz kurzu bo uzasadnienia historycznego brak.
Praktycznie każdy element dalszej ekspozycji zawiera jakiś błąd, niestety zabrakło mi wolnego miejsca w notatniku, wiec tylko wspomnę jeszcze krótko co ciekawsze numery. Na ekspozycji znajduje się obraz malowany "olejem na drzewie"! oraz zapakowany w wielką gablotę manekin w kopii zbroi husarskiej prezentujący widzom czarne pośladki. Na tle źle wyeksponowanych oryginalnych pasów kontuszowych. Zrozumiałem to aluzje autorów wystawy, jest to wszystko do... .
Zapraszam do piotrkowskiego muzeum wszystkich uczestników muzealnych studiów podyplomowych by mogli zapoznać się z zagadnieniem: "Jak nie należy robić wystaw muzealnych", a piotrkowskim muzealnikom niewiedzy i dużo złego smaku.
Piotrkowianin od pokoleń - na wygnaniu
10 lutego 2012
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz
No, powiem szczerze...
No, powiem szczerze, że wyobrażam sobie sytuację nie skomentowania przedstawionych w liście ocen. Nie przedstawienia programu naprawy.
Przy okazji, piotrkowskie Muzeum, podejmując publiczną polemikę, może przełamać pewne niekorzystne zjawiska, w naszej lokalnej publicznej debacie. Obecnie widzimy jednostronne pijarowskie przekazy... jak za złotych czasów PRL-u. Nikt się nie wychyla, większość czeka za węgłem... mniejszość rondelek oprząta... bez skrupułów.
Tak się bowiem składa, że merytoryczna ocena stałej Wystawy w Muzeum, jak raz opisuje samorządową sytuację, tu mamy do czynienia z "folwarkiem"... Nikodema Dyzmy, tudzież Aniołem z Alternatywy 4.
witold k