To społecznie zjawisko, które widzi i nad którym ubolewa część katolickiej inteligencji, które jest głównym powodem naszych problemów, przedstawię na przykładzie piotrkowskich problemów z miejską komunikacją. Mieszkańcy miasta dzielą się na zwolenników i przeciwników MZK i "Minibus"(tak nazwała się grupa osób świadcząca usługi przewozowe, konkurencyjne wobec MZK).
Każda ze stron ma swoje racje. Za jednymi stoi lokalna władza za innymi kilku opozycyjnych radnych. Jedni są utrzymywani z podatków lokalnych inni nie. Jednymi steruje urzędnik, drudzy nie chcą kasy fiskalnej. Jedni chcieliby zarabiać inni pracować, aby zarobić. W ostatnim czasie wciągnięto państwową policję, która jak niegdyś milicja obywatelska, miała wyjaśnić, że z góry upatrzona firma przewozowa racji bytu nie ma. Kiedyś nic nie robiono, bo nie było prawa.
Dziś nic się nie robi, bo prawo nie przystaje do codzienności, bo można je interpretować. Lata biegną, straty rosną, strach też. Odpowiedzialnych nikt nie wskazuje. Rachunków strat nie przedstawia. Dłużnika nie wskazuje. Następuje spotęgowanie strat, emocji i frustracji szeregowych pracowników. Żadna nowa koncepcja nie powstaje od rzeczowej analizy, próbuje się wychodzić z sytuacji bez wskazania błędów i osób za nie odpowiedzialnych. Grzech zaniechania potęguje się, paraliżuje następnie gmatwa drogę wyjścia. Jedynie "słuszne rozwiązania" nie dają się zastosować w wolnym rynku. Piotrków nie miał i nie ma szczęścia do gospodarza.
Zawsze z inwentarzem po wyborczym otrzymuje zamiast gospodarza mniej lub bardziej strachliwego "urzędnika". Ten przeprowadza kolejną formalnoprawną analizę, spogląda na zegarek i idzie do domu. A co to jego. Czas sprawę rozwiąże. Aby do jutra. W mniej więcej takiej atmosferze funkcjonuje w Piotrkowie Trybunalskim od sześciu lat miejska komunikacja. Powstała ona w związku z pojawieniem się konkurencji dla komunalnego MZK w postaci "Minibusów". Społeczny grzech zaniechania pojawił się w raz z pierwszym minibusem.
A polegał na nie podjęciu propozycji przez ówczesnego prezydenta miasta, polegającej na wystawieniu przez miasto miejskich minibusów. Tak, aby nowy, jeszcze nie zorganizowany przewoźnik spotkał konkurenta, działającego w tej samej co on formie i wyposażonego w autorytet lokalnej władzy. Oczywistym już wtedy, 1993 roku, był fakt, że dla Piotrkowa docelowym rozwiązaniem będą małe autobusy. Nie "kobyły spalające paliwo", coraz bardziej zdezelowane. Nie było w tedy ważniejszej sprawy. To, że władza w tamtym czasie zdawała sobie z tego sprawę, potwierdza się w powołani do życia Zarządu Transportu Miejskiego.
Zabrakło decyzji w postaci postawienia choćby za ostatni przysłowiowy grosz minibusa. Całe następne lata to bezsensowna próba szukania wyjścia, miast wyciągnięcia wniosków. Zwyczajnie względy polityczno personalne wzięły górę. "Minibusom", należy się uznanie, za konsekwencję z jaką szukali pracy dla swych ludzi. Nie rozrosły by się jednak do tak dużego rozmiaru. Mogłyby w ogóle nie zaistnieć. Ci ludzie, dziś gdzie indziej by pracowali. MZK nie znalazł by się tyle razy na skraju bankructwa.
Rynek już dano podzielił by konkurentów do miejskiego transportu wedle kapitału i pracowitości. Policja nie zatwierdzałaby nieudolności i lenistwa lokalnych urzędników, poprzez akcje z góry skazanie na niepowodzenie. A może Piotrków miałby gospodarza. Ci, którzy popełnili błąd mieli by czas naprawić go.
Dziś byliby gospodarzami nie "urzędnikami". Z całym szacunkiem do urzędników, ludzi wykonujących polecenia władzy i doradzających jej, pełniących wobec niej, rolę służebną. Tak samo jak władza wobec obywatela. Po dokonaniu grzechu zaniechania, z reguły władza miast służyć ucieka od obywatela, tworząc "zasłony dymne" pozwalające dalej brać nie zasłużoną zapłatę. Końca nie ma. Okazuje się, iż wybory tego mogą nie zmienić. Rządzą się bowiem zupełnie innymi prawami. Problem zostaje. Owszem kiedyś sam się rozwiązuje, bo okoliczności się zmienią, bo ktoś przestanie się bać czy raczej wyedukuje. Gdzie zaś odpowiedzialność ?
Pasternik
Piotrków Tryb luty 1999
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz