Położone 200 km na zachód od Chicago, stutysięczne Davenport w stanie Iowa, to ważny port nad rzeką Missisipi, a także siedziba katolickiego biskupstwa. Tydzień temu wierni obejmującej terytorium dwudziestu hrabstw Diecezji Davenport, dowiedzieli się, kim był rotmistrz Pilecki. I że jego świadectwo z Auschwitz dostępne jest w Internecie w języku angielskim.
A wszystko za sprawą opublikowanego 18 sierpnia b.r. w diecezjalnym Kurierze Katolickim - „The Catholic Messenger”, artykułu Judith Costello pt. „Katolik Witold Pilecki: ochotnik do Auschwitz”. W przekonaniu redaktor naczelnej Barb Arland-Fye, historia polskiego bohatera, a także informacje o projekcie przywrócenia jego pamięci współczesnym, w tym o prośbie do Benedykta XVI o rozważenie beatyfikacji „chrześcijańskiego rycerza XX w.”, to tematy, które katolickiego czytelnika zainteresować mogą.
Z polskiego punktu widzenia jest to stanowisko nadzwyczaj oryginalne. Na podobne treści nie ma bowiem miejsca, i to od ponad dwóch lat, na łamach takich tytułów jak np. „Nasz Dziennik”, „Gazeta Polska”, „Niedziela”, „Gość Niedzielny”. Ich redakcje były o postępach akcji społecznej „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) informowane wyczerpująco i wielokrotnie.
Skoro jednak na temat pewnych faktów polskie media konsekwentnie milczą, warto zastanowić się nad przyczynami owego stanu rzeczy. Czyżby nad Missisipi standardy wolności słowa i dziennikarskiej rzetelności, a także stosunek do oddolnych inicjatyw obywatelskich (czytaj: nie koncesjonowanych przez partyjniacko-gazetowo-urzędnicze kliki), były aż tak odmienne od tych jakie panują nad Wisłą? Z całą pewnością nie. Jeśli jest inaczej, dotyczy to przecież wyłącznie mediów katolickich.
Ale artykuł Judith Costello stanowi wydarzenie nie tylko ze względów wymienionych wyżej. Po pierwsze sam tytuł tekstu, w którym obok siebie pojawiają się słowa „katolik”, „ochotnik” i „Auschwitz” brzmi dla Amerykanów zaskakująco. Zdziwienie narasta w trakcie lektury, gdy czytelnik dowiaduje się, że przebywając w Auschwitz (w owym „polskim obozie koncentracyjnym”, o którym Amerykanie tyle razy słyszeli) Pilecki nie tylko nie był „nazistowskim” (marsjańskim, saturnińskim itp.) mordercą, ale wręcz przeciwnie – był twórcą podziemnej organizacji więźniów! Że w owym piekle na ziemi znalazł się dobrowolnie i – co w Ameryce brzmi już całkiem nieprawdopodobnie – że był katolikiem narodowości polskiej…
Po wtóre wierni z Iowa mają okazję dowiedzieć się o stworzonym przez konspiratorów planie oswobodzenia obozu, o reakcji przywódców Sił Sprzymierzonych na raporty z Auschwitz, o polskiej daninie krwi pod okupacją niemiecką i o tym czym dla ojczyzny Rotmistrza, i dla niego osobiście, okazało się zakończenie II wojny światowej. Costello zauważa:
„Na fotografii z procesu [Pilecki] wygląda na spokojnego. To twarz kogoś kto wie, że zrobił co do niego należało, by wyzwolić ducha swoich ziomków. Było to ponad 30 lat przed tym, nim inny Polak wypowiedział potężne wezwanie: ‘nie lękajcie się!’”
Charakterystyczne, że dla amerykańskiej autorki, tym co zdaje się łączyć polskiego Papieża z wyrugowanym z pamięci bohaterem jest odwaga, ale także umiłowanie wolności. Judith Costello pisze:
„Pilecki doświadczył brutalności, głodu i zniewolenia. Ale one nie mogły zgasić w nim światła ani osłabić dążenia ku wolności.”
Po trzecie, autorka nie tylko cytuje (podobnie jak uczynił to Marco Patricelli) fragmenty “Raportu Witolda”, ale także podaje link do anglojęzycznej strony, na której można zapoznać się ze świadectwem Rotmistrza i dowiedzieć o projekcie ustanowienia rocznicy jego śmierci świętem Bohaterów Zmagań z Totalitaryzmem w Unii Europejskiej.
Po czwarte, warto wspomnieć co było bezpośrednią inspiracją dla autorki do napisania tekstu. Okazała się nią wycieczka syna Judith Costello do amerykańskiej stolicy. Ważnym akcentem szkolnej wycieczki stało się zwiedzanie waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu. Po powrocie do domu w Nowym Meksyku, czternastoletni Peter zadał matce pytanie: czy w tych czasach byli jacyś bohaterowie – katolicy?
Piszący te słowa nie jest zaskoczony, że odpowiedzi na podobne pytania nie sposób znaleźć w najlepszym na świecie muzeum poświęconym upamiętnieniu zagłady narodu żydowskiego. Kiedy przed dwunastoma laty miałem okazję odwiedzić Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, długo i na próżno szukałem w nim bodaj najbardziej zdawkowej wzmianki o twórcy Związku Organizacji Wojskowej w KL Auschwitz.
Czym ów znaczący brak tłumaczyć? Jeśli nawet, w co doprawdy trudno uwierzyć, amerykańscy historycy Holocaustu w dostępnych źródłach nigdy nie zetknęli się z postacią jedynego „ochotniczego” więźnia Auschwitz, można by w tym miejscu spytać, czy kiedykolwiek polskie władze sugerowały waszyngtońskiej placówce uzupełnienie ekspozycji o biogram i wizerunek Witolda Pileckiego. Czy zwracały się w tej sprawie do Muzeum Holocaustu Instytut Pamięci Narodowej, albo Państwowe Muzeum Auschwitz Birkenau, które – zapewne w trosce o narodową pamięć – od dawna zwalczają akcję społeczną „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”)?
Po piąte i jak mówią Anglosasi - last but not least (nie najmniej istotne), artykuł Judith Costello dostępny jest również w Sieci. Znajdziecie go na internetowej witrynie „Kuriera Katolickiego”.
Jeśli zatem wśród waszych anglojęzycznych znajomych są tacy, których postać Rotmistrza może zainteresować, nic nie stoi na przeszkodzie, by wysłać im link do tekstu o katolickim ochotniku do piekła:
Catholic Witold Pilecki: volunteer for Auschwitz
Przypomnijmy o Rotmistrzu! Trzeba dać świadectwo..
Michał Tyrpa: www.michaltyrpa.blogspot.com
P.S. Cenzura obejmująca akcję “Przypomnijmy o Rotmistrzu” (“Let’s Reminisce About Witold Pilecki”) dotyczy jedynie polskich mediów katolickich. Tych, którzy o naszej inicjatywie nie słyszeli, a chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej, informuję (ewentualnie przypominam), że w dostępnym w empikach wydaniu kwartalnika „Obywatel” można znaleźć m. in. rozmowę pt. „Na tropach zaginionej pamięci”. Wszystkich, którzy dotąd tego nie uczynili zachęcam także do wsparcia podpisem apelu do europosłów: http://www.petycje.pl/4376
29 sierpnia 2010
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz