Przed wyborami Polska była zdaniem polityków PO niczym nie skażoną zieloną wyspą. Perspektywy na przyszłość były optymistyczne i nic nie zapowiadało, że intensywne letnie słońce tak szybko wysuszy tą zieleń (czytaj państwową kasę). Liberalne obietnice, że podatki a przede wszystkim VAT nie zostaną podniesione, odleciały w siną dal jak ptaki na zimę.
Premier Tusk i minister Rostowski uznali bowiem, że mogą pójść po linii najmniejszego oporu i bez większego wysiłku sięgnąć do kieszeni tych, którzy niewiele mają (ale że jest ich najwięcej - to coś się uzbiera). Zdecydowali podwyższyć podstawową stawkę podatku VAT o 1 punkt procentowy. Ten deszcz gotówki jaki zrosi Polskę ma zapewnić jej utrzymanie zieleni ale chyba tylko na papierowej mapie. Piątkowe tłumaczenie premiera Donalda Tuska, który podkreślał, że podwyżka VAT to najmniej bolesne dla ludzi rozwiązanie jest przejawem nadmiernego przebywania na słońcu.Liberalną linię partii próbuje zachować jeszcze marszałek sejmu Grzegorz Schetyna. - To pomysł kosmiczny, ostateczny.
Ja mówię twarde nie. Dla nas podniesienie podatków jest zaprzeczeniem naszego jestestwa i zaprzeczeniem naszej obecności w polityce. Zrobimy więc wszystko, żeby tak się nie stało - mówił m.in. marszałek. Ale to nic nie zmieni, bo rząd i tak zaczerpnie z kieszeni podatników, by wypełnić dziurę budżetową, do której doprowadził.
Ciekawy jestem jakie jeszcze hiobowe wieści zostaną oznajmione Polakom. Przypomnę także, że w 2009 roku przed wyborami do Parlamentu Europejskiego rząd przekonywał, że sytuacja finansów publicznych jest stabilna, a po wyborach przedstawiona została nowelizacja ustawy budżetowej. „Zielono mi i spokojnie, zielono mi…” – śpiewał Andrzej Zaucha o pięknej miłości ale jej czas w Platformie Obywatelskiej się kończy.
Robert Telus
Poseł na Sejm RP
www.telusrobert.pl
03.08.2010 r.
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz