Non omnis moriar
Są takie wartości, które cenimy najwyżej i chociaż ich materialna cezura jest poza wszelką skalą i nie da się określić żadną cyfrą i żadnym nominałem przecież to o nie zabiegamy w życiu najczęściej bo są wstępem do przyjaźni, do wielkich przyjaźni, które trwają w naszym życiu długo… niekiedy na zawsze. Spotykamy się przypadkowo by realizować pasje, przeżywać młodzieńcze uniesienia, dojrzałe fascynacje albo realizować projekty o wielkim ładunku empatii i społecznej przydatności …..
Często to przypadek decyduje o miejscu, w którym przyjdzie nam realizować swoje życiowe przeznaczenie, może posłannictwo i wtedy rozglądamy się wokoło z kim chcielibyśmy swój projekt realizować. Dobrze gdy jest w czym wybierać i są takie miejsca gdzie pokrewne pasje i sposób odbioru świata, jego zawiłości pozwalają zawiązywać przyjaźnie…Takie miejsca, już poza swoją rodziną znajdujemy w szkole, na studiach, w pracy i w zabawie.
Co robić gdy czasu wolnego mamy w nadmiarze bo budzik już nie potrzebny i nie budzą nas obowiązki zapisane w kalendarzu, gdy lenistwo takie kuszące…Ano, wtedy zabieramy się do pracy nad projektami odłożonymi kiedyś na ten właśnie czas. Spotkania w grupie podobnych sobie starszaków, którzy na chwilę byli dorośli a teraz wracają do świata…przy tablicy… ech…przy sztaludze i próbują na niej zapisywać, zamalowywać, pokolorować swoje marzenia … Spotkaliśmy się na Uniwersytecie TW. Wspólne plenery, wycieczki, wernisaże i zakończenie roku wydawały mi się zawsze takim powrotem do lat szczenięcych…
Spotykałem tam też prawdziwych animatorów sztuk rozmaitych. Rozmaitych, bo spektrum tego co oglądaliśmy na wernisażach wyczerpuje tę klasyfikację. Niejeden marszand zebrałby dobre żniwo gdyby tylko wiedział gdzie zajrzeć… Tam spotkałem Klarę. Jej sztukę. Dla mnie to było odkrycie. Klara „malowała” igłą i nicią kolorową. Malowała i tkała tak gobeliny a może powinienem raczej powiedzieć, że oglądałem Jej arrasy.
Było to niezwykłe. Spotykaliśmy się z Nią w plenerowych ekskursjach, z których pozostały fotografie i na wyprawach autokarowych gdy Klara z samarytańskim uśmiechem podawała mi tabletkę łagodzącą skutki upału. W gronie uniwersyteckich przyjaciół była Kimś kto emanował dobrocią, łagodnością i rzemiosłem, które wymaga cichej, benedyktyńskiej pracowitości. Ale Klepsydra uruchomiona w dniu naszych urodzin pracowicie odmierza zapisany nam w gwiazdach czas.
Przesypany piasek wieńczy ziemskie dokonania każdego z nas. Tylko Święto Zmartwychwstania Pańskiego pozwala nam trwać w wierze, że ta ziemska chwila zaburzona antraktem ma swoją dalszą kontynuację. Nasza Przyjaciółka Klara Rózga odeszła. Pożegnaliśmy Ją po świętach Wielkanocnych. Odeszła by na Polach Elizejskich nadal uprawiać swoją sztukę. Stwórca tam dla niej zachował swój etat by mogła poświęcić teraz Jemu swe umiejętności. Przyjdziemy kiedyś Klaro na Twój wernisaż by podziwiać arrasy.
S e n e k a
AD 23.04.2019
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz