Polska jest jednym z krajów, które poniosą najwyższe koszty pakietu klimatycznego. Polacy zapłacą nawet 2,5 mld euro rocznie za niekorzystne regulacje, których jedynym efektem okażą się wyższe rachunki i niższy standard życia.
Jak wyliczył brytyjski instytut Open Europe, pakiet klimatyczny może przynieść gigantyczne szkody europejskiej gospodarce. Osiągnięcie nierealnych celów może oznaczać ponoszenie przez UE kosztów w wysokości nawet 90 mld euro rocznie do 2020 r. To blisko bilion euro łącznie. Dla każdej rodziny oznacza to dodatkowe koszty równowartości 650 euro rocznie. Dla Polaków oznacza to mniej więcej tyle, że jedna pensja rocznie będzie przeznaczana na swoisty podatek ekologiczny. Będzie to najwyższy podatek, jaki przyjdzie płacić Polaków w najnowszej historii.
Jak budowano mit
Pod koniec lat osiemdziesiątych tracący na znaczeniu socjaliści, będąc w cieniu reformatorskich sukcesów Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, zaczęli szukać nowego punktu odniesienia, który zjednoczyłyby istniejące ruchy wokół wspólnego aspektu. Uzgodniono, że problemem, który zjednoczy lewicę, będzie kwestia globalnej zmiany klimatu.
Zaczęto straszyć opinię publiczną apokaliptyczną wizją kataklizmu klimatycznego, który niechybnie czeka Ziemię, jeśli człowiek nie zaniecha eksploatacji środowiska naturalnego. Tym samym głównym wrogiem ekologów stał się sam człowiek oraz to, co z pomocą Bożą zbudował, określane mianem cywilizacji przemysłowej.
Jeszcze w latach siedemdziesiątych klimatolodzy debatowali nad zagrożeniami wynikającymi z nadmiernego? oziębiania się klimatu Ziemi. W ciągu niespełna dwudziestu lat doszli jednak do wniosku, że to efekt cieplarniany grozi katastrofą. Co łączy obie grupy naukowców? Są sponsorowani przez państwo. Są opłacani tak hojnie, że gotowi są zapomnieć o podstawowej naukowej prawdzie: ochłodzenie i ocieplenie następują po sobie, ponieważ klimat ma charakter zmienny.
Hasłem przewodnim stał się "efekt cieplarniany", a ekologowie pozyskali sojuszników w najwyższych kręgach władzy. Synonimem zagrożenia ze strony fanatycznych obrońców środowiska, a zarazem niskiego poziomu wiedzy naukowej stał się wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Al Gore. To właśnie on w swojej książce pt. "Ziemia na szali" po raz pierwszy porównał człowieka do nowotworu.
W zeszłym roku ten agresywny fanatyczny ekolog otrzymał? Pokojową Nagrodę Nobla
Świat nauki protestuje
W 1992 r. został opublikowany Apel Heidelberski, podpisany przez ponad 4 tysiące najwybitniejszych przedstawicieli nauki ze 106 krajów świata, w tym 72 noblistów. Ekologowie zablokowali rozpowszechnianie treści apelu, który zawierał troskę o rzetelne przedstawianie naukowych faktów.
Na progu XXI w. jesteśmy zaniepokojeni pojawieniem się irracjonalnej ideologii, która sprzeciwia się postępowi naukowemu i technicznemu oraz hamuje rozwój ekonomiczny i społeczny. Jesteśmy zdania, że nie istnieje stan naturalny, tak idealizowany przez organizacje ekologiczne zwracające się ku przeszłości, i prawdopodobnie nie istniał od momentu pojawienia się człowieka w biosferze. (...) Największymi zagrożenia ludzkości są ignorancja i ucisk, a nie nauka, technologia i przemysł - perorowali sygnatariusze Apelu Heidelberskiego.
Po odrzuceniu ustaleń Protokołu z Kioto przez USA, w 1998 r. ponad 17 tysięcy uczonych z całego świata podpisało Petycję Oregońską, w której stwierdzają, że nie istnieją naukowe dowody, że gazy uwalniane do atmosfery w wyniku działalności człowieka spowodują zmiany klimatu i doprowadzą do globalnej katastrofy.
Profesor Frederic Seitz, były prezydent Amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk, nazwał raporty International Panel on Climat Change o globalnym ociepleniu ?największym korupcyjnym wyborem danych złożonych do druku?. Z kolei prof. Richard Lindzen, klimatolog z Massachusetts Institute of Technology, uznał dokument za manipulację badaniami naukowymi.
Schładzanie gospodarki
Przystąpienie przez Polskę, jako członka Unii Europejskiej, do porozumień z Kioto okazuje się hamulcem dla gospodarki. Ograniczenie wzrostu gospodarczego to tylko jeden z wielu efektów ubocznych nieodpowiedzialnego ulegania ekologicznej modzie.
Według raportu International Council for Capital Formation z Brukseli koszty wprowadzenia kuriozalnych ustaleń dokumentu o ograniczeniu emisji tzw. gazów cieplarnianych mogą być nawet 15 razy wyższe, niż szacowała to Komisja Europejska. Najwięcej za fanaberie ekologów mogą zapłacić nowo przyjęte kraje Unii Europejskiej, w tym Polska.
Regulacje gospodarki pod pretekstem ochrony środowiska najprawdopodobniej okażą się zabójcze dla rozwoju krajów tzw. Nowej Europy. Według raportu Centre for the New Europe na temat kosztów wprowadzenia nowych przepisów w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, Polska będzie wydawała nawet miliard dolarów rocznie na dostosowanie się do biurokratycznych wymogów.
Według danych polskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, 900 mln złotych każdego roku będzie kosztowało nasz kraj dopasowanie się do norm forsowanych pod szyldem ochrony środowiska. Wiele małych przedsiębiorstw zostanie zlikwidowanych ? nie będąc w stanie spełnić drakońskich przepisów.
Kolejne koszty mogą być związane z rosnącymi cenami energii. Według najnowszych danych mogą one wzrosnąć nawet o 100 proc. Tezę o coraz wyższych cenach energii potwierdza także raport firmy
PricewaterhouseCoopers. Przemysł nie jest przygotowany na dostosowanie się do realizowania założeń protokołu i będzie ponosił coraz wyższe koszty związane z narzuconymi przez państwo wymogami. Według zawartych w raporcie opinii przedsiębiorców, powszechna jest obawa, że ograniczenia wdrażane pod pretekstem globalnego ocieplenia spowodują spadek rentowności i wartości zarządzanych przezeń firm. Podwyżka cen energii może zwiększyć koszty funkcjonowania przedsiębiorstw i zmniejszyć ich konkurencyjność na rynku ? wynika z raportu.
Czy rządzą nami zdrajcy?
Realizowana przez UE polityka energetyczna jest sprzeczna z interesami Polski. Rodzimi politycy ukrywają przed społeczeństwem, że integralnym elementem europejskiej polityki energetycznej jest porozumienie między Brukselą a Moskwą, którym najistotniejszym elementem jest budowa Rurociągu Północnego! Europejska polityka energetyczna zmierzająca do narzucania krajom tzw. Nowej Europy drakońskich limitów emisji dwutlenku węgla, dla krajów takich jak Polska, których energetyka bazuje na węglu, jest poważnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa energetycznego.
Od lat blokuje się także w Polsce budowę elektrowni atomowych. Fanatycznym ekologiem jest przecież minister środowiska. Zaprzyjaźniony senator powiedział mi, że na jednej z komisji, gdy zwrócono uwagę ministrowi, aby nie plótł bzdur, bowiem jest w towarzystwie osób wykształconych, minister cały czerwony jak burak zaczął krzyczeć, że w Polsce elektrowni atomowej nie będzie, chyba, że po jego trupie.
Nasza gospodarka rozwija się jak nigdy dotąd. W perspektywie boomu budowlanego, organizacji Euro 2012 oraz wzrastających cen ropy naftowej i gazu, przyspieszającej Polsce Bruksela włączyła wsteczny bieg - niższe o 1/3 limity na emisję dwutlenku węgla.
Od roku 2002 produkt krajowy brutto zwiększył się niemal o 24 proc., a Bruksela systematycznie zmniejsza limity przyznawane Polsce. Mimo że średni poziom emisji dwutlenku węgla w Polsce w latach 2000-2003 kształtował się na poziomie 300 mln ton rocznie, na lata 2005-2007 Warszawa otrzymała pozwolenia zaledwie na 717 mln ton, czyli o 18 proc. mniej, niż wynosiło faktyczne zapotrzebowanie.
Jeszcze gorsze warunki przypadają na lata 2008-2012. W tym przypadku Komisja Europejska zdecydowała się na obcięcie przysługujących pozwoleń aż o 31,6 proc. do poziomu 208,5 mln ton rocznie. Polskie przedsiębiorstwa zostały postawione pod ścianą. Gospodarka rozwija się ponad 7 proc. rocznie (produkcja przemysłowa znacznie szybciej!). Natomiast dostępnej energii na rynku będzie coraz mniej i będzie ona coraz droższa.
Opinia publiczna powinna otrzymać w końcu odpowiedź na pytanie, kto odpowiada za ten stan rzeczy? Kto zaniedbał walki o nasze narodowe interesy na forum międzynarodowym?
Tomasz Teluk www.teluk.net
6 grudnia 2006
- Zaloguj się lub Zarejestruj by móc dodać komentarz