Skip to main content

"Wielka Europa" Władimira Putina

A. Macierewicz

Z posłem Antonim Macierewiczem (PiS), historykiem, byłym ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego, likwidatorem Wojskowych Służb Informacyjnych, byłym szefem Kontrwywiadu Wojskowego, rozmawia Mariusz Bober

Przemawiając na Westerplatte w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej premier Rosji oświadczył, że Rosja już rozliczyła się z zawarcia z Niemcami paktu Ribbentrop - Mołotow o wspólnym rozbiorze Polski i innych krajów Europy Środkowowschodniej i przyznaje się w tej sprawie do błędu. Władimir Putin uznał ponadto, że jest to dobra podstawa do budowania lepszej przyszłości. Zgadza się Pan z taką oceną?
- Słowa te brzmiały inaczej i zostały wymuszone przez stanowczą wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Celem polemiki Putina było zrównanie paktu Ribbentrop - Mołotow z układami o nieagresji, jakie zawierały z Niemcami inne państwa europejskie. Putin domagał się, by parlamenty europejskie potępiły swoje układy z Niemcami. Linia postępowania premiera Rosji w Polsce nakierowana była na rehabilitację paktu Ribbentrop - Mołotow. Według artykułu opublikowanego w "Gazecie Wyborczej", pakt ten był koniecznością, którą Putin rozumie i akceptuje. Nie chciał jednak przyznać, iż istotą paktu nie było porozumienie o "przyjaźni" czy "współpracy" między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim, ale akt rozbiorowy, który przygotował agresję na Polskę i podzielił całą Europę na część wpływów rosyjskich i niemieckich. Bez tej zmowy nie doszłoby wówczas do wybuchu wojny. Trzeba pamiętać, że tajnym protokołem dołączonym do paktu Rosja przyjęła na siebie zobowiązanie do zaatakowania Polski i 17 września 1939 roku dotrzymała słowa. Okupowała ponad połowę terytorium Polski i kilkanaście milionów polskich obywateli, których zaczęto prześladować, zsyłać na Syberię, mordować... A więc, czy słowa Putina można odczytywać jako pozytywną przesłankę na przyszłość? Wątpię. Nie świadczą one o zaakceptowaniu przez premiera Rosji faktów historycznych. Przywołanie uchwały Rady Zjazdu Delegatów ZSRS z 1989 roku ma o tyle sens, że pokazuje, jak wielki regres nastąpił w polityce Rosji od czasów rządów Borysa Jelcyna. Wtedy rozpoczęto rzeczywiste rozliczanie sowieckich zbrodni, teraz powrócono do retoryki, dla której wzorem jest linia wyznaczona przez Józefa Stalina.

Premier Putin także w innym punkcie nawiązywał chyba do wystąpienia prezydenta Kaczyńskiego, wspominając o traktacie wersalskim, choć miał inne intencje...
- Cała koncepcja propagandowa prezentowana przez Putina i rosyjską Służbę Wywiadu Zagranicznego [która opublikowała 1 września książkę z tezą oskarżającą II Rzeczpospolitą o współpracę z III Rzeszą - przyp. red.] zmierzała do stwierdzenia, że właśnie traktat wersalski oraz współpraca Polski z Niemcami legły u źródeł wybuchu II wojny światowej. To jest w tym wszystkim najbardziej szokujące i oburzające. Pokazuje bowiem, że wartości i sposób myślenia premiera Rosji o polityce są w całkowitej sprzeczności z zasadami, którymi kierują się kraje europejskie. Przecież po I wojnie światowej Polska odzyskała niepodległość po 123 latach niewoli w dużym stopniu dzięki porozumieniom w Wersalu. Policzkiem wymierzonym Polsce i całej Europie jest fakt, iż w rocznicę największej tragedii polskiej, oznaczającej w rzeczywistości IV rozbiór, Putin w trakcie uroczystości na Westerplatte zaatakował traktat wersalski jako przyczynę wybuchu II wojny światowej, a stwierdził, iż pakt Ribbentrop - Mołotow był jednym z wielu zawartych wówczas układów politycznych. Współczesna Europa opiera swój byt na koncepcji wspólnego bezpieczeństwa i zapewnieniu pokoju międzynarodowego podobnego do tego, który przyniósł właśnie traktat wersalski. Odrzucenie tego traktatu przez Rosję - podobnie jak pozostałe tezy przemówienia Putina - wyrastają z tej samej tradycji, która sprawiła, iż Mołotow po 17 września powiedział: "Wystarczyło krótkiego uderzenia zadanego Polsce najpierw przez armię niemiecką, a następnie przez Armię Czerwoną, aby nic nie pozostało z tego pokracznego bękarta traktatu wersalskiego".

Jak w takim razie odbiera Pan wezwanie premiera Rosji do budowania nowej Europy bez linii podziałów skierowane najwyraźniej także do władz Polski?
- Ostatnią wizytę Putina należy rozpatrywać w kontekście jego wypowiedzi opublikowanej na łamach "GW". Zostały w niej zarysowane cele bieżącej polityki Rosji. Historiozofia dotycząca II wojny światowej ma tylko przypomnieć, jakimi zasadami i wartościami Rosja będzie kierowała się w przyszłości. Premier Putin stwierdził w "GW", że tak jak porozumienie niemiecko-francuskie przyniosło powstanie Unii Europejskiej, tak teraz porozumienie, które "wspaniałomyślnie" zawarły narody rosyjski i niemiecki oraz "przezorność działaczy państwowych obu krajów pozwoliły uczynić zdecydowany krok w kierunku budowy Wielkiej Europy". Unię Europejską ma więc zastąpić niemiecko-rosyjska "Wielka Europa". Putin mógł w tym miejscu sięgnąć do retoryki de Gaulle'a o "Europie od Atlantyku po Ural" albo do słów Gorbaczowa o "wspólnym europejskim domu" - sięgnął do retoryki z lat 30.-40. ubiegłego wieku właśnie o "Wielkiej Europie". Jest to retoryka wyrastająca z nieprzyjaznej Polsce i demokracji tradycji. Z jego słów wynika, że Niemcy i Rosja zawarły już porozumienie o stworzeniu nowego ładu europejskiego i Polska może się co najwyżej do niego przyłączyć. Ten wrogi wobec Polski akt polityczny musi być dla nas oraz dla innych krajów europejskich ostrzeżeniem. Unia Europejska ma być jedynie przygotowaniem do niemiecko-rosyjskiej "Wielkiej Europy". Putin wybrał właśnie obchody 1 września w Polsce na ogłoszenie tej nowej konstrukcji politycznej. Jeśli w takim kontekście odczytamy oskarżenia wobec Polski i słowa o traktacie wersalskim, pakcie Ribbentrop - Mołotow, to zrozumiemy, że jest to spójna strategia i akt niebywałej agresji wobec Polski i wartości, na których oparty jest ład europejski. Znamienny jest także fakt pominięcia w wystąpieniach Putina roli Stanów Zjednoczonych w wyzwalaniu Europy w II wojnie światowej i znaczenia "Solidarności" w obaleniu komunizmu. Dlatego nie rozumiem, jak premier Polski i nasze służby dyplomatyczne mogły współdziałać w przygotowaniu takiej wizyty.

Jednak rząd uznał, że wizyta Putina jest krokiem naprzód we wzajemnych relacjach i że dowodem tego są podpisane we wtorek porozumienia m.in. o odblokowaniu żeglugi na Zalewie Wiślanym oraz zapowiedź otwarcia rosyjskich archiwów...
- To dobrze, że w Polsce i Rosji powstaną instytuty do zbadania zbrodni katyńskiej. Warto jednak pamiętać, że decyzję taką podjęto już za Gorbaczowa. Dzisiaj Putin twierdzi, że ludobójstwo w Katyniu jest porównywalne do śmierci w wyniku chorób i wycieńczenia rosyjskich jeńców wojny 1920 roku. Trudno uznać taką analogię za krok naprzód w stosunkach polsko-rosyjskich. Wolałbym poczekać z oceną porozumienia w sprawie odblokowania żeglugi na Zalewie Wiślanym... Wiadomo zaś, że w najważniejszej sprawie - dostaw rosyjskiego gazu - nadal nie ma umowy. Jeśli więc rząd premiera Tuska przedstawia rosyjską wizytę jako sukces dyplomatyczny Polski, to znaczy, że nie wyciągnął wniosków z historii i nie rozumie obecnej polityki międzynarodowej.

Jak na tym tle wypada ocena wystąpienia Angeli Merkel?
- Trzeba przyznać, że kanclerz Niemiec umiała z niezwykłym taktem wziąć odpowiedzialność Niemiec za popełnione zbrodnie, raz jeszcze przeprosić i podziękować za zaproszenie na uroczystości na Westerplatte. Nie oznacza to jednak, że problemy w naszych relacjach zostały usunięte, zwłaszcza na tle praktycznego wspierania roszczeń niemieckich przesiedleńców, budowy Gazociągu Północnego, a przede wszystkim na tle groźnych rewelacji Putina o rosyjsko-niemieckiej "Wielkiej Europie".

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Bober: http://www.naszdziennik.pl

5 września 2009

0
Nikt jeszcze nie ocenił tej publikacji. Bądź pierwszy
Twoja ocena: Brak