Przerażonych uspokajam - to słowa papieża, ale nie obecnie sprawującego urząd Franciszka (choć niektórych może by to nie zdziwiło), lecz papieża Judasza, czołowej postaci najnowszej powieści Pawła Lisickiego "Epoka Antychrysta". Akcja powieści dzieje się w XXIII wieku.
Od razu się przyznam, że nie przeczytałem jeszcze książki do końca, nie znam więc zakończenia i na pewno niczego nie zdradzę. Uznałem jednak, że warto ją już teraz polecić, ponieważ jest to naprawdę kawał dobrej literatury. Political-fiction, które tak do końca fiction nie jest. Zresztą, o jakiej fiction mowa, skoro na jednej z ostatnich manifestacji "kobiet wyzwolonych" (chyba z rozumu?) jedno z haseł brzmiało: "Aborcja znaczy życie".
Paweł Lisicki ma prostsze zadanie aniżeli miał np. Juliusz Verne, który przewidywał statki kosmiczne w czasach, w których nie było jeszcze samolotów. Świat, który redaktor naczelny "Do Rzeczy" opisuje w "Epoce antychrysta", właściwie już istnieje, jednak w książce jest "jeszcze bardziej". Kobiety kardynałki, księża otwarcie uczęszczający do renomowanych klubów gejowskich, kliniki dobrego umierania, ośrodki reedukacji, papież, który nie wierzy w Boga, a jedynie w człowieka i jego nieograniczony rozwój, msza bez przeistoczenia... I wreszcie zainicjowane przez Watykan śledztwo mające raz na zawsze udowodnić, że nie było żadnego zmartwychwstania. A służyć ma to temu, żeby ludzie przestali wierzyć wreszcie w "te bzdury". Nauka i rozum - to jedyne ma się ostać, Kościół zaś ma być 200 lat przed ludzkością. Do tej pory zawsze był zacofany, teraz będzie zawsze w awangardzie. Papież Judasz mówi - "Chociaż jesteśmy dopiero na początku XXIII wieku, mamy się czuć, jakby to był wiek XXVI! Zawsze na czele, zawsze do przodu, zawsze przed wszystkimi - oto nasza misja. Dlatego z tym większą surowością wytępię wszelkie próby oporu...".
Tego oporu zbyt wiele może nie ma, niemniej gdzieniegdzie tlą się pozostałości dawnego katolicyzmu. Dwóch kardynałów - jeden z Polski, drugi z Nigerii, wypowiada papieżowi posłuszeństwo, po tym, jak ten ogłosił, że czas na definitywne zanegowanie zmartwychwstania Jezusa. Kardynałowie schodzą do podziemia, tam wydają książkę demaskatorską o papieżu Judaszu. Jednocześnie najlepsi globalni prokuratorzy i śledczy rozpoczynają dochodzenie, które ma wykazać, że Jezus nigdy nie zmartwychwstał. Ale co się stało z ciałem? To też mają wyjaśnić. Akcja powieści nabiera tempa...
W "Wiekopomnym kazaniu" papież Judasz mówi: "Jezus Chrystus przybił na krzyżu Boga i w ten sposób uwolnił człowieka od zmory, koszmaru boskości. Tak, przez długie wieki ta świadomość byłą przed nami zakryta, niejasna, niewyraźna. Od samego początku wielki gest Jezusa nie był właściwie rozumiany. Nawet jego uczniowie nic nie pojmowali. Z jego dobrowolnej śmierci na krzyżu, która była przypieczętowaniem ludzkiej wolności, zrobili ofiarę przebłagalną. Przez dwa tysiące lat to fałszywe rozumienie śmierci Jezusa zdominowało świat i Kościół. Ofiara przebłagalna! Nie ma nic bardziej moralnie ohydnego i żałosnego. Nie ma ani kogo, ani za co przebłagiwać. Jezus był pierwszym, który to pojął i pokazał: Bóg milczy, Boga nie ma, pozostaje tylko człowiek sam ze sobą i swoją historią...". Ten rewolucyjny zapał Judasza budzi zachwyt przeróżnych dziwolągów, którzy w XXIII wieku stanowią normę. Na przykład Concha Merrinos Brust, mężczyzno-kobieto-owca twierdzi: "Chrześcijanie nie mogą być po prostu, tak jak zawsze, hamulcowymi przemian. Dobrze, żeby wrócili na czoło marszu ku przyszłości. Byłabym w pełni usatysfakcjonowana, gdyby Judasz spełnił nasz postulat i zamiast zaczynać swoje spotkania od >>dzień dobry<< lub >>cześć<<, mówił po owczemu >>meeee<<".
Lubię i cenię red. Pawła Lisickiego. Uważam go za jednego z najbardziej przenikliwych i odważnych publicystów piszących o polityce, a nade wszystko o tym, co dzieje się z Kościołem katolickim. Chyba jako pierwszy podjął przed laty próbę "odczarowania" autorytetu śp. Abp. Józefa Życińskiego, który w którymś momencie swojego życia za główny cel swoich ataków obrał sobie środowiska patriotyczne oraz katolickich tradycjonalistów, stając się od razu dyżurnym autorytetem "Gazety Wyborczej" i związanych z nią środowisk. Lisicki wykazywał, że ów "autorytet", lubujący się w manipulacjach, jest nieco naciągany. Kilka miesięcy temu szef "Do Rzeczy" napisał w swoim tygodniku wstępniak o "walcu postępu", który właśnie przetacza się przez Kościół na całym świecie, a zwłaszcza na Zachodzie. Lisicki pyta: "Czy Polska pójdzie drogą tylu innych, niegdyś katolickich państw, które błyskawicznie uległy ciosom nowoczesności?".
Najnowsza powieść Pawła Lisickiego kumuluje w sobie wszystkie obawy jakie przez szereg lat wyrażał on w swojej publicystyce. Zebrane "do kupy" i ubrane w literaturę, nie napawają optymizmem, ale ponoć nadzieja umiera ostatnia... Nie znam zakończenia "Epoki Antychrysta", dlatego łudząc się, że jednak jest jakieś światełko w tunelu, zabieram się za dalszą lekturę...
Paweł Sztąberek: www.prokapitalizm.pl
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz